Fundacja Losy Niezapomniane cien

Home FUNDACJA PROJEKTY Z ŻYCIA FUNDACJI PUBLICYSTYKA NOWOŚCI WSPARCIE KONTAKT
PROJEKTY - Ukraińcy
cień
Ankiety w formie nagrań video

Відеозаписи зі свідками
Wersja: PL UA EN
Losy Niezapomniane wysiedlonych w ramach AKCJI „WISŁA”

Świadectwa przesiedleńców - szczegóły...
cień
Ankieta (0526)
Małecka Aniela, Lubow z d. Charchalis, córka Eustachego i Eugenii (z d. Kusznir)
ur. 26.02.1929
Chmiel, pow. Lesko.
 
do góry ↑
[ankieta w j.polskim] [ankieta українська] [ankieta english]
[fotografie do ankiety] [wspomnienia] [pliki do ankiety] [video do ankiety]
Ankieta w j.polskim
A. METRYKA ANKIETY
B. NAJBLIŻSZA RODZINA I STRONY RODZINNE
C. PRZESIEDLENIE
D. NOWE MIEJSCE
E. KONTAKTY Z UPA
F. INNE ZAGADNIENIA
G. UWAGI
 
A. METRYKA ANKIETY
1. Data wywiadu: 19.02.2014 2. Numer kolejny: 0526
3. Dane osobowe uczestnika /uczestników wywiadu: Małecka Aniela, Lubow z d. Charchalis, córka Eustachego i Eugenii (z d. Kusznir)

Lidzbark Warmiński
Polska - Польща
4. Data urodzenia: 26.02.1929 5. Miejsce urodzenia: Chmiel, pow. Lesko.
B. NAJBLIŻSZA RODZINA I STRONY RODZINNE
1.1. Miejsce zamieszkania przed przesiedleniem: Dołżyca
1.2. Miejsce zamieszkania - OPIS
(przed przesiedleniem):

Z Chmiela niczego nie pamiętam, gdyż miałam 3 lata, gdy tato dostał parafię w Cisnej. Cerkiew była w Cisnej i w Dołżycy. W Cisnej msza była w święta i w niedziele, a w Dołżycy w dni powszednie. W Dołżycy (ok. 2.5 kilometra od Cisnej) była plebania i tam mieszkaliśmy.

Gdy miałam 6 lat razem z moją 7-letnią wówczas siostrą zaczęłam nauczanie w szkole 3-klasowej w Dołżycy. Dalej uczyłyśmy się w Cisnej, tam już więcej klas było, potem w Sanoku, tam byłyśmy 3 lata i na tym się skończyło.

Około 1943 lub 1944 roku z mamy siostrą Haliną (Kuśnierz) (ona wtedy z nami mieszkała), która była w podobnym wieku, co ja, udałyśmy się do Baligrodu, aby pracować w krawiectwie, gdyż nie było specjalnie niczego więcej do roboty, a miałyśmy wówczas już prawie po 18 lat. I tam, w Baligrodzie, zastało nas przesiedlenie.

2. Wiek w trakcie przesiedlenia: 18 3. Wyznanie: Grekokatolickie.
4. Stan najbliższej rodziny przed przesiedleniem:

Tato Eustachy, mama Eugenia, najstarsza siostra Teodozja, ja Aniela, bracia Zenon, Lubomir i Bohdan, bratanica księdza Doczyły Stefania i Wasyl Bandrowski (parobek). Ksiądz Doczyło mieszkał niedaleko, 3 kilometry od nas, ale Stefania jakoś nie chciała u niego być i dlatego częściej przebywała z nami, niż ze stryjkiem. Ten jej stryjek był u nas częstym gościem, można powiedzieć, że się u nas stołował.

Tato urodził się 3 października 1898 r. w Jaworowie koło Lwowa. Ukończył tam szkołę podstawową i średnią. Po maturze służył w wojsku austriackim. Po odbyciu służby wojskowej kontynuował naukę w Przemyślu w seminarium duchownym, które ukończył w 1926 r. Pierwszą mszę odprawił w Jaworowie 7 lipca 1926 r. Przez 2-3 miesiące pomocnikiem proboszcza (sotrudnykom) w Dwerniku, potem przez 5 lat był w Chmielu, a w 1932 r. przydzielono mu parafię w Cisnej. Miałam wówczas już 3 lata, a siostra - 4.

5. Ile osób zostało na miejscu: 0
6. Ile osób przesiedlono: Dziewięć osób, tata zabrano w trakcie akcji przesiedleńczej.
7. Ile osób zaginęło: 0
8. Ile osób innej narodowości /pochodzenia mieszkało we wsi:

W Dołżycy mieszkała tylko jedna polska rodzina, cztery cygańskie i jedna żydowska. Pozostali mieszkańcy byli Ukraińcami. W sumie w Dołżycy mieszkało ok. 300-400 osób.

9. Jak ogólnie wyglądały kontakty z nimi?

Ze wszystkimi mieliśmy dobre stosunki, dobrze nam się żyło. Później, jak zaczęło się to zamieszanie, partyzantka, przyszło wojsko rosyjskie, zajęło naszą plebanię. Zrobili tam sztab czy coś takiego, a nas wygnali. Przez trzy tygodnie mieszkaliśmy w piwnicy.

Za jakiś czas – znów wojsko, tym razem niemieckie, żołnierze - tak samo - zajęli nasz dom. Znów nas wygnali i mieszkaliśmy na wzgórzu w lesie ok. 2 tygodni.

Jak wyjaśnić przyczyny wybuchu konfliktu polsko-ukraińskiego – nie wiem. Wiem tylko, że my, tam na naszych rodzinnych ziemiach, żadnych problemów z Polakami czy z Żydami nie mieliśmy.

10. Jak wyglądał pozostawiony majątek Pana/Pani rodziny:

W Dołżycy była plebania i tam mieszkaliśmy. Był to stary drewniany dom pod gontem, naprawdę stary, dlatego tato planował wybudować nowy (a cerkiew w Dołżycy była nowa). Była też stodoła, drewutnia, stajnia. Budynki gospodarcze były pod strzechą. Ogółem mieliśmy tam ze 100 morgów, ale w to wchodziły lasy, łąki, ziemi uprawnej nieco mniej. Cały czas pracował u nas parobek: jeździł końmi, bronował, orał, tato też mu pomagał. Na żniwa, sianokosy i wykopki (mam nawet zdjęcia) przychodziło 7-8 osób. W naszym gospodarstwie mieliśmy 4 krowy, 2 konie, świnie, kury, kaczki, gęsi, jak to na gospodarce.

C. PRZESIEDLENIE
1. Kiedy Panią/Pana wywieziono? Na początku maja. 2. Kiedy Panią/Pana przywieziono? W drodze byliśmy ok. dwóch tygodni.
3.1. Trasa przejazdu: Baligród – Łukawica – Lidzbark Warmiński – Łady (później Lauda)
3.2. Trasa przejazdu (ewentualny opis rozszerzony):

Mnie i mamy siostrę Halinę (Kusznir) zabrali z Baligrodu (dlatego, że w tym czasie akurat tam pracowałyśmy). Czyli nawet nie byłyśmy w domu i nie wiedziałyśmy, co się dzieje. Nie byłyśmy także świadkami tego, jak rodzina pakowała rzeczy na drogę. Przyszli rodzice, powiedzieli zbierajcie rzeczy, bo trzeba jechać. Nie miałam świadomości o co chodzi, przecież telefonów wtedy nie było. Z Baligrodu razem dotarliśmy na stację w Łukawicy. Zapakowali nas do wagonów. Gdzieś tak 15 minut przed tym gdy ruszył pociąg, przyszło dwóch mężczyzn, powiedzieli, żeby gospodarz poszedł po prowiant na drogę. Tato wyszedł z wagonu i jak poszedł… Następnym razem zobaczyliśmy go dopiero 1.5 roku później. Jednak w tamtej chwili niczego nawet nie podejrzewaliśmy. Po chwili pociąg ruszył i zostaliśmy sami. Było nas pięcioro dzieci. Jechała z nami także bratanica księdza Doczyły, była o rok starsza ode mnie. Także wspomniana siostra mamy, która była w moim wieku, też jechała z nami. Mama miała wówczas ok. 42 lat, a tato, zdaje się, 47 czy 49. Trzeba by policzyć…

Nie pamiętam dokładnie jak długo byliśmy w drodze, ok. 2 tygodni. Końcowym przystankiem okazał się Lidzbark Warmiński. W wagonie byliśmy sami, cała rodzina, mieliśmy dużo rzeczy. Gdy pociąg się zatrzymywał, można było pójść po wodę czy jedzenie. Braliśmy wiadra, do których nalewano zupę, pamiętam, że zupa była gęsta, jakaś taka czarna, ale trzeba było coś jeść. Trudno mi coś powiedzieć, jak mi się jechało w tym wagonie. Siedzieliśmy sami, nie było kontaktu z innymi ludźmi, tylko gdy pociąg się zatrzymywał, wtedy pozwalali pójść po wodę, trochę się umyć.

O tym, gdzie jest ojciec – pół roku albo i dłużej niczego nie wiedzieliśmy. Gdzie on jest, co się z nim stało – żadnych wiadomości. Nie mogę sobie niestety przypomnieć, skąd dowiedzieliśmy się, że tato przebywa w Jaworznie, pamiętam tylko, że w jakimś momencie zaczęły przychodzić od niego kartki pocztowe, raz na miesiąc przychodziły.

Tato przebywał w obozie półtora roku. O tym okresie mówił niewiele. Początkowo w ogóle nie chciał na ten temat niczego mówić. Jak później się dowiedziałam, byli więźniowie mieli zakaz mówienia czegokolwiek o pobycie w obozie. Może to było powodem jego milczenia. Mamie pewnie mówił więcej, nam, dzieciom, nie chciał. Gdy pytaliśmy, odpowiadał: „gładzili” mnie tam po plecach, „gładzili”… I to wszystko, co mówił o Jaworznie. Prawdopodobnie bardzo bili go po nogach, gdyż do końca życia miał z nimi problem.

Po powrocie z Jaworzna był z nami ok. dwóch miesięcy. Potem zgłosił się do kurii w Olsztynie, przeszedł jakiś kilkumiesięczny kurs i zaczął pracować w kościele w Malborku, gdzie przebywał ok. 5-6 lat. Mamcia mieszkała wtedy z nami w Laudzie. Trochę też pracował w Elblągu. Następnie przeniesiono go do Dzierzgonia (wtedy mamcia przeniosła się do niego), gdzie także pracował w kościele, ale dostał też pozwolenie na odprawianie w obrządku greckokatolickim. W Dzierzgoniu był klasztor, a w nim kaplica i tam zaczął odprawiać po ukraińsku. Do dzisiaj nasi tam odprawiają. Umarł w 1992 r. w Dzierzgoniu, miał już 94 lata, pochowano go w Lidzbarku Warmińskim. Zabrałam wówczas mamę do siebie – umarła 9 miesięcy później. Także pochowaliśmy ją w Lidzbarku. Siostra tam leży, bracia, najmłodszy Bohdan spoczywa w Dzierzgoniu. Wszyscy już poumierali, ja tylko zostałam. Smutne było nasze życie…

4. Czy wiedział Pan/Pani dokąd jedzie?

Pojęcia nie mieliśmy, dokąd nas wiozą, co z nami będzie, gdzie jedziemy: za granicę czy zostaniemy w Polsce. Niczego nie wiedzieliśmy. Bardzo martwiliśmy się z powodu ojca. Myśleliśmy, że nie zdążył wsiąść do wagonu, że pozostał na stacji w Łukawicy, a oni od razu zabrali go do drugiego pociągu i zawieźli do Jaworzna.

5. Czy ktoś z Państwa rodziny wrócił w rodzinne strony? Nie.
6.1. Przywiezione przedmioty - RELIGIJNE: --------
6.2. Przywiezione przedmioty - CODZIENNEGO UŻYTKU:

Przede wszystkim wzięliśmy pościel, ubrania, pierzyny, poduszki, garnki, talerze, tego typu rzeczy. Także był stół, jakaś szafa, łóżka. (Dokładny spis przywiezionych rzeczy na podstawie dokumentu z 1949 r. zamieszczono w końcu ankiety. FLN)

6.3. Przywiezione przedmioty - OSOBISTE: --------
6.4. Przywiezione przedmioty - DOKUMENTY: --------
6.5. Przywiezione przedmioty - INNE: --------
7. Które z nich zachowały się do dziś?: Niczego nie posiadam.
8. Czy mógłby Pan/Pani przekazać je lub część z nich na rzecz muzeum?: --------
9. Czy ukrył Pan/Pani jakieś przedmioty w miejscu skąd Panią/Pana wywieźli?: Nie.
D. NOWE MIEJSCE
1. Dokąd Państwa przesiedlono?:

Przywieźli nas do Lidzbarka Warmińskiego. Wyładowali z wagonów, wszystkie rzeczy zwaliliśmy na kupę. Przez pierwsze trzy noce koczowaliśmy na naszych tłumokach na rampie kolejowej. Następnie nas zawieźli do Laudy (wówczas – Łady).

2. Co Państwu przydzielono?:

Tam (w Laudzie) zajechaliśmy do sołtysa, Gierulski się nazywał, bardzo porządny człowiek. Mieliśmy problem, gdyż wyznaczony dla nas dom nie nadawał się do zamieszkania. Z tego powodu przez pierwsze trzy tygodnie mieszkaliśmy u tego sołtysa, udostępnił nam duży pokój. W tym czasie remontowaliśmy nasz budynek: malowaliśmy, porządkowaliśmy. W końcu przenieśliśmy się do niego. Były tam dwa małe pokoiki, a nas było bardzo dużo, było więc bardzo ciasno. Sześć osób spało na trzech łóżkach w jednym pokoju. Mamcia z najmłodszym Bohdanem była w tym drugim pokoiku.

Dali nam 5 czy 7 hektarów ziemi, trzeba było jakoś zaczynać żyć. Była jeszcze wiosna, więc porobiliśmy jakieś grządki, posadziliśmy jarzyny, ziemniaki, marchew, pietruszkę. Do gospodarzy zza Buga (byli Polakami, którzy zamieszkali tu wcześniej) chodziliśmy do pracy: na wykopki, żniwa, do innych robót - przecież trzeba było z czegoś żyć.

Jako pierwsza z nas pracę znalazła moja najstarsza siostra Dozia – w gminie. Tam sekretarzem był taki Roman Komorowski, przychylnie nas traktował i załatwił Dozi pracę. Siostra pracowała tam dobrych 10 lat, a może i więcej.

Bratanica Stefka była na gospodarstwie.

Zenio poszedł pracować do piekarni w Lidzbarku, zawsze chodził na noc, a rano przynosił nam chleb. Bardzo cieszyliśmy się tym chlebem. Z Laudy do Lidzbarka było 5 km. Wszyscy jakoś dawaliśmy sobie radę. Z czasem, jeden po drugim, przenosiliśmy się do Lidzbarka Warmińskiego. Jako pierwszy zrobił to brat Lubko. Znajomy powiedział mu, że jest puste mieszkanie koło kościoła w Lidzbarku, i Lubko zaczął tam mieszkać. Udało się zdobyć zameldowanie. Z czasem, po kolei, wszyscy przenieśli się do Lidzbarka. W Laudzie nikt nie został.

3. Co Państwo zastaliście w nowym miejscu?:

Nasz dom, który nam przydzielono, nie nadawał się do zamieszkania. Dach, co prawda był, ale okna trzeba było naprawić, ogólnie był w ruinie.

4. Czy na miejscu przesiedlenia odczuwali Państwo represje?:

Nie, powiedziałabym, że nie. Było jednak coś innego… Proszę sobie wyobrazić. Przywieźli nas tu w 1947 roku. Nie mogę powiedzieć, że wszyscy nas źle traktowali, ale… zawsze byliśmy na drugim miejscu, byliśmy ludźmi gorszej kategorii.

Na przykład, poszłam pracować do PZGS (Powiatowy Związek Gminnych Spółdzielni). Po 3 tygodniach mnie zwolnili. Po pierwsze, nie mówiłam dobrze po polsku (a teraz jest na odwrót), po drugie – nie umiałam poprawnie pisać. Przecież skończyłam ukraińską szkołę, choć zaczynałam naukę w polskiej. Więc, zwolnili mnie, chociaż gdybym przepracowała tam dwa, trzy, cztery miesiące, to dałabym sobie radę. A tak zaczęłam czuć się osobą do niczego nie przydatną, gorszym człowiekiem.

Po pewnym czasie znowu zaczęłam szyć i pewien człowiek zaproponował, abym poszła do spółdzielni. Od tego czasu prowadziłam księgowość, traktowano mnie dobrze. Zmieniałam miejsca pracy w sytuacjach, gdy dostawałam lepsze propozycje. W ten sposób przepracowałam do 1990 roku i odeszłam na emeryturę (moim ostatnim miejscem pracy była Spółdzielnia Inwalidów). Emerytką jestem już 24 lata.

W przededniu naszego przybycia w 1947 r. sołtys Gierulski dostał nakaz (po 3-4 latach sam nam o tym opowiedział), aby miał zawsze siekierę pod ręką, wszystko zamykał, gdyż przyjadą bandyci i złodzieje. Taką dostał informację odnośnie nas. Sołtys był Polakiem, ale, nie zważając na otrzymane od władz informacje, traktował nas dobrze. Polak, ale bardzo przychylny. Niestety, wcześnie umarł. Jego żona kiedyś powiedziała mi, że byliśmy dla nich jak rodzina.

Prześladowań jako takich nie było. Pomagał nam nie tylko sołtys, ale także polski ksiądz Ludwik Serewicz, który pochodził z Wołynia. On, można powiedzieć, wziął nas pod swoją opiekę. Jesteśmy mu bardzo wdzięczni. Tutaj jest pochowany, w Lidzbarku…

5. Kiedy i gdzie zaczęliście Państwo uczęszczać do cerkwi?:

W każdą niedzielę chodziliśmy z Laudy do kościoła w Lidzbarku Warmińskim. Od kiedy i dokąd zaczęliśmy chodzić do cerkwi – tego nie pamiętam, być może było to w Dobrym Mieście.

6. Jakie są losy Państwa dzieci i rodzeństwa?:

Pracowałam w geesie (gminna spółdzielnia «Samopomoc Chłopska» - FLN) jako księgowa, tym czasem mój przyszły mąż jeździł motorem do pracy do Runowa (także był księgowym). Niejednokrotnie, gdy jechał, widział mnie, jak nosiłam w worku trawę czy coś innego, gdyż tam niedaleko było moje pole (później mi o tym opowiedział). Wtedy jeszcze się nie znaliśmy. Po kilku latach zwolnili naszego księgowego w Lidzbarku, gdyż lubił trochę wypić, i wtedy mój przyszły mąż zajął jego miejsce – został głównym księgowym. I od tego wszystko się zaczęło. Był Polakiem (gdzieś z okolic Sierpca), ale wiedział kim jestem. Moja matka pytała go, czy rozumie, z kim chce się ożenić. Odpowiadał, że tak, wszystko w porządku. Później okazało się, że to polski szowinista.

Ślub wzięliśmy w 1952 r. w kościele w Lidzbarku Warmińskim (udzielał mój ojciec razem z ks. Doczyłą i łacińskim proboszczem Kozakiewiczem). Nasze małżeństwo nie było zbyt szczęśliwe. Na przykład, przyjeżdżam w odwiedziny do rodziny. Jak mogłam z nimi rozmawiać po polsku! Mama zwraca się do mnie po ukraińsku - po ukraińsku jej odpowiadam. Jemu się to nie spodobało. Od tego zaczęły się problemy. Postanowiłam więc jeździć do bliskich sama, żeby nagadać się po ukraińsku. Mąż zostawał w domu. Tak to było…

Miałam w Laudzie koleżankę, Tusię Rewakowicz (w przyszłości jej syn Roman zostanie dyrygentem chóru „Żurawie”). Gdy przychodziła do mnie, to rozmawiałyśmy po ukraińsku. Gdy poszła – mąż już się do mnie nie odzywa, już taki… I tak było przez cały czas. Z tego powodu, gdy byliśmy w dwójkę z mężem i przypadkiem spotykaliśmy kogoś z mojej rodziny czy znajomych Ukraińców, starałam się nie odzywać, milczałam. I tak już było do końca. No, nie całkiem do końca…

Gdy mąż zaczął chorować, (a chorował przez 3 lata) czy do cerkwi poszłam, czy co - już na to nie reagował. A wcześniej było tak: gdy zezwolono na naszą odprawę w Lidzbarku, zaproponowałam, aby w jedną niedzielę chodzić do kościoła, a w drugą do cerkwi. Na tę propozycję niczego nie odpowiedział. Poszłam z nim do kościoła, ale on do cerkwi nie chciał iść. I tak było kilkakrotnie. W pewnym momencie w ogóle przestałam chodzić do kościoła. I tak jest do dziś. Mąż się zmienił, gdy zaczął chorować na raka. Ciężko chorował. Wtedy już nie narzekał na mnie.

Nie powiem, mąż był pracowity, nie bił mnie, nie palił, nie pił. Ale bardzo męczyło mnie to, że od początku wiedział kim jestem, ale mimo to w taki sposób mnie traktował.

7. Czy Pana/Pani dzieci znają język ukraiński?: Nie.
7.1. Jeżeli TAK - to gdzie się nauczyły?: ------------
7.2. Jeżeli NIE - to dlaczego?:

Mieliśmy dwoje dzieci. Ukraiński znają słabo. Ponieważ w domu nie mogłam… Czy rzeczywiście nie mogłam… Tak się złożyło, że w domu rozmawialiśmy po polsku, więc dzieci też tak rozmawiały. Na dodatek, ich życiowi partnerzy to osoby pol

8. Czy Pana/Pani wnuki znają język ukraiński?: Nie.
8.1. Jeżeli TAK - to gdzie się nauczyły?: ---------
8.2. Jeżeli NIE - to dlaczego?: ---------
9. Czy posiadacie Państwo zdjęcia nowego miejsca?: Nie.
E. KONTAKTY Z UPA
1.1. Czy we wsi były kryjówki UPA?: Nie.
1.2. Czy we wsi były kryjówki UPA (opis rozszerzony):? Raczej nie było.
2. Jaki jest Pani/Pana stosunek do UPA?: Pozytywny.
3.1 Miałem kontakt z UPA:

Dokładnie nie wiem, ale na pewno z naszej wioski ktoś poszedł do UPA. Być może, kontakty z UPA miał nasz sąsiad. Jego syna Grzegorza Szydywara zastrzelili polscy żołnierzy. Gdy wychodził z domu (a mieszkali oni koło drogi), akurat nadeszło wojsko, zastrzelili go.

3.2 Byłem członkiem UPA: Nie.
3.3 Pomagałem/wspierałem UPA (dobrowolnie):

Kilka razy prosili, aby coś dostarczyć w jakieś miejsce. Co to było – tego nie wiedziałam, jakieś zawiniątko. Pamiętam, że raz kazali mi zanieść takie coś na plebanię ks. Habaka.

Wieczorami do domu przychodzili partyzanci, nasi i rosyjscy. Nasi przychodzili często. Gdy zaczynało się zmierzchać, to już widać było, że idą czy jadą na koniach z góry, wtedy już każdy wiedział, że będziemy mieli gości. Zjedli kolację, po prostu… Czasami też byli na śniadaniu. Można więc powiedzieć, że w miarę możliwości pomagaliśmy naszym partyzantom.

