Fundacja Losy Niezapomniane cien

Home FUNDACJA PROJEKTY Z ŻYCIA FUNDACJI PUBLICYSTYKA NOWOŚCI WSPARCIE KONTAKT
PROJEKTY - Ukraińcy
cień
Ankiety w formie nagrań video

Відеозаписи зі свідками
Wersja: PL UA EN
Losy Niezapomniane wysiedlonych w ramach AKCJI „WISŁA”

Świadectwa przesiedleńców - szczegóły...
cień
Ankieta (0389)
Smut Jan, s. Dymitra i Kseni z d. Kozubal,
ur. 22.08.1935

Werchrata, były powiat Rawa Ruska, po wojnie [II światowej] powiat Lubaczowski.

Rodzice też pochodzili z Werchraty, mama była z przysiółka, nazywał się Dahany. Mieszkali w Werchracie.

 
do góry ↑
[ankieta w j.polskim] [ankieta українська] [ankieta english]
[fotografie do ankiety] [wspomnienia] [pliki do ankiety] [video do ankiety]
Ankieta w j.polskim
A. METRYKA ANKIETY
B. NAJBLIŻSZA RODZINA I STRONY RODZINNE
C. PRZESIEDLENIE
D. NOWE MIEJSCE
E. KONTAKTY Z UPA
F. INNE ZAGADNIENIA
G. UWAGI
 
A. METRYKA ANKIETY
1. Data wywiadu: 22.01.2013 2. Numer kolejny: 0389
3. Dane osobowe uczestnika /uczestników wywiadu: Smut Jan, s. Dymitra i Kseni z d. Kozubal,

Olsztyn
Polska - Польща
4. Data urodzenia: 22.08.1935 5. Miejsce urodzenia:

Werchrata, były powiat Rawa Ruska, po wojnie [II światowej] powiat Lubaczowski.

Rodzice też pochodzili z Werchraty, mama była z przysiółka, nazywał się Dahany. Mieszkali w Werchracie.

B. NAJBLIŻSZA RODZINA I STRONY RODZINNE
1.1. Miejsce zamieszkania przed przesiedleniem: Werchrata.
1.2. Miejsce zamieszkania - OPIS
(przed przesiedleniem):

Ogółem Werchrata miała ponad 300 numerów. Mieszkańców było 3500-4000 razem z przysiółkami, których było ponad 10. Z przysiółków prawie wszystkich wysiedlono do Ukrainy. Przetrwał tylko jeden przysiółek – Mryhłody, oni tak w lesie byli, nawet akcja „Wisła” go nie dotknęła.

Z naszej wsi wysiedlono podczas akcji „Wisła” ponad połowę mieszkańców. Z Werchraty, z wioski, wysiedlali [do Ukrainy], ale nie tak wielu. Ludzie byli bardzo dobrze zorganizowani, powiadamiali się wzajemnie gdy ktoś nadchodził, grabieżcy, czy coś takiego. Komunikacja była bardzo dobra, bo w ciągu 5-10 minut już cała wieś wiedziała, kto i po co przyszedł.

Wieś była w miarę postępowa, była świetlica, gdzie organizowano przedstawienia i koncerty teatralne. Był chór cerkiewny. W cerkwi odbywały się wszystkie przedsięwzięcia kulturalne, i to było z okazji nabożeństwa. Ludzie wychodzili z cerkwi, tam była świetlica, szli do świetlicy. Była duża sala, scena… Tam się wszystko odbywało.

Gd Niemcy wtargnęli na terytorium Polski, a potem do Związku Sowieckiego… W 1942, zdaje się, że w 1943 r., zacząłem chodzić do szkoły i dwa lata uczyłem się w Werchracie, w czasie okupacji. Potem, w 1944 r., przyszły wojska sowieckie i poszły dalej w stronę Berlina.

Chcę opowiedzieć historię, którą pamiętam, jak do Werchraty przyszli żołnierze Armii Czerwonej. Jechali z bagażami, z amunicją, jechali wozami. Wyszedłem na drogę przed stodołą, przed bramę. Za mną stała sąsiadka, młoda kobieta. Żołnierz pyta: „Do Berlina daleko?”. „Oj, daleko, daleko, panie!” Kolejny żołnierz powtarza to samo. 50 metrów z tyłu jedzie taki z wozem, ale te konie ledwo idą… Pomyślałem wówczas: do Berlina tymi końmi to oni na pewno nie dojadą!

Ale zatrzymali się przy naszej bramie, wozak zaszedł na podwórze, gdzie stał mój tato, pyta: „Macie konia?”. „Nie, panie towarzyszu, nie mam!” Wtedy zajrzał do jednego chlewa, potem do drugiego, do stajni, a tam koń. Wziął tego konia, zaprzągł, a nam zostawił takiego poranionego, ledwo żywego.

To było latem 1944 roku. Zapamiętałem takie wydarzenie. Rodzice poszli na pole do pracy, bo to był czas żniw. A ja miałem pilnować krów. Gdzieś 100 metrów od naszych budynków płynęła rzeka Rata. Nieopodal tej rzeki pasłem krowy. I raptem słyszę – seria wystrzałów. Patrzę, 200 metrów ode mnie pasł krowę taki dziadek, miał 75 lat. I ucieka z tą krową, biegnie. Potem była następna seria. Podniósł obydwie ręce do góry i upadł. Pomyślałem, że udaje. A okazało się, że został zabity. Miałem wtedy 9 lat.

Nadjechali od strony cerkwi, po drugiej stronie rzeki była droga. Jechali tą drogą w kierunku Monastyru. Podjechali naprzeciwko mnie. Patrzę: jest jeden wóz, dwa zaprzęgnięte konie, a z tyłu idzie trzech młodych chłopców z wyciągniętymi przed siebie rękami (mieli po 20 lat). Nie mogłem zorientować się dlaczego trzymają w ten sposób ręce. A okazało się, że byli przywiązani drutem do wozu. To byli chłopcy z naszej wsi. I proszę sobie wyobrazić, widzę, że dwóch siedzi z przodu, dwóch z tyłu, a ten pośrodku leżał, wystawił automat „pepeszę” i wycelował w moją stronę. Pomyślałem, że jestem małym chłopcem i on nie będzie do mnie strzelać. Ale kiedy usłyszałem świst kul koło głowy, zacząłem uciekać. Trzeba przyznać, że miałem dużo szczęścia. 70 metrów (gdy byłem w Werchracie to zmierzyłem) było między nami. Uciekałem i ani jedna kula nawet mnie nie drasnęła. Wbiegłem na podwórze, a liście jeszcze szeleściły od kul, od tych wystrzałów.

Okazało się, tych trzech mężczyzn zabrali z pola, pracowali przy żniwach, zajechali do Monastyru (to był przysiółek, odległy 2-3 km od Werchraty), tam zatrzymali się i wszystkich trzech po prostu zamordowali.

Tak się złożyło, że na drugi dzień, nie pamiętam, czy mama, ale chyba mama mówi, że przywieźli zabitych i koło mleczarni, koło cerkwi, nad rzeką myje ich mama. Pobiegłem z kolegą żeby zobaczyć. Faktycznie, dwóch, to byli bracia. Matka spojrzała na nas, i powiedziała: „Nie chciałabym, żeby, gdy podrośniecie, spotkało was coś podobnego, co spotkało moich synów”. Oni byli… już nawet nie chcę mówić w jakim stanie – nie zabici, a zamordowani.

Mówili, że to była kompania odwetowa, oddział z Wołynia. Mścili się. Nie chcę tego więcej komentować.

Zamordowani chłopcy, ci bracia, mieli – jeden 19, a drugi 20 lat, trzeci był w podobnym wieku, też miał gdzieś 20 lat. Nie byli partyzantami. Pochowano ich w Werchracie w zbiorowej mogile, tam jest pomnik, i ich nazwiska są na tym pomniku. Bracia mieli nazwisko Dymczyn, a trzeciego nie pamiętam.

Straszne rzeczy się działy, gdy napadali na wieś w celach rabunkowych. Napadali polscy wojskowi, ORMO [ochotnicza rezerwa milicji obywatelskiej], wojsko przychodziło często.

Szedł oddział, chyba z Horyńca, na grabież. Moje zadanie zawsze było takie samo: tato wsadzał mnie na konia i kazał uciekać do lasu. No więc tato [mówi]:
– Uciekaj koniem do lasu!
– Ale gdzie?
– Tam, gdzie wszyscy.

No to pojechałem. Półtora kilometra za wsią, w lesie, wszyscy tam stoimy, w pewnym momencie nadeszli partyzanci z UPA. Chyba cała czota, bo było ponad 10 osób, szli w szyku wojskowym, w 4-6-metrowych odstępach, gęsiego. Poszli w tym kierunku, aby odciąć im [Polakom] drogę do Horyńca, gdy będą wracać z nakradzionym. Słyszę, jak starszy chłopiec mówi: „Oj, dostanie się zaraz Polakom!”.

Gdzieś po godzinie usłyszeliśmy strzały. Dwa-trzy razy wystrzelili i cisza. Co się stało? Okazało się, że oni tylko parę razy wystrzelili w powietrze, aby odegnać Polaków od zdobyczy, żeby zostawili wszystko, co nakradli. I rzeczywiście, Polacy uciekli. Nawet koń sąsiada, którego ukradli, wrócił z powrotem na podwórze. Sam przybiegł. Ludzie wszystko pozabierali, ucieszyli się. Ale nie na długo.

Późnym wieczorem przyszli znowu, pewnie ci sami. Weszli do domów na początku wsi, zabrali 6 mężczyzn do Horyńca. Po jakimś czasie wrócił tylko jeden, inni stracili życie. Takie to były czasy. To był 1945 rok lub początek 1946.

2. Wiek w trakcie przesiedlenia: 12 3. Wyznanie: Grekokatolickie.
4. Stan najbliższej rodziny przed przesiedleniem:

Nasza rodzina składała się z 6 osób: rodzice i czworo dzieci – dwie siostry, ja i brat. Siostra była najstarsza, miała wtedy 14 lat, ja miałem 12 lat, gdy wyjechałem z akcją „Wisła”. Mieszkaliśmy wszyscy razem w rodzinnym domu.

5. Ile osób zostało na miejscu: 0
6. Ile osób przesiedlono: 6
7. Ile osób zaginęło:

Z mojej bliskiej rodziny nikt nie zaginął.

Szwagier mojego taty zmarł, w pierwszym dniu wojny zastrzelili go Niemcy. Wojna zaczęła się w ten sposób, że Niemcy napadli na Związek Sowiecki. Za Werchratą, gdzieś 3 km, była granica. I właśnie od Werchraty, od Monastyru zaczęła się wojna.

Szwagier tam mieszkał, gdy strzelanina ucichła poszedł nakosić koniczyny dla krowy, i Niemcy go zastrzelili. Nazywał się Mazur.

Wiecie, mnie to zdziwiło, bo potem oficer przyszedł do ciotki i przeprosił, powiedział, że to była pomyłka. Pogrzeb zorganizowali na swój koszt. To, wiecie, trochę zdziwiło…

8. Ile osób innej narodowości /pochodzenia mieszkało we wsi:

Były rodziny żydowskie, chyba cztery. Była karczma.

Polskich rodzin było bardzo mało, dwie lub trzy. Rozmawiali po ukraińsku, bo gdy chodziłem do szkoły, to siedziałem w jednej ławce z Polakiem, Leontowiczem, ale nigdy nie słyszałem od niego żadnego polskiego słowa. Dopiero gdy zaczęliśmy naukę języka polskiego, wówczas był lepszy ode mnie. Miał lepsze podstawy.

9. Jak ogólnie wyglądały kontakty z nimi?

Konfliktów na tle narodowościowym nie było. Nie słyszałem o czymś takim.

Mój tato zmarł dosyć wcześnie, rozmawiałem z teściem, który pochodził z Bałajów k. Lubaczowa. To on mi powiedział, że żadnych konfliktów nie było. Mówił, przychodziły nasze święta, ukraińskie, Polacy siadali do stołu i gościli się, i na odwrót, gdy przychodziły polskie – ich zapraszano.

Wodę podczas święta Jordanu wspólnie święcili polscy i ukraińscy księża.

Nasza wieś była czysto ukraińska, nie można więc powiedzieć – były konflikty, czy nie. Nie było ich w ogóle, dlatego, że nie było Polaków.

[Skąd więc wzięła się wrogość między narodami?] Moim zdaniem, to po prostu narastało. Trzeba byłoby wrócić do historii. Wołyń. Mówią, że to taki punkt zapalny i Polacy nie potrafią zrozumieć, jak mogło dojść do czegoś takiego. Ale to musiało się stać. Trzeba zaznaczyć, że Polska najechała Ukrainę, robili, co chcieli. I, na przykład, w okresie międzywojennym, Ukraińcy nie mieli nic do powiedzenia. Musieli wykonywać polskie polecenia, w urzędach panował język polski, chociaż tam byli przeważnie Ukraińcy, byli tam większością. Nie dopuszczano [Ukraińców] do szkół. Jeśli już ktoś ukończył średnią lub wyższą szkołę, pracę mógł dostać w centralnej Polsce, aby nie szerzyć ukraińskości [na ziemiach ojczystych dla Ukraińców].

A proszę sobie wyobrazić jeszcze coś takiego. Oto teraz słyszę, bo mam ukraińską telewizję: Metropolita Szeptycki w 1911 r. pojechał do Wiednia, gdzie odbywał się kongres tzw. panów. I on tam występował w roli przedstawiciela narodu ukraińskiego. I on, jak przedstawiciel narodu ukraińskiego, zgłosił bardzo ważną sprawę, aby otworzyć [ukraiński] uniwersytet we Lwowie. Już w 1913 r. cesarz austriacki wydał dekret o utworzeniu ukraińskiego uniwersytetu we Lwowie. Natomiast Polska, przedwojenne państwo polskie, choć i zobowiązała się stworzyć wyższą szkołę – ukraiński uniwersytet, w okresie 20 lat tego nie zrobiła. Nasi studenci Ukraińcy, ci, którzy byli bogatsi, studiowali na Zachodzie – w Berlinie, Wiedniu, Pradze, niektórzy na polskich uniwersytetach, bo ukraińskiego nie było.

To narastało…

10. Jak wyglądał pozostawiony majątek Pana/Pani rodziny:

W okresie międzywojennym moi rodzice ciężko pracowali, gdyż każdy rolnik chciał mieć jak najwięcej ziemi. Mieliśmy około 8 morgów, ale wieś była dosyć dobrze zorganizowana, bo miała nawet swoją kasę zapomogo-pożyczkową. A kasjerem w tej kasie był mój tata Dymitr Smut.

No, jak nie patrzeć, miał już władzę i tak się stało, że niedaleko od naszego pola ktoś sprzedawał ziemię. I proszę sobie wyobrazić, wziął z tej kasy zapomogowej pożyczkę 2200 złotych na procent.

Skąd pochodziły te pieniądze? Te pieniądze pochodziły z ...po prostu z wpisowego. Ci, którzy chcieli należeć do tej kasy, wpłacali, i potem każdemu przydzielano pożyczkę. I tę ziemię tato kupił za pożyczone pieniądze.

Tato bardzo ciężko pracował i w ciągu 3,5 lat spłacił tę pożyczkę. Chcę powiedzieć, że w tym czasie krowa kosztowała 100 zł. Czyli trzeba było po prostu sprzedać 22 krowy, żeby [spłacić]. No, nie tylko krowy, coś jeszcze sprzedawał. Tato naprawdę ciężko pracował. Ale ludzie byli zadowoleni, cieszyli się.

C. PRZESIEDLENIE
1. Kiedy Panią/Pana wywieziono? W maju 1947 r. 2. Kiedy Panią/Pana przywieziono? Jechaliśmy ponad 2 tygodnie. Dosyć długo.
3.1. Trasa przejazdu: Werchrata – Horyniec – Bełżec – Olsztyn – Czerwonka – Lidzbark Warmiński – Miłogórze
3.2. Trasa przejazdu (ewentualny opis rozszerzony):

W maju 1947 roku wywieźli nas na „ziemie odzyskane”. Punkt zbiorczy był w Horyńcu, potem samochodami i wozami nas przewieźli do Bełżca, tam załadowali.

Wiem, że jechaliśmy przez Olsztyn, Czerwonkę do Lidzbarka Warmińskiego, tam nas wyładowali.

Transport był dosyć duży, bo składał się z 96 wagonów. Ciągnęły go dwa parowozy. Cała wieś tam była, nie została ani jedna rodzina. Kto tylko żył, tego wysiedlili.

Jeden wagon dali na 3 czy 4 rodziny, na inwentarz, tam stały krowy, konie i inne... A ten wagon, w którym my jechaliśmy, to tam były chyba 3 rodziny, było tam zboże, całe podręczne mienie, tam to wszystko było.

W Bełżcu, gdy nas załadowali, podchodzi do taty partyzant, to był brat szwagra, Mazur, chyba Ołeksa, brat tego zabitego, on był w UPA. Bali się go brać z sobą, ale zgodzili się i powiedzieli, żeby wsiadał do wagonu i jechał z nimi. Ale w razie czego... Oni przygotowali się: worki ze zbożem leżały złożone jeden na drugim aż prawie do sufitu, ubrali go w biały kożuch i powiedzieli, że w razie czego ma wskakiwać na te worki i odwrócić się plecami, żeby wyglądało tak, niby tam worek leży.

I rzeczywiście, na stacji przyszło dwóch pijanych wojskowych i zaczęli: ”Wy tacy siacy Ukraińcy, ja was wszystkich tu rozstrzelam! Dawać dokumenty!”. Ci, którzy tam byli, mieli dokumenty i pokazali, a tego nie zauważyli. I wyszli. Powiedział wówczas: „Jakie szczęście!”.

Dojechał z nami do Lidzbarka. W Lidzbarku nas skierowali do [nowego] miejsca zamieszkania w Miłogórzu. Zamieszkał z nami. Zaczął robić buty, znał się trochę na tym, został szewcem w jednym warsztacie w Lidzbarku. Pracował gdzieś ze trzy miesiące. Potem dowiedział się, że jego narzeczoną, z którą miał dziecko, wysiedlili na Szczecin. Zdobył adres i pojechał do niej.

Ale i tak ktoś doniósł, że on był w UPA. Został aresztowany, odsiedział kilka lat. Ale już nie żyje, zmarł... Wydaje mi się, że siedział około 7 lat.

Po pewnym czasie spotkałem się z jego córką w Werchracie, przyjechała na grób stryja. Także z Ukrainy przyjechały dzieci zabitego Mazura. Tak więc spotkaliśmy się i ona powiedziała, że jej ojciec już nie żyje.

4. Czy wiedział Pan/Pani dokąd jedzie?

Początkowo myśleliśmy, że nas wywożą do Ukrainy. Ale potem rozeszła się pogłoska, że wywożą nas na „ziemie odzyskane”, niemieckie. Więc już wiedzieliśmy, że jedziemy na niemieckie ziemie. Gdy już wjechaliśmy na niemieckie tereny, to ludzie mówili: o, to chyba już niemieckie tereny, bo są tu inne zabudowania, już są murowane chlewy, murowane budynki, nie ma strzech. Był całkiem inny pejzaż.

5. Czy ktoś z Państwa rodziny wrócił w rodzinne strony?

Do Werchraty… W 1956 czy 1958 roku wyszła ustawa, że można było wracać, i wróciły bodajże trzy rodziny. Z mojej rodziny nikt nie wrócił.

6.1. Przywiezione przedmioty - RELIGIJNE:

Mama wzięła jedną ikonę i tu przywiozła.

6.2. Przywiezione przedmioty - CODZIENNEGO UŻYTKU:

Przywieźliśmy ziemniaki, zboże, jedną krowę, jednego konia, chyba też jakieś kury. Sytuacja była trudna, mieliśmy trochę zapasów, ale one szybko się wyczerpały. Potem, w 1947 roku, dawali nam taką zapomogę: mąkę z kukurydzy, jeszcze coś, ale w małych ilościach.

Gdy wcześniej nas wywozili, to mogliśmy zabrać tylko to, co udało się załadować na wóz. Natomiast tym razem [w 1947 roku] chyba trzy wozy tato wywiózł na punkt zbiorczy. Potem przyjechały nawet wozy z Horyńca, także tato dwukrotnie jeździł tam i z powrotem, tak że zabraliśmy dużo. Mieliśmy swój wóz. Nawet pług wzięliśmy, więc od razu było czym orać.

6.3. Przywiezione przedmioty - OSOBISTE: ---------------
6.4. Przywiezione przedmioty - DOKUMENTY: -----------------
6.5. Przywiezione przedmioty - INNE:

Cała reszta [oprócz ikony] została na miejscu, gdyż najważniejsza była żywność, bo, wiadomo – były ograniczenia.

7. Które z nich zachowały się do dziś?:

Nic nie zostało. To gospodarstwo [które otrzymali w 1947 r.] niebawem przekazali na skarb państwa. Tato zachorował i szybko zmarł. Mama i siostra tam zostały, szwagier pracował w fabryce. Ona trudniła się robotą koło domu, coś trzymała.

8. Czy mógłby Pan/Pani przekazać je lub część z nich na rzecz muzeum?: --------------------
9. Czy ukrył Pan/Pani jakieś przedmioty w miejscu skąd Panią/Pana wywieźli?:

Zakopaliśmy, tak. Zakopaliśmy maszynę do młócenia, zakopaliśmy kierat, zakopaliśmy także niektóre narzędzia stolarskie. Ale gdy pojechałem tam, to wszystko było odkopane i śladu po tym nie zostało. Chodzili, szperali i znaleźli, nie było sprawy.

D. NOWE MIEJSCE
1. Dokąd Państwa przesiedlono?:

Przywieziono nas do miejscowości Miłogórze. 9 km za Miłogórzem osiedlili nas w dużym gospodarstwie. Był tam duży dom, w którym mieszkała już jedna rodzina. I nas, dwie rodziny, tam osiedlili. Te dwie rodziny, które były z nami i zostały skierowane do tego budynku, nie pochodziły z Werchraty.

Mieszkaliśmy tam około dwóch tygodni. Problem w tym, że nie znaliśmy polskiego, rozmawialiśmy po ukraińsku. Ten, który nas tam osiedlił, a to był kombatant wojny w Hiszpanii, komunista, powiedział: „Ja nie chcę Ukraińców. Wasze miejsce jest gdzie indziej, tam są wasze budynki”.

Przenieśliśmy się więc do innego miejsca. Gospodarstwa były tam bardzo słabe, te lepsze były już zajęte, a te, które nie były zajęte, to już były w kiepskim stanie. Niczego tam nie było, ani okien, ani niczego. Przenieśliśmy się więc w inne miejsce w tej samej miejscowości [Miłogórze].

Proszę sobie wyobrazić, że następny transport był z powiatu hrubieszowskiego, i w tym [pierwszym] miejscu osiedlili dwie rodziny, ale okazało się, że to też Ukraińcy, i zostali tam, bo nie mieli już ich dokąd przesiedlić.

Brat wyjechał [z tego miejsca] po zakończeniu szkoły, zamieszkał w Dobrym Mieście, a potem w Olsztynie, siostra też w Olsztynie. Najstarsza siostra mieszkała tam dłuższy czas, aż do emerytury, a potem przeprowadziła się do Lidzbarka [Warmińskiego], i tam mieszka.

2. Co Państwu przydzielono?:

W tym drugim miejscu, gdzie się przeprowadziliśmy, była stodoła, chlewy i dom pod jednym dachem. Wszystko było nieduże. Podobno wcześniej mieszkał tam robotnik leśny.

No ale dali ziemię, ziemia była bardzo kiepska, bo piaszczysta, tam nie można było się dorobić, dlatego nikt nie chciał tam mieszkać. Siostra sprzedała to mieszkanie i teraz służy jako dacza.

3. Co Państwo zastaliście w nowym miejscu?:

W tych budynkach nie było ani okien, ani drzwi, ale potem założyli PGR [państwowe gospodarstwo rolne], wielkie gospodarstwo, stamtąd można było ściągnąć jakąś szafę, stół, jakieś krzesło.

Dwa pokoje były takie maleńkie i one były w porządku. A w trzecim była wypalona podłoga, ściany były czarne, wyglądało na to, że tam coś się stało, chcieli spalić, czy jak… Trzeba było to remontować.

4. Czy na miejscu przesiedlenia odczuwali Państwo represje?:

To się odczuwało na każdym kroku, w szkole czy gdzie indziej, dawali do zrozumienia. Udawałem, że wszystko jest w porządku, ale to nie było w porządku. Tak, że to się odczuwało…

Jak wszystko było dobrze, to dobrze, ale jak tylko coś zrobiłeś nie tak, od razu były reakcje: a ty taki a taki. To wszystko działo się w takim młodzieńczym, dziecięcym wieku, no ale wszyscy wiedzieli o co chodzi.

5. Kiedy i gdzie zaczęliście Państwo uczęszczać do cerkwi?:

Bodajże w 1957 roku otworzono cerkiew w Dobrym Mieście. Pierwszym księdzem był Hardybała. Tak się złożyło, że ks. Hardybała był ostatnim proboszczem w Werchracie. Po prostu ten sam. Ale jak on tu trafił? Bo w naszym pociągu, w tym transporcie nie było go. Zdaje się, że on nawet był w Jaworznie [w obozie koncentracyjnym dla Ukraińców], potem wyszedł. Odprawiał w Dobrym Mieście.

Ja w tym czasie pracowałem już w Warszawie, byłem w wojsku, gdy wróciłem z wojska, cerkiew w Dobrym Mieście była już otwarta. Jeździliśmy do cerkwi w Dobrym Mieście.

[Można więc powiedzieć, że prawie 10 lat czekaliście na swoje nabożeństwo.] Tak.

Na przykład moja siostra brała ślub, to był 1955 czy 1956 rok, wtedy jeszcze nie było u nas cerkwi, więc jeździli do Chrzanowa, tam w Chrzanowie brała ślub. Ja w Chrzanowie nie byłem.

6. Jakie są losy Państwa dzieci i rodzeństwa?:

Ukończyłem szkołę elektryczną w Warszawie, ale gdy wróciłem z wojska, to już nie podjąłem pracy w Warszawie, dlatego że w domu była trudna sytuacja, trzeba było pomagać. To był 1958 rok.

Jesienią podjąłem pracę w energetyce w Lidzbarku Warmińskim, później delegowali mnie do Górowa [Iławeckiego].

W Górowie zamieszkałem na stałe, tam poznałem swoją żonę, ożeniłem się. Ślub braliśmy w cerkwi. Żona pochodzi z Bałajów koło Lubaczowa. Ona też jest z akcji „Wisła”.

W Górowie mieszkałem aż do emerytury.

Na emeryturę przeszedłem w 1996 roku, no a w 1997, nie, w 1996 roku jesienią wybrano mnie na przewodniczącego komitetu budowy cerkwi w Olsztynie. To dla mnie honor, że od pierwszego do ostatniego dnia byłem przewodniczącym i zbudowałem cerkiew w Olsztynie. Bardzo się z tego cieszę, to dla mnie wielki zaszczyt.

Ślub dawał nam ks. Bułat. On mieszkał w Kandytach. Tam miał rzymskokatolicką parafię, a dodatkowo odprawiał nabożeństwa w obrządku greckokatolickim w języku ukrańskim w Górowie. Cerkiew w Górowie została otwarta w 1957 roku.

Mam dwie córki.

7. Czy Pana/Pani dzieci znają język ukraiński?: Tak.
7.1. Jeżeli TAK - to gdzie się nauczyły?: No… Tak, jedna mówi po ukraińsku, druga z kolei wyszła za Polaka. No wie pani jak to jest… W życiu tak bywa.
7.2. Jeżeli NIE - to dlaczego?: ------------------
8. Czy Pana/Pani wnuki znają język ukraiński?: Tak.
8.1. Jeżeli TAK - to gdzie się nauczyły?: Starsza córka ma syna i córkę. Wnuczka śpiewała w chórze „Suzirja”, była nawet na festiwalu w Sopocie. Teraz studiuje w Gdańsku
8.2. Jeżeli NIE - to dlaczego?: Córka, która wyszła za Polaka, ma jedną córkę, ona rozumie, ale nie zna języka ukraińskiego.
9. Czy posiadacie Państwo zdjęcia nowego miejsca?: -----------------
E. KONTAKTY Z UPA
1.1. Czy we wsi były kryjówki UPA?: Nie wiem.
1.2. Czy we wsi były kryjówki UPA (opis rozszerzony):?

Nie wiem, czy były w Werchracie, ale w lesie kryjówki były na pewno. Monastyr był przysiółkiem Werchraty, za Monastyrem w lesie była kryjówka naczelnego dowódcy, to znaczy przywódcy UPA, „Stiaha”. Przy czym – niedaleko, niedaleko…

Mogę to powiedzieć, bo słyszałem, jak mówili… Mówi: wzięli tego i tego, i dwa dni ich nie było, dwóch mężczyzn. Wodzili ich po lesie ze dwie godziny, a potem budowali kryjówkę. Ale gdzie budowali, tego nie wiedzieli: droga powrotna wyglądała tak samo. Tak że konspiracja była dosyć duża.

2. Jaki jest Pani/Pana stosunek do UPA?: Pozytywny.
3.1 Miałem kontakt z UPA: Nie, kontaktu nie miałem.
3.2 Byłem członkiem UPA: Nie.
3.3 Pomagałem/wspierałem UPA (dobrowolnie):

[Partyzanci UPA] przychodzili do nas do domu. Nie raz była taka sprawa, że przynosili, na przykład, mąkę, i mama miała upiec chleb. [Mama] upiekła chleb, przyszli w nocy, zabrali.

[Czy dobrze się stało, że Ukraińcy stworzyli wtedy UPA?] Gdyby nie było tego zrywu, to nie wiem, czy Ukraina byłaby taka, jak dzisiaj. Chociaż jej jeszcze wiele brakuje, żeby ją można było nazwać normalnym państwem, żeby się rozwijała. Tam są siły, które rozbijają ją od środka.

Przyjrzałem się temu zrywowi na Zachodniej Ukrainie, teraz, przed wyborami. Na przykład, dlaczego „Swoboda” dostała tyle głosów? Bo oni [ludzie] nie wierzą już nikomu. Wiedzą, że tylko ci ze „Swobody” mogą coś zmienić, bo faktycznie, są patriotami. Bo reszcie, delikatnie mówiąc, chodzi tylko o pieniądze, najbardziej o pieniądze chodzi.

UPA zrobiła wiele, gdyż podniosła ducha odrodzenia narodowego. Ukraińcy w Galicji poczuli, że jednak można coś zrobić, gdy się chce. A oni zrobili wiele. Gdyby nie było tego zrywu, to byłoby źle. Byłaby niemalże taka sytuacja jak w Ukrainie środkowej i wschodniej.

[Czyli pana stosunek jest w 100 procentach...] 100-procentowo pozytywny. Bo oni [upowcy] wzbogacili historię narodu ukraińskiego.

3.4 Ktoś z mojej rodziny był członkiem UPA:

Z Werchraty chyba kilkanaście osób było w UPA.

Znam sąsiada, którego syn dostał powołanie do Armii Czerwonej, już przeszedł front i mieli go wziąć do Armii Czerwonej, zmobilizować. Powiedział tak: „Nie pójdę, tak czy inaczej zginę, ale tutaj zginę przynajmniej za wolną Ukrainę, a jak pójdę tam, to nawet nikt nie będzie wiedział, gdzie mnie zastrzelą”.

I faktycznie, z Werchraty do Armii Czerwonej zmobilizowali około 100 osób w wieku chyba od 18 do 45 lat. Tato miał takie szczęście, że miał 47 lat i, mówił, mnie to już nie objęło.

Wróciły tylko trzy osoby. To było coś strasznego. Wrócili tylko dlatego, że byli ranni i w tym czasie leżeli w szpitalu na leczeniu. Potem skończyła się wojna, i to ich uratowało.

4. Czy był Pan/Pani w posiadaniu broni przed przesiedleniem?:

Znalazłem w ogrodzie karabin. Był zakopany, ale nie głęboko. Widocznie jakiś żołnierz uciekał i tam go schował.

Był zardzewiały, czyściłem, czyściłem i nie mogłem doczyścić. Ale ktoś dał znać partyzantom, przyszli wieczorem: „Pokaż ten karabin”. Pokazałem, zabrali.

Nie mogłem się nadziwić: przychodzą z tym karabinem gdzieś za dwa miesiące, a on i kolbę ma, i taki wyczyszczony! Mówi: jest sprawny i strzela bardzo dobrze. Jak oni to zrobili, no naprawdę?..

5. Czy był Pan/Pani więziony?: Nie.
F. INNE ZAGADNIENIA
1. Zwyczaje z rodzinnych stron i życie kulturalne:

Wieś była dosyć postępowa, była świetlica, gdzie organizowano przedstawienia teatralne, koncerty Szewczenkowskie. Mieliśmy chór cerkiewny. Tak że wieś była dosyć prężna.

[Czy w burzliwym okresie życia Werchraty ludzie rownież mobilizowali się, spotykali się, próbowali coś organizować, jakieś występy w rocznicę Szewczenki, spotykali się, śpiewali, było coś takiego?] W tym burzliwym czasie już nie, działał tylko chór cerkiewny. Chór cerkiewny śpiewał…

Była [u nas] tradycja kolędowania. Zbierało się kilka osób, szły grupy, jedna za drugą, one tam w kolejce były. Kolędowali, dostawali jakieś grosze, jakieś ciasto, to czy tamto. No ale to była zabawa.

W 1947 roku, na Boże Narodzenie, nauczycielka, a chodziłem wtedy do czwartej klasy, zorganizowała wertep i miałem zaszczyt chodzić z tym wertepem po całej wsi. Nazbieraliśmy trochę pieniędzy i przekazaliśmy na szkołę. Bardzo byliśmy z tego zadowoleni.

No a na przykład na Nowy Rok kilku chłopców „zasiewało”. Wie pani na czym to polega? Szło się do czyjegoś domu, trzeba było wziąć torbę owsa, wchodziło się do domu, składało się rodzinie życzenia i „zasiewało się”: „Na szczęście, na zdrowie, na ten Nowy Rok, żeby wam się rodziło żyto, pszenica jak rękawica; daj Boże doczekać roku przyszłego”.

Pamiętam… Jakaś babcia robiła tam ciasto, a ja jak „zasiałem” – i jej do tego ciasta. „Cóżeś mi tu narobił!” Najważniejsze było to, żeby być pierwszym, bo pierwszy przynosił szczęście, ten „zasiewacz”. [Jak już pan wrzucił tego owsa do ciasta, to ta babcia mocno się zdenerwowała?] Nie, uśmiechnęła się, ona to żartem powiedziała, przecież to było na szczęście.

Jak tu przyjechałem [w 1947 r.], to jeszcze pierwszego i drugiego roku chodziłem [„zasiewać”] do sąsiada, Ukraińca. Taką niespodziankę mu zrobiłem. Ale potem to już się zatarło.

2. Czy odwiedzali Państwo rodzinne strony?:

Po raz pierwszy [po akcji „Wisła byłem w Werchracie] w 1961 roku. Wszystko się zmieniło. Poszedłem nawet na nasze pola. Tam był już posadzony las. Wtedy był mały, a teraz, jak byłem tam ostatnio, wszedłem do tego lasu i musiałem się pilnować, żeby się nie zgubić, bo las miał już 50 lat.

Inne są drogi, tamte zlikwdowano, te ścieżki, które tam były, inaczej to zrobiono. We wsi zrobiono drogę asfaltową, tak że można dojechać autobusem czy samochodem, to jest pozytywna sprawa.

Nasz dom spalili partyzanci, chyba dwa tygodnie po wysiedleniu. Spalili całą wieś. Zostały tylko te domy, z których pochodzili partyzanci, ci z UPA. Teraz tam zbudowano nowe domy, są nowi gospodarze.

Byłem ostatnio na cmentarzu, mam tam jeszcze grób dziadków. Zrobiłem napis na granitowej desce, zabetonowałem, zrobiłem porządki, tak, żeby tego krzyża nikt nie zwalił, żeby wiedzieli, że ktoś się opiekuje [tym miejscem], że są ludzie, którzy się tym opiekują. I o to mi chodziło.

3. Dlaczego nie wyjechali na Ukrainę?:

Była jeszcze jedna sprawa. W 1945 roku wysiedlali do Ukrainy. Z Werchraty wysiedlali trzy razy, część ludzi złapali i wysiedlili, a nam jakoś udało się przeżyć.

Raz, pamiętam, uciekliśmy do takiego przysiółka między lasami, nazywał się Hruszki, siedzieliśmy tam chyba miesiąc, dopóki wszystko się nie uspokoiło.

Innym razem przyjechało wojsko polskie, okrążyli wieś i dali nam dwie godziny na spakowanie. Pozganiali wszystkich na wygonie i stamtąd mieli wyruszyć w kierunku Bełżca, tam była kolejowa stacja przeładunkowa, stamtąd mieli nas wywieźć do Ukrainy.

No, ale póki wszyscy się zebrali… Wyjechaliśmy z tego miejsca, wszystkie te wozy, ludzie zaczęli jechać, iść pieszo, co kto miał zabrał ze sobą. Mieliśmy konia, to trochę załadowaliśmy na wóz, wzięliśmy też jakieś rzeczy sąsiada. Odjechaliśmy od wioski jakiś kilometr, i wtedy partyzanci z UPA zaczęli strzelać. Ta polska ochrona, która nas prowadziła – uciekła. Wróciliśmy do wsi.

Chcę powiedzieć, że ani jeden polski wojskowy, z tych, którzy byli w ochronie, nie został ranny czy zabity. To samo z cywilami. Partyzanci strzelali w powietrze, aby wystraszyć, żeby nas uwolnili.

Wróciliśmy do domu, był już wieczór, noc po prostu. To było bodajże w kwietniu czy w maju 1945 roku. Po naradzie mężczyzni zdecydowali, że nie ma co czekać, bo następnego dnia może być bardzo źle, mogą przyjechać i nas zabić.

Wszyscy wyjechaliśmy do wsi Siedliska… Siedliska i jeszcze jedna wieś, tam taki przysiółek był… Siedzieliśmy tam chyba ze dwa miesiące, aż się to uspokoiło. Potem rozeszła się pogłoska, że już nas nie będą wysiedlać do Ukrainy – wtedy wszyscy wróciliśmy.

Może jeszcze wrócę... Pewnego razu pasłem krowy, przyganiam je, patrzę – we wsi jest polskie wojsko. Wysiedlają. Zachodzę do domu – nikogo nie ma. W obejściu, w naszym gospodarstwie – nikogo nie ma. A byli rodzice, brat i dwie siostry. Nie wiem, gdzie się podziali. Wypędziłem więc te krowy, nie zaganiałem do stajni, gdyż, myślę sobie, Polacy zabiorą, bo nie ma właścicieli. Pasłem te krowy na łące, przychodzi jeden z tych polskich żołnierzy, pyta czyje to krowy. Mówię, że sołtysa Jakubowskiego (był taki sołtys Jakubowski i oni [wojsko polskie] mieli tam cały sztab). No i dali mi spokój.

Wieczorem zagoniłem te krowy nie do domu, tylko do Jakubowskiego. Ten Jakubowski to chyba miał wtedy najwięcej krów we wsi! Poszedłem do znajomej babci, żeby dała mi coś do jedzenia. Nakarmiła mnie, położyła spać. Przychodzi jakiś człowiek i mówi: „Słyszeliście, Polacy złapali Dymitra Smuta i powieźli na stację”. Oj, a to mój tata! Pomyślałem: to ja już nie mam ojca.

Jakoś do rana przesiedziałem, przespałem, a następnego dnia znowu wygoniłem te krowy. No a potem Polacy tych, których złapali, wysiedlili do Ukrainy, a my zebraliśmy się wszyscy w domu i każdy opowiadał gdzie kto był.

Mama z malutkim dzieckiem była w stajniach takiego żołnierza z Armii Czerwonej, Pluty, którego nie wysiedlali. Tato, jak się potem okazało, uciekł z tej stacji, z Horyńca. Udało mu się, no i spotkaliśmy się.

Tatę zabrali, bo wysiedlali wszystkich do Ukrainy i nie patrzyli, czy człowiek jest sam, ma rodzinę czy nie ma. On na pewno tłumaczył się, że nie ma rodziny. Postanowili go zabrać i wysiedlić.

Ale w domu, gdzie zostawiliśmy wszystko, nie zastaliśmy niczego. Wszystko zostało zrabowane, nie mieliśmy nawet pod czym spać. To był 1945 rok.

A w 1946 zebraliśmy dużo zboża, gdyż z naszej rodziny powyjeżdżali do Ukrainy, więc skosiliśmy to zboże. Razem z mamą (miałem wtedy 11 lat) woziłem je do Tomaszowa Lubelskiego na sprzedaż. No i mama kupowała to kołdrę, to poduszkę, koc... Bo przyjeżdżali Polacy z „ziem odzyskanych”, szabrownicy, naszabrowali i potem sprzedawali za to zboże. Był to taki handel wymienny.

To był 1946 rok, no a w 1947 natąpiła ta akcja „Wisła”…

W 1945 roku ludzi wywozili trzykrotnie [do Ukrainy], w 1946 był już spokój. Żyliśmy już normalnie, myśleliśmy, że już zostaniemy na swoich ziemiach, w swoich domach. No ale nadszedł 1947 rok… Tłumaczyli, że to kara za Świerczewskiego, który został zabity. Polskie wojsko tak mówiło…

4. Co w życiu było najważniejsze?:

Tam, gdzie człowiek rodzi się, – tam się przyzwyczaja, przywiązuje się [do tego miejsca] tak bardzo, że, na przykład mi, przez 10 - 15 lat ciągle się śniło, że jestem w Werchracie, że to robię, tam coś robię, wie pani… Przeżywałem to. Ciężko było zapomnieć. Kraj ojczysty jest jednak najważniejszy.

5. Dlaczego Was przesiedlili?:

Myślę, że było to [przeprowadzenie akcji „Wisła”] kontynuacją myśli politycznej II RP. Przemocą chcieli spolonizować Wołyń, Galicję, przemocą… Były plany, żeby to zrobić w okresie II RP, było to planowane, mieli przesiedlić. Okazja pojawiła się, gdy wyszła sprawa Świerczewskiego, więc oni wykorzystali ten moment, żeby raz na zawsze rozwiązać kwestię ukraińską: spolonizować w rok, w dwa lata, żeby po 10 latach śladu nie zostało. Właśnie dlatego osiedlali tylko po 2-3 rodziny [w jednej miejscowości], żeby w morzu polskości [ci ludzie] zniknęli. Polscy księża mówili: „Nam na was nie zależy, nam zależy na waszych dzieciach”.

Asymilacja przyspieszyła... Asymilacja przyspieszyła, choć nie tak [bardzo], jak oczekiwały tego władze [polskie]. Oni oczekiwali, że to się odbędzie szybko, a minęło jednak 60 lat i my [Ukraińcy] wciąż istniejemy. No, część jeszcze odejdzie, ale myślę, że mimo wszystko część zostanie i będzie trzymać się swoich korzeni.

Wiele będzie zależało od sytuacji w Ukrainie. Gdy w Ukrainie wszystko tam się unormuje, gdy będzie normalne państwo, które się rozwija, gdy będzie wzmacniać się gospodarczo, wówczas pojawi się szansa, że prestiż Ukraińców [w Polsce] pójdzie w górę. Ukraina ma wszelkie warunki, aby być państwem na prawdę bogatym. Wierzę w to! Ja do tego nie dożyję, ale pani dożyje, zobaczy pani, że Ukraina będzie jednym z najsilniejszych gospodarczo państw. Co do polityki, to nie wiem, ale gospodarczo... No bo posiada taki potencjał.

[Ma pan żal do organizatorów akcji ”Wisła”?] Trudne pytanie… Mam żal w tym sensie, że z tych, kogo przesiedlili, wielu straciliśmy, wielu się spolonizowało.

Z drugiej strony, i myślę, że to należy do pozytywu, Ukraińcy, gdy tu przyjechali, rozumieli, że bogactwem jest wykształcenie, dlatego swoje dzieci wysyłali do szkół. Wielu naszych Ukraińców zdobyło średnie, wyższe (i nie tylko) wykształcenie, są na stanowiskach. I to jest pozytyw.

Przypominam sobie, tam gdzie mieszkałem... Mówi jeden: myśmy rządzili, a Ukraińcy pracowali dla nas, ale oni swoje dzieci kształcili, a my trochę to zlekceważyliśmy, teraz oni nami rządzą.

G. UWAGI
1. Dodatkowe informacje: Przesłanie następnym pokoleniom Ukraińców

Co chciałbym przekazać? Przede wszystkim to, żeby pozostali sobą. Wszystko można zmienić, ale swego narodu, wiary, ziemi – tego nie można się wyrzekać. I to jest najważniejsze.

Myślę, że ci, którzy wyjeżdżają z Ukrainy w celach zarobkowych, powinni wrócić. Może gdzieś tam za granicą poziom życia jest lepszy, ale to sprawa tymczasowa, a przy tym będą ludźmi drugiej kategorii, nie będą doceniani. Miejsce każdego Ukraińca jest w Ukrainie, a jeśli ktoś mieszka za granicą, to musi znać, musi pamiętać o swoich korzeniach.


Ankietę przeprowadziła Marusia Chomyn, tłumaczenie z języka ukraińskiego Jarosławy Kobyłko, redakcja końcowa Romana Kryka.




 
do góry ↑
[ankieta w j.polskim] [ankieta українська] [ankieta english]
[fotografie do ankiety] [pliki do ankiety]
Ankieta українська
A. ОСНОВНІ ДАНІ
Б. ВІДОМОСТІ ПРО РОДИНУ І МІСЦЕВІСТЬ
В. ПЕРЕСЕЛЕННЯ
Г. НОВЕ МІСЦЕ
Д. КОНТАКТИ З УПA
Е. ДОДАТКОВА ІНФОРМАЦІЯ
Є. ДОДАТКОВА ІНФОРМАЦІЯ
 
A. ОСНОВНІ ДАНІ
1. Дата анкетування: 22.01.2013 2. Номер анкети: 0389
3. Прізвище, ім’я, по-батькові: Смут Іван, с. Дмитра і Ксені з д. Козубаль

Ольштин
Польща - Polska
4. Дата народження: 22.08.1935 5. Місце народження:

Верхрата, колишній повіт Рава Руська, після війни [ІІ світової] Любачівський повіт.

Батьки теж були родом з Верхрати.

Б. ВІДОМОСТІ ПРО РОДИНУ І МІСЦЕВІСТЬ
1.1. Місце проживання до переселення: Верхрата.
1.2. Місце проживання до переселення:

Загально Верхрата мала понад 300 номерів. Мешканців було 3500-4000 разом з присілками, яких було понад 10. З присілків майже всіх виселили до України. Лише один присілок Мриглоди залишився, вони так в лісі були, і навіть акція «Вісла» їх не зачепила. Вони залишилися і донині нащадки там мешкають. Присілок називається Мриглоди.

З нашого села більше ніж половину виселили під час акції «Вісла». З Верхрати, з села, виселяли [до України], але не так багато людей. Там були дуже зорганізовані люди і один другого повідомляв, якщо хтось прийшов, грабіжники, або щось. Комунікація була дуже добра, бо за 5-10 хвилин вже ціле село знало, хто і навіщо прийшов.

Село було досить освічене, була читальня, де організували вистави і театральні концерти. Був церковний хор. В церкві відбувалися всі культурні заходи, і це було при нагоді Богослужіння. Виходили з церкви, там була читальня, заходили до читальні. Був великий зал, сцена… Там це все відбувалося.

Коли німці увійшли на територію Польщі, а пізніше до Радянського Союзу... В 1942, здається в 1943 році, я пішов до школи і два роки ходив до школи в Верхраті, під час окупації. А пізніше, в 1944 році, прийшли радянські війська і пішли в сторону Берліна.

Хочу розповісти таку ситуацію, яка мені пригадується, як прийшли до Верхрати солдати Червоної Армії. Вони їхали з багажем, з амуніцією, їхали возами. Я вийшов на дорогу перед стодолою, перед брамою. За мною стояла сусідка, молода жінка. І солдат питається: «Далеко до Берліна?». «Ой, далеко-далеко, пане!» Наступний солдат повторює те саме. 50 метрів позаду їде з возом, але ті коні ледве йдуть... І я подумав: вони точно до Берліна не доїдуть тими кіньми!

Але затрималися біля нашої брами, