Bakun Stefania z d. Biłas
Бакун Стефанія ур. Білас
1932-07-17
Mokre, powiat Sanok.
Wspomnienia
MORD ŻOŁNIERZY WOJSKA POLSKIEGO W ZAWADCE MOROCHOWSKIEJ


Fragment listu Ukraińca Jerzego Biłasa byłego mieszkańca Zawadki do paryskiej „Kultury” z 1986r.



Chciałbym podzielić się z Wami cząstką mojego życiorysu, moją tragedią i tragedią narodu ukraińskiego i chciałbym, aby te fakty Wasze czasopismo wyciągnęło na jaw. Są to wydarzenia z pierwszych miesięcy (lat) po zakończeniu drugiej wojny światowej.

W styczniu 1946 moja rodzinna wieś — Zawadka Morochowska w dawnym powiecie sanockim — została zniszczona. Ludowe Wojsko Polskie (chyba i sowieckie) czterokrotnie w ciągu trzech tygodni niszczyło ją. Zabudowania palono, dobytek grabiono, a ludzi mordowano w bestialski sposób. Wymordowano całą wieś — ponad 100 osób. Za pierwszym podejściem L.W.P. wyrżnęło, wystrzelało i spaliło żywcem 70 osób, 70 osób cywilnych, niewinnych — mężczyźni, kobiety i dzieci. Łamali ludziom kończyny, bagnetami zarzynano, obcinano głowy, piersi kobietom, mięśnie itp. Te 70 osób wymordowali żołnierze 34-go pułku L.W.P. 24 stycznia 1946 roku pod komendą płk. Pluto. Akcja trwała tylko pół godziny od 8.00 do 8.30. Po południu przybyli partyzanci U.P.A. i uporządkowali teren wsi. Szczątki ludzkie przy pomocy pozostałych mieszkańców i mieszkańców wsi Mokre pochowano w jednej wspólnej mogile.

Moi rodzice, jak większość mieszkańców wsi o tej porze, byli w domu. Ojciec rąbał drzewo przed domem, matka była w chacie ze mną (miałem wówczas 8 miesięcy) i siostrą, siedmioletnią Zofią. Starszy, trzynastoletni brat Władysław z wujkiem Janem Kierłyza pojechali po drzewo do lasu. 40-letniego ojca zastrzelili podczas rąbania drzewa (w takiej pozie też zastygł), matkę (32-letnią) wygnali w mroźny ranek styczniowy ze mną na rękach (tylko w kaftaniku) i siostrą 7-letnią przed dom, gdzie dokonali straszliwego mordu! !!! Siostrze połamali nagi i rozcięli brzuch. Matce wycięli język, połamali prawą rękę i rozcięli brzuch czterema pchnięciami bagnetu. Pocięli nogi. Ja, cudem ocalały, żyłem pod zwłokami matki. Po tej masakrze wrócili z lasu mój 13-letni brat z wujkiem. Wujkowi zamordowali całą rodzinę (żonę i dwie córki 16 i 15 lat). Memu bratu zostałem ja — 8-miesięczne dziecko, karmione do tej pory tylko piersią matki, z odmrożonymi kończynami i pośladkami.
Obu nas przygarnął obcy człowiek z sąsiedniej wsi — Józef Płatosz. U niego wychowywaliśmy się do pełnoletności.

Józef Płatosz miął też swoją rodzinę — żonę Annę i troje dzieci. Znalazło się miejsce i pokarm i dla nas dwóch, mimo bardzo trudnych czasów. Józef Płatosz do dzisiaj żyje we wsi Mokre, woj. Krosno, niedaleko mojej rodzinnej wsi, po której pozostały tylko sady, ślady po cerkwi i kości ludzkie pod ziemią. On i wielu innych żyjących w tej wsi mogą poświadczy prawdziwość tego co opisuję.

Dlaczego tak bestialski czyn L.W.P. w czasie pokoju na cywilnym narodzie uchodzi do dziś bezkarnie, a nawet bez najmniejszego potępienia?

Dlaczego historia milczy?

Dlaczego w miejscu tak straszliwej kaźni nie może stanąć pomnik? Cerkiew, która pozostała, po wojnie rozebrali Polacy z sąsiedniej wsi —Niebieszczany. Oni też są właścicielami gruntów tej wsi. Na mogiłach pomordowanych paśli i pasą bydło. Powyciągali krzyże, poniszczyli. Dziś już prawie śladu nie ma!!!

Niezatarty ślad tej tragedii pozostał w duszach Ukraińców. Proszę sobie wyobrazić wstrząs i szok mego tylko 13-letniego brata na widok zabitego Ojca, zbroczonej krwią Matki i Siostry.

Czy coś takiego można zapomnieć???

Jerzy Biłas, 1986 r.




[ Zamknij okno. ]



Fundacja Losy Niezapomniane. Wszystkie prawa zastrzeżone. Copyright © 2009 - 2010