3.4 Ktoś z mojej rodziny był członkiem UPA:

Siostra mojej mamy Jarosława Kusznir (Kuśnierz), Sławka, trochę współpracowała z upowcami. Ale potem jakoś zniknęła, a gdzieś rok później dowiedzieliśmy się, że przekroczyła granicę i dotarła do domu swojej rodziny koło Lwowa, w Iwano-Frankowym (dawniej – Janów).

4. Czy był Pan/Pani w posiadaniu broni przed przesiedleniem?: Nie.
5. Czy był Pan/Pani więziony?: Nie.
F. INNE ZAGADNIENIA
1. Zwyczaje z rodzinnych stron i życie kulturalne:

Na wielkie święta całą rodziną jechaliśmy wozem do cerkwi w Cisnej. Następnie wracaliśmy z cerkwi i jeśli to była Wielkanoc, to wszystko już było przygotowane do poświęcenia. Wszyscy byli głodni i z niecierpliwością czekali na tatę. W Cisnej tata poświęcał na końcu, gdyż wcześniej jeździł do innych cerkwi w różnych miejscowościach (Habkowce, Liszna, Krzywe). Tam wszędzie były cerkwie, wszędzie zbierało się dużo ludzi, czekali na księdza.

Podobnie było na Boże Narodzenie – Wigilia, siano pod obrusem, prezenty pod choinką (dla nas to było bardzo ważne), bardzo uroczyście.

Na Jordan było święcenie wody (też w Cisnej i tylko tam, z tego powodu do Cisnej przybywali mieszkańcy z innych wiosek), koło cerkwi była rzeka, jeśli był mróz, tam wyrąbywali przerębel i święcili wodę. Każdy brał sobie wodę i wszyscy się rozchodzili.

Na Mikołaja rodzice mówili, że musimy być grzeczne, jeśli chcemy coś otrzymać od Mikołaja, bo Mikołaj wszystko wie. Rano kto pierwszy się obudził, ten zaglądał pod poduszkę, czy coś dostał, czy nie. Zenio cały czas mówił: ja się położę, ale nie będę spać, bo chcę złapać Mikołaja za brodę. I nigdy mu się to nie udało…

I tak to było. Takie dobre wspomnienia z dzieciństwa. Lubię wspominać wszystko, co było w moim życiu do 18 roku, a już tu… wszystko innne, całkiem inne życie. Tam (na ziemi ojczystej) życie było takie beztroskie, szczęśliwe…

2. Czy odwiedzali Państwo rodzinne strony?:

Z Chmiela niczego nie pamiętam, ale pewnego razu tam pojechałam. Tam pozostała cerkiew, w której byłam chrzczona, co prawda, przerobili ją na kościół. Ogółem w stronach rodzinnych byłam trzykrotnie, mniej więcej. Częściej jeździli moi rodzice, bracia… Raz pojechałam z mężem i dziećmi, ale oni nie zobaczyli tam niczego ciekawego. Powiedzieli, że tam tylko lasy i lasy, co w tym ciekawego… Więcej jechać nie chcieli.

Nigdy nie planowałam powrotu w rodzinne strony, gdyż tam nie było już do czego wracać. Naszą wioskę spalili tuż po akcji „Wisła”, tak samo naszą plebanię. Cerkiew rozebrali na deski (chyba w latach 1950), i wykorzystali je przy budowie budynku straży pożarnej w Cisnej.

3. Dlaczego nie wyjechali na Ukrainę?:

Nie chcieliśmy jechać, ale nas i tak wzięli. Pamiętam, że jechaliśmy wozem zawaleni tłumokami, bo przecież walizek czy czegoś takiego wówczas nie było, ale udało się nam uciec. Wieźli nas w stronę Baligrodu, ale gdzie dokładnie - tego nie pamiętam. Na wozie uzgodniliśmy, że będziemy uciekać, dlatego kiedy żołnierze trochę oddalili się od nas, wówczas skręciliśmy do lasu i wróciliśmy do domu. W ten sposób na Ukrainę wtedy nie dotarliśmy. Czy to wtedy była Ukraina, czy Rosja, nie wiem nawet jak to powiedzieć…

4. Co w życiu było najważniejsze?:

Nie wiem nawet co powiedzieć… Nie trzeba być czyimś wrogiem, ludzi trzeba szanować.

5. Dlaczego Was przesiedlili?:

Trudno mi powiedzieć, nigdy się nad tym nie zastanawiałam… Nie zastanawiałam, ale żal w sercu pozostał. Żal częściowo do Polaków, a częściowo do Rosji. Zadawałam sobie inne pytanie: dlaczego tak się stało? Myślałam też o tym, że gdyby nie akcja „Wisła”, moje życie poszłoby innym torem...

G. UWAGI
1. Dodatkowe informacje:

Wydaje mi się, że w Polsce Ukraińców będzie coraz mniej. Często słyszę koło cerkwi: dorośli rozmawiają po ukraińsku (chociaż zdarza, że i po polsku), ale ta sama dorosła mama, gdy zwraca się do małego dziecka, to już po polsku. Dlaczego? Pewnie dlatego, że tak samo w domu rozmawia z dzieckiem po polsku. Nie wykluczam, że do dziś są tacy, którzy boją się rozmawiać po ukraińsku. Na mojej ulicy mieszkają sami Polacy (wiedzą, że jestem grekokatoliczką, może nie wszyscy, bo teraz tu jest dużo nowych ludzi). W tej chwili nikogo z nich tu nie ma, ale gdyby był, to pewnie rozmawiałabym z panem po polsku. Chociaż nie wiem, może i nie…

Wydaje mi się, że wszystko idzie do tego, iż Ukraińców w Polsce będzie coraz mniej (chodzi o Ukraińców z pokolenia akcji „W”). Trudno mi powiedzieć coś więcej.

Jeszcze powiem: rodzice wołali na mnie „Nela”, do siostry Teodozji zwracali się „Dozia”, do brata Bogdana – „Bobo”, Zenon był „Zenio”, a Lubko był „Lubko”.


(Dokument z 1949 r. potwierdzający przywieziony majątek)

OŚWIADCZENIE

My niżej podpisani: Helena Kuśnierz c. Michała ur. W 1929 r. legitymująca się tymczasowym zaświadczeniem tożsamości wydanym przez Zarząd Gminny w Ciśnie pow. Lesko, woj. Rzeszowskie dnia 12.IV.1947 r. obecnie zamieszkała we wsi Łady gm. i pow. Lidzbark-Warmiński oraz Jan Szydywar s. Mikołaja ur. w 1922 r. legitymujący się tymczasowym zaświadczeniem tożsamości wydanym przez zarząd Gminny w Kłębowie pow. Lidzbark-Warmiński, woj. Olsztyńskie dnia 5.XI.1947 r. nr. 2/8/47 obecnie zamieszkały we wsi Jurandowo, gm. Kłębowo, pow. Lidzbark-Warm. – znając skutki prawne fałszywego oświadczenia na podstawie naszej pozytywnej wiadomości oświadczamy i stwierdzamy własnoręcznymi podpisami, że dobrze i osobiście nam znana obywatelka EUGENIA CHARCHALIS c. Michała ur. 6.II.1906 r. obecnie zamieszkała we wsi Łady, gm. i pow. Lidzbark-Warmiński – rzeczywiście i faktycznie jako przesiedlona z woj. Rzeszowskiego przybyła do wsi Łady w miesiącu maju 1947 r. i przywiozła ze sobą swoje własne meble i rzeczy, a mianowicie:

-jedną szafę ubraniową jasną jasionową;

-dwie nocne szafki jasne jasionowe;

-cztery łóżka jasne jasionowe;

-jedno łóżeczko dziecinne białe blaszane;

-jeden stół duży dębowy rozsuwany ciemny;

-jeden stół mały ciemny zwykły;

-jedną maszynę do szycia nożną marki „Kayzer” nr. 1229242;

-osiem krzeseł jasnych, z tego cztery dębowe i cztery jasionowe;

-dwa taborety;

-jedną otomanę krytą płótnem;

-siedem kilimów dużych ściennych;

-jeden kilim mały;

-cztery firanki siatkowe duże;

-dwa futra męskie;

-jedno futro damskie;

-trzy pierzyny;

-dwanaście poduszek;

-cztery kołdry;

-bieliznę, pościel i ubrania;

-naczynia kuchenne i stołowe;

-jeden wóz parokonny oraz jeden pług jednoskibowy;

-jedną kanapę i jedną wirówkę na 12 litrów.

Helena Kuśnierz, Jan Szydywar, notariusz Żużak. Pieczęcie. Lidzbark-Warmiński, dnia 9 lutego 1949 r.

(Kopia oryginału dokumentu w dodatku do ankiety - FLN)


Na podstawie nagrania Romana Kryka ankietę opracowała Kateryna Bedryczuk.




 
do góry ↑
[ankieta w j.polskim] [ankieta українська] [ankieta english]
[fotografie do ankiety] [pliki do ankiety]
Ankieta українська
A. ОСНОВНІ ДАНІ
Б. ВІДОМОСТІ ПРО РОДИНУ І МІСЦЕВІСТЬ
В. ПЕРЕСЕЛЕННЯ
Г. НОВЕ МІСЦЕ
Д. КОНТАКТИ З УПA
Е. ДОДАТКОВА ІНФОРМАЦІЯ
Є. ДОДАТКОВА ІНФОРМАЦІЯ
 
A. ОСНОВНІ ДАНІ
1. Дата анкетування: 19.02.2014 2. Номер анкети: 0526
3. Прізвище, ім’я, по-батькові: Малецька Ангела, Любов, уроджена Хархаліс, дочка Євстахія та Євгенії (з д. Кушнір)

Лідзбарк Вармінський
Polska – Польща
4. Дата народження: 26.02.1929 5. Місце народження: Хміль, Ліський повіт
Б. ВІДОМОСТІ ПРО РОДИНУ І МІСЦЕВІСТЬ
1.1. Місце проживання до переселення: Должиця
1.2. Місце проживання до переселення:

З Хмелю нічого не пам’ятаю, бо я три роки мала, як тато дістав парафію в Тісній. Церква була в Тісній і в Должиці. В Тісній Служба Божа була у свята та в неділі, а в Должиці в будні дні. В Должиці (щось 2.5 кілометра від Тісної) було приходство і ми там мешкали.

Коли мені було шість років, разом з семирічною сестрою я почала навчатися у школі в Должиці, в якій було лише три класи. Далі ми пішли до Тісної, бо там вже більше було, пізніше у Сяноку обидві вчилися три роки, і на цьому навчання закінчилось. Близько року 1943 чи 1944 ми з маминою сестрою Галиною (Кушнір) (вона жила з нами), яка була приблизно одного віку зі мною, пішли працювати в кравецтві до Балигороду, бо не було що робити, а нам на той час було майже 18 років. І там, в Балигороді, в 1947 р. на нас грянуло виселення.

2. Вік на момент переселення: 18 років 3. Віросповідання: Греко-католицьке.
4. Кількість людей в родині на момент переселення:

Тато Євстахій, мамця Євгенія, найстарша сестра Теодозія, я Ангела, брати: Зенон, Любомир, Богдан, братаниця (племінниця по братові, небога - ФЖД) о. Дочили Стефанія і Василь Бандровський (паробок). Отець Дочило жив поблизу, за 3 кілометри, але Стефанія якось не хотіла у нього бути і тому більше перебувала у нас, ніж у свого стрийка. Той її стрийко був у нас частим гостем, часто обідав у нас.

Тато народився 3 жовтня 1898 року в Яворові на Львівщині. Там відвідував початкову та середню школи. Після матури (атестату зрілості-ФЖД) служив в австрійському війську, а опісля цього подався до духовної семінарії в Перемишлі, яку закінчив у 1926 році. Першу Службу Божу відправив 7 липня 1926 року в Яворові. Два-три місяці служив в Двернику сотрудником, пізніше 5 років був в Хмелі, а в 1932 році отримав парафію в Тісній. На цей час мені було вже три роки, сестрі – чотири.

5. Скільки осіб лишилося: Ніхто не залишився.
6. Скільки осіб переселено: Дев’ятеро, тата забрали по дорозі.
7. Скільки осіб пропало безвісти: 0
8. Скільки осіб іншої національності жило в селі:

В Должиці була одна польська родина, чотири циганські і одна жидівська. Інші були українцями. Разом мешканців села було близько 300-400 осіб. В Тісній було близько 250 українців, 200 поляків та 80-100 жидів.

9. Стан відносин з ними:

Ми мали з усіма добрі стосунки, ми жили добре. Пізніше, як вже почалися ті завірюхи, партизантки, як прийшло російське військо, зайняли наше приходство і зробили там штаб чи щось такого, а нас вигнали і ми три тижні жили у підвалі. Якийсь час по тому - знову військо, цього разу німецьке, і теж зайняли наш дім. Знову нас вигнали і ми мешкали на вершині в лісі, близько двох тижнів. Чим пояснити спалах польсько-українського конфлікту – я не знаю. Знаю тільки, що ми, поки були на рідних землях, не мали ніяких проблем ні з поляками, ні з жидами.

10. Опишіть залишений Вами маєток:

В Должиці було приходство і ми там мешкали. То був дерев’яний старий будинок під ґонтом, старий справді, тому тато планував будувати новий (а церква в Должиці була нова). Була також стодола, дровітня та стайня. Господарчі будинки були під стріхою. Там було десь 100 морґів поля, але в цьому були ліси, луки, управної землі ми мали менше. Постійно працював у нас паробок: їздив кіньми, боронував, орав, тато також допомагав. На жнива, сінокоси (сіножать) і на копання картоплі (маю навіть знимки) збиралося 7-8 людей. У господарстві ми мали 4 корови, 2 коні, свиня завжди була, кури, качки, гуси, як то на господарстві.

В. ПЕРЕСЕЛЕННЯ
1. Коли Вас вивезли? Початок травня. 2. Коли Вас привезли? В дорозі ми були близько двох тижнів.
3.1. Маршрут переїзду: Балигород – Лукавиця – Лідзбарк Вармінський – Лади (Ляуда)
3.2. Маршрут переїзду:

Мене і мамину сестру Галину (Кушнір) забрали в Балигороді (оскільки в той час ми були там на заробітках). Тобто ми навіть не були вдома і не знали, що діється. Не бачили також того, як родина пакувала речі в дорогу. Прийшла мама з татом, сказали, збирайтеся, треба їхати. Я не розуміла, що саме відбувається, адже телефонів не було... З Балигорода ми подалися на станцію Лукавиця. Там запакували нас до вагонів. Десь за 15 хвилин перед тим, як поїзд рушив, прийшли двоє чоловіків і сказали, щоб господар вийшов по провіант на дорогу. Тато вийшов з вагону і як пішов... Наступного разу ми побачили його лише через півтора року. Однак на той момент ми нічого не підозрювали. Через хвилину поїзд рушив і ми залишилися самі. Нас було п’ятеро дітей, з нами була також братаниця отця Дочили, на рік старша від мене, та мамина сестра, також мого віку. Мама мала тоді 42 роки, а тато 47 чи 49. Треба було б порахувати...

Точно не пам’ятаю, як довго ми були в дорозі, близько двох тижнів. Кінцевою зупинкою був Лідзбарк Вармінський. У вагоні ми були самі, цілою родиною, мали багато клунків. Коли поїзд зупинявся, тоді можна було сходити за водою чи їжею. Брали відра і у них наливали зупи, пам’ятаю, вона була така густа, щось таке чорне, але треба було щось їсти... Складно мені щось сказати про перебування у вагоні. Сиділи одні, контакту з іншими не було, лише коли була зупинка, тоді дозволяли піти за водою, трохи помитися.

З півроку, або більше, ми нічого не знали про місцезнаходження тата: де він, що з ним сталося, нічого не знали. Не можу пригадати, як ми довідалися, що тато в Явожні. Знаю тільки, що в якийсь момент почали приходити від нього карточки (поштівки). Раз у місяць приходили.

Тато пробув в таборі півтора року. Про Явожно розповідав дуже мало. Спочатку взагалі нічого не хотів говорити, можливо через те, що колишнім в’язням забороняли розповідати про перебування в таборі (я про це згодом довідалася). Думаю, що мамці щось казав, але нам, дітям, ні. Коли ми питали, відповідав: но, «гладили» мене по плечах (спині), гладили... І це все, що нам розповідав про Явожно. Очевидно, сильно били по ногах, тому що до кінця життя мав з ними клопіт.

Після повернення з Явожна пробув з нами близько двох місяців. Потім зголосився до курії в Ольштині, пройшов якийсь кількамісячний курс і почав працювати в костелі в Мальборку, де пробув приблизно 5-6 років. Мамця в той час жила з нами в Ляуді. Трохи працював і в Ельблонзі. Далі перенесли його до Дзежґоня (тоді вже поїхала до нього мамця), до костела, однак отримав також дозвіл відправляти Служби Божі у греко-католицькому обряді. В Дзежґоню був монастир, а в ньому каплиця і там батько почав відправляти українською. Дотепер там є церква. В Дзежґоню, у 1992 році, і помер. Мав вже 94 роки. Похований у Лідзбарку Вармінському. Тоді маму я забрала до себе - через 9 місяців померла і вона. Її також ми поховали у Лідзбарку. Там поховані і сестра, і брати, окрім Богдана, який спочиває у Дзежґоні. Всі вже повмирали, я одна лишилася. Смутне було наше життя…

4. Чи Ви знали куди їдете?

Поняття ми не мали, де нас везуть, що з нами буде, чи залишимося в Польщі, чи вивезуть за кордон – ми нічого не знали. Дуже переживали, оскільки тата забрали. Ми думали, що він запізнився, що лишився на станції в Лукавиці, а вони його відразу забрали до другого поїзду і до Явожна повезли.

5. Чи хто-небудь з Вашої родини повернувся в рідні сторони? Ні.
6.1. Речі які Ви привезли з собою (Релігійні)?: ----------
6.2. Речі які Ви привезли з собою (Побутового вжитку)?:

Передусім ми взяли постіль, вбрання, перини, подушки, горщики, тарелі, отаке щось. Також був стіл, якась шафа, ліжка. (Точний перелік привезених речей у кінці анкети. Він підготовлений на основі оригінального документу від 1949 р., де свідки підтверджують, що саме такі речі привезла з собою родина Хархалісів. ФЖД)

6.3. Речі які Ви привезли з собою (Речі особисті)?: -----------
6.4. Речі які Ви привезли з собою (Документи)?: -----------
6.5. Речі які Ви привезли з собою (Інші)?: -----------
7. Які з них збереглися? В мене нічого немає.
8. Чи могли б Ви передати їх (повністю або частково) для музею? -----------
9. Чи заховали Ви які-небудь предмети в місті звідки Вас вивезли? Ні.
Г. НОВЕ МІСЦЕ
1. Куди Вас переселили?

Нас привезли до Лідзбарка Вармінського. Розвантажили з вагонів, всі речі ми звалили у кучу. Перші три ночі ми кочували на наших клунках на залізничній рампі. Пізніше нас завезли до Ляуди (тоді це було село Лади).

2. Які умови Вам надали?

В Ляуді ми заїхали до солтиса Ґєрульського, дуже порядного чоловіка, який нас прийняв, оскільки хата, яку нам приділили, не була придатна для життя. Перші три тижні ми мешкали у нього, він дав нам таку велику кімнату. За цей час ми приводили до ладу наш новий дім, малювали, ремонтували, порядкували і врешті перенеслися туди. В цьому домі ми мали два маленькі покої (кімнати), а осіб нас було багато. Було дуже тісно, в одному покої довелося поставити три ліжка на шість осіб. Мамця з наймолодшим Богданом спали в маленькому покоїку окремо.

Дали нам п’ять чи сім гектарів землі. Треба було якось починати жити. Була весна, отже ми ще встигли зробити якісь грядки, посадили трохи картоплі, моркви, петрушки. Але ще треба було на щось жити, тому коли були жнива, викопки (копання картоплі) чи якісь інші роботи в полі, ми ходили на заробітки до господарів (поляків) з-за Буга, які поселилися тут раніше.

Першою працю знайшла моя найстарша сестра Дозя – в ґміні (районній адміністрації). Там секретарем був такий Роман Коморовський, він досить прихильно ставився до нас і полагодив роботу для Дозі. Сестра пропрацювала там добрих десять років, може й довше. Братаниця Стефка була на господарстві.

Зеньо пішов працювати до пекарні в Лідзбарку, а все наніч, і зранку приносив нам хліб. Ми дуже тішилися, що маємо хліб. З Ляуди до Лідзбарка було 5 кілометрів. Якось ми всі давали собі ради. Згодом, по одному, переїжджали до Лідзбарка Вармінського. Першим зробив це брат Любко. Знайомий Любка сказав йому, що є порожнє помешкання біля костелу в Лідзбарку, і він став там жити. Вдалося здобути приписку. З часом, по одному, всі ми переїхали до Лідзбарка. В Ляуді ніхто не лишився.

3. Яку картину Ви побачили на новому місці?

Наша хата, що була нам приділена, не надавалася для життя. Дах там був, але вікна треба було направляти, таке там все було просто зруйноване.

4. Чи зазнавали ви утисків на новому місці?

Ні, я б сказала, ні. Було інше. От дивіться. В 1947 році нас привезли сюди. Не скажу, що всі погано до нас відносились, проте… завжди ми були на другому місці, ми були другосортні.

Наприклад, пішла я працювати до районного об’єднання селищних спілок (Powiatowy Związek Gminnych Spółdzielni - PZGS). Пройшли три тижні - звільнили. По-перше, я не дуже вільно розмовляла польською (а тепер все навпаки), по-друге – погано писала. Адже я закінчила українську школу, хоча починала вчитися в польській. Отже, мене звільнили, хоча якби я пропрацювала там два, три, чотири місяці, то я б дала собі раду. А так, я почала почувати себе ні до чого не придатною, неповноцінною людиною.

Через деякий час я знову почала шити, а потім один чоловік запропонував мені працювати в книговодстві. Трактували мене добре. Я змінювала місця роботи, якщо хтось пропонував мені щось краще. Так я пропрацювала до 1990 року і пішла на пенсію (остання праця – робота в Спілці Інвалідів). На пенсії я вже 24 роки.

Напередодні нашого прибуття в 1947 році солтису Ґєрульському (він нам через 3-4 роки сам про це розповів) дали наказ тримати сокиру під рукою та все замикати, тому що приїдуть бандити та злодії. Таку дали йому інформацію про нас. Солтис був поляком, але незважаючи на інформацію від влади, ставився до нас добре. Поляк, але дуже прихильний. На жаль рано помер. Колись його дружина сказала мені, що для них ми були неначе родина.

Переслідувань як таких не було. Окрім солтиса нам помагав польський священик Людвік Серевіч, який походив з Волині. Він, можна так сказати, неначе під свою опіку нас взяв. Ми йому вдячні. Тут похований, в Лідзбарку...

5. Де і коли ви почали відвідувати церкву?

Щонеділі з Ляуди ми ходили до костела в Лідзбарку Вармінськім. Коли і куди ходили до церкви пам’ятаю погано, можливо це було Добре Місто.

6. Як склалася доля Ваших дітей та рідних?

Я працювала в ґеесі (районна спілка «Фермерської Самодопомоги») як книговодка, а мій (майбутній) чоловік часто їздив на мотоциклі до Рунова на работу, також працював в ґеесі як книговод. Не раз і не два, коли їхав, бачив, як я несу траву в мішку чи що там, бо там недалеко було моє поле (потім мені про це розповідав). Ми не були знайомі. Через кілька років звільнили нашого книговода в Лідзбарку, бо він любив випити трохи, і тоді мій майбутній чоловік прийшов працювати на його місце, став головним книговодом. І так все почалося. Він був поляком (десь з околиць Сєрпца), але знав, яка моя національність. Моя мама його запитувала: чи ти розумієш, з ким ти хочеш одружитися? Відповідав – так, все добре. Згодом виявилось, що він польський шовініст.

Одружилися 1952 року, вінчалися в костелі в Лідзбарку Вармінськім (вінчав нас мій тато, разом з о. Дочилою та місцевим латинським парохом Козакевичем). Подружжя виявилось не дуже щасливим. От поїхали ми провідати моїх батьків. Як я можу з ними розмовляти по-польськи! Мамка звертається до мене по-українські, я їй по-українськи відповідаю. Йому це не подобалося. З цього почалися проблеми. З того часу я їздила на свята до рідних сама, щоб наговоритися по-українськи, а він лишався в дома. Так то було...

В мене була подруга з Ляуди, Туся Ревакович (в майбутньому її син Роман став диригентом хору «Журавлі»). Як вона до мене приходила, то розмовляли по-українськи. Коли вона вже пішла – чоловік вже до мене не обзивається, вже такий... І так було постійно. Через це, коли ми десь були удвох з чоловіком і ми зустрічали моїх рідних чи українських знайомих, я намагалась не відзиватися, мовчати. Так було до кінця... Не зовсім до кінця, бо коли почав хворіти – а він хворів десь три роки – тоді, чи я до церкви пішла, чи що, то він вже не звертав уваги. А раніше було так. Коли почалася наша відправа в Лідзбарку, я запропонувала, щоб в одну неділю ми відвідували костел, а в іншу – церкву. Він нічого не сказав. І ось я пішла з ним до костела, але він до церкви йти не захотів. І так було кілька разів. Я вирішала тоді не ходити до костела. І так вже до нині є. Змінився тільки коли захворів на рака. Тяжко хворів. Тоді вже не нарікав на мене.

Треба сказати, що чоловік був працьовитий, не бив мене, не курив, не пив. Але мене дуже мучило те, що знав про те, ким я є і, все-одно, так поводився зі мною.

7. Ваші діти знають українську мову? Ні.
7.1. Так - Де вивчили? ---------
7.2. Ні - Чому?

Нам народилося двоє дітей. Вони слабо розмовляють українською. Якщо я вдома не могла... Чи справді не могла... Такі були обставини, що вдома ми говорили польською, відповідно так і діти говорили. До того ж, повінчалися з особами польської національності. Можна сказати, що мої діти виросли на поляків.

8. Ваші онуки знають українську мову? Ні.
8.1. Так - Де вивчили? ---------
8.2. Ні - Чому? ---------
9. Чи є у Вас світлини нового місця? Ні.
Д. КОНТАКТИ З УПA
1.1. Чи в селі були криївки УПА? Ні.
1.2. Чи в селі були криївки УПА? Здається, ні.
2. Яке Ваше ставлення до УПА? Позитивне.
3.1 Я контактував з УПА:

Я точно не знаю, хто саме з нашого села був в УПА, але такі з певністю були. Можливо контактував з УПА сусід. Його сина, Шидивара Григорія, застрілили польські військові. Він виходив з хати, а мешкали вони біля дороги, і ось військо надійшло і пристрелили хлопця.

3.2 Я був у складі УПА: Ні.
3.3 Я допомагав/сприяв УПА (добровільно):

Раз чи два рази мені доручили занести щось... Що це точно було – не знаю, бо це було загорнене. Пам’ятаю, що один раз мені доручили занести це на приходство отця Габака. Вечорами додому приходила партизантка наша і російська. Наші були дуже часто. Як шарівка (сутінки) починалася, то вже видно було, що ідуть чи їдуть на конях з гори, то ми вже знали, що в дома будуть гості. Повечеряли, от так. Бувало і снідали у нас. Можна отже сказати, що по мірі своїх можливостей, ми допомагали нашим партизанам.

3.4 Хтось з моєї родини був у складі УПА:

Моєї мами сестра Ярослава Кушнір, Славка, трохи щось там мала спільного з упівцями. Але потім вона якось зникла, а десь після року ми довідалися, що вона перетнула кордон і дісталася дому своєї родини, це було біля Львова, в Івано-Франковому (давніше Янів).

4. Чи мали Ви зброю у період перед переселенням? Ні.
5. Чи перебували Ви під арештом? Ні.
Е. ДОДАТКОВА ІНФОРМАЦІЯ
1. Звичаї втраченої батьківщини:

На кожні великі свята цілою родиною ми їхали підводою до церкви в Тісній. Потім верталися з церкви, і якщо це був Великдень, вдома стіл вже був приладжений для освячення. Всі були голодні і з нетерпінням чекали тата. Тато святив в Тісній на самому кінці, оскільки до того їздив ще до інших церков святити: святив в Габківцях, Лішній, Кривому. Там всюди були церкви, всюди збиралися люди і чекали священика.

Так само і на Різдво: Свята Вечеря, сіно під обрусом, подарунки під ялинкою для дітей (для наc це було дуже важливе), все урочисто.

На Йордан воду святили в Тісній, тільки в Тісній, тому туди прибували мешканці з інших сіл. Святили біля церкви, там була річка і як був мороз, вирубували ополонку, там було свячення. Кожен брав собі воду і розходилися по хатам.

На Миколая батьки говорили нам, що мусимо бути чемні, якщо хочемо щось отримати від Миколая, а Миколай про все знає. Зранку, хто перший збудився, той відразу заглядав під подушку, чи щось дістав, чи ні. А Зеньо казав весь час: я ляжу, але спати не буду, бо хочу злапати Миколая за бороду. Ні разу йому це не вдалося. І так то було... Такі дитячі, добрі спомини. Люблю згадувати все, що було в моєму житті до 18 року, а вже тут… все зовсім інакше, зовсім інакше життя. Там (на рідних землях) життя було безтурботне, щасливе…

2. Чи відвідували Ви свою батьківщину?

З Хмеля нічого не пам’ятаю, але колись я туди поїхала. Там залишилася церква, в якій мене хрестили, тепер, правда, перероблена на костел. Всього відвідувала свої сторони десь три рази. В рідні сторони я мало їздила, частіше батьки, і брати... Одного разу я поїхала з чоловіком та дітьми, але вони не побачили там нічого особливого. Казали, ну і що тут такого, ліси і ліси, і що тут такого... Більше їхати не хотіли.

Я ніколи не планувала вертатися в рідні сторони, бо там не було вже до чого повертатися. Наше село спалили відразу після виселення, також наше приходство. Церкву розібрали мабуть в 1950-их роках, а дошки призначили на будівництво пожежної станції в Тісній.

3. Чому ви не виїхали в Україну?

Ми їхати не хотіли, але нас все одно взяли. Я пам'ятаю лишень, як ми їхали на підводі, завалені клунками, бо то валіз чи чогось такого не було, і ми втекли. Нас везли в сторону Балигорода, але куди конретно мали нас завезти, того я щось не пам’ятаю. Ми на возі домовились, що будемо втікати, тому коли військові трохи відійшли в сторону, тоді ми звернули до лісу і втекли. Повернулись додому. Таким чином, на Україну ми тоді не поїхали. Чи то Україна була, чи Росія, навіть не знаю, як сказати...

4. Що в житті було головне?

Не знаю, що сказати... Не треба бути ворогом для когось, потрібно шанувати інших людей.

5. Чому Вас переселили?

Мені важко сказати, ніколи про це не задумувалася. Не задумувалася, але жаль в серці є. Жаль спрямовую до поляків, частину, а частину до Росії. Питання було інакше: чому все це так сталося? А ще я думала, що якби не акція «Вісла», моє життя пішло б іншим шляхом...

Є. ДОДАТКОВА ІНФОРМАЦІЯ
1. Інше:

Мені здається, що українців в Польщі буде щораз менше. Не раз чую біля церкви: дорослі між собою розмовляють українською (буває і по-польськи), але та ж доросла мама, коли звертається до малої дитини, то вже по-польськи. Чому? Та певно тому, що і вдома до дитини говорить по-польськи. Можливо, є і такі, які досі бояться розмовляти по-українськи. На моїй вулиці мешкають самі поляки (вони знають, що я греко-католичка, може і не всі, бо тепер тут багато нових людей). Зараз нікого з них тут немає, але якби хтось з них був би присутній, то я з вами мабуть розмовляла б польською. Но не знаю, може і ні...

Мені здається, що все йде до того, що все менше буде українців в Польщі (мова йде про українців з покоління акції «Вісла» - ФЖД). Важко мені сказати щось на цю тему.

Ще вам скажу: вдома батьки кликали до мене «Неля», до сестри Теодозії зверталися «Дозя», до брата Богдана – «Бобо», Зенон був «Зеньо», а Любко був «Любко».


Документ-підтвердження про привезене майно:

Засвідчення

Ми, нище підписані: Олена Кушнір, дочка Михайла, нар. в 1929 р., власниця тимчасового посвідчення особи, виданого Адміністрацією гміни в Тісній, Ліського повіту, Ряшівського воєводства 12 квітня 1947 року, котра на цей час проживає в с. Лади, гміни і повіту Лідзбарка-Вармінського, і Ян Шидивар, син Миколая, нар. в 1922 р., власник тимчасового посвідчення особи, виданого Адміністрацією гміни в Клембові, повіту Лідзбарка-Вармінського, Ольштинського воєводства, 5 листопада 1947 року, номер 2/8/47, котрий на цей час проживає у с. Юрандово, гміни Клембово, повіту Лідзбарка-Вармінського – будучи свідомими наслідків фальшивого свідчення і на підставі наших неупереджених відомостей засвідчуємо та стверджуємо власноручними підписами, що добре і особисто знаємо громадянку Євгенію ХАРХАЛІС, д. Михайла, нар. 6 лютого 1906 року, на даний момент проживаючу в с. Лади, гміни і повіту Лідзбарка-Вармінського, очевидно і фактично переселена з Ряшівського воєводства прибула до с. Лади у травні 1947 року., привезла з собою свої власні меблі та речі, а саме:

-одну світло шафу, зроблену з ясеня;

-дві нічні шафки, світлі, зроблені з ясеня;

-чотири ліжка, світлі, зроблені з ясеня;

-одне ліжечко біле, бляшане;

-один стіл, великий, розсувний, дубовий, темний;

-один стілець, маленький, темний;

-одну швейну машинку з педаллю марки «Kayzer», № 1229242;

-вісім крісел, світлих, з них чотири дубові, а чотири з ясеня;

-дві табуретки;

-одну тахту, покриту полотном;

-сім великих настінних килимів;

-один малий килимок;

-чотири великі фіранки в сітку;

-два хутра чоловічі;

-одне хутро жіноче;

-три перини;

-дванадцять подушок;

-чотири ковдри;

-білизна, постіль та одяг;

-посуд кухонний та столовий;

-віз на пару коней;

-плуг на одну скибу;

-одну канапу;

-одну цинтрафуґу на 12 літрів.

Кушнір Гелена, Іван Шидивар, нотаріус Францішек Жужак. Печатки.

(Копія оригіналу документу в додатку до анкети- ФЖД)


Анкету записав Роман Крик, письмову форму редагувала Катерина Бедричук

 
do góry ↑
[ankieta w j.polskim] [ankieta українська] [ankieta english]
[fotografie do ankiety] [pliki do ankiety]
Ankieta english
A. MAIN DETAILS
B. FAMILY & LOCATION DETAILS
C. RESETTLEMENT
D. THE NEW PLACE
E. CONTACTS WITH UPA
F. ADDITIONAL INFORMATION
G. INFORMATION
 
A. MAIN DETAILS
1. Application Date: 03.05.2014 2. Application Reference Number:
3. Surname, Name, Paternal Name: brak


4. Date of Birth: 03.05.1909 5. Place of Birth:
B. FAMILY & LOCATION DETAILS
1.1. Place of Residence before deportation:
1.2. Place of Residence before deportation (information):
2. Age at time of deportation: 3. Religion: dark
4. Number of family members at the time of deportation/ resettlement:
5. Number of family members left:
6. Number of family members deported:
7. Of which went missing:
8. Number of people of different nationalities resident in the village? 9. Inter-ethnic relations could be considered?
10. List your lost assets/property:
C. RESETTLEMENT
1. When were you deported? 2. When did you arrive?
3.1. Deportation Itinerary:
3.2. Deportation Itinerary (information):
4. Did you know where you were being deported to?
5. Have any of your relatives returned to your homeland?
6.1. What personal items did you take with you - Religious:
6.2. What personal items did you take with you - Household objects:
6.3. What personal items did you take with you - Personal belongings:
6.4. What personal items did you take with you - Documents:
6.5. What personal items did you take with you - Other:
7. Of these items, what is left?
8. Would you be prepared to donate these (in whole, or in part) to the museum?
9. Did you hide any of the items that you brought with you?
D. THE NEW PLACE
1. Where did they deport you to?
2. What amenities were you granted?
3. What did you see when you arrived at your new place of settlement?
4. Did you encounter any persecution?
5. Where & when did you start going to church?
6. How did your children fare?
7. Do your children know Ukrainian?
7.1. Yes - Where did they learn it?
7.2. No - Why?
8. Do your grandchildren know Ukrainian?
8.1. Yes - Where did they learn it?
8.2. No - Why?
9. Do you have photos of your new place of settlement/residence?
E. CONTACTS WITH UPA
1.1. Were there UPA bunkers in the village?
1.2. Were there UPA bunkers in the village (information)?
2. What is your view of UPA?
3.1 I contacted UPA:
3.2 I was part of UPA:
3.3 I helped/facilitated UPA (voluntarily):
3.4 Were any of your family in UPA?
4. Did you ever hold firearms before the period that you were deported?
5. Were you ever arrested?
F. ADDITIONAL INFORMATION
1. Lost customs/traditions of your homeland:
2. Have you visited your homeland?
3. Why did you not choose to live in Ukraine?
4. What was your priority in life?
5. Why were you deported/resettled?
G. INFORMATION
1. Information

 
do góry ↑
Fotografie
„Kliknij” na miniaturke by zobaczyc zdjęcia w galerii.



 
do góry ↑
Wspomnienia


Na tę chwilę brak jest w naszej bazie wspomnień osoby, której ankieta dotyczy.

 
do góry ↑
Pliki


  • Plik do pobrania

  •  
    do góry ↑
    VIDEO


    Na tę chwilę brak jest w bazie plików (filmowych, dźwiekowych, itp.)
    powiązanych z niniejszą ankietą.

    „Człowiek pozbawiony korzeni, staje się tułaczem...”
    „Людина, яку позбавили коренів стає світовим вигнанцем...”
    „A person, who has had their roots taken away, becomes a banished exile...”

    Home   |   FUNDACJIA   |   PROJEKTY   |   Z ŻYCIA FUNDACJI   |   PUBLICYSTYKA   |   NOWOŚCI   |   WSPARCIE   |   KONTAKT
    Fundacja Losy Niezapomniane. Wszystkie prawa zastrzeżone. Copyright © 2009 - 2024

    stat4u

    Liczba odwiedzin:
    Число заходжень:
    1 697 481
    Dziś:
    Днесь:
    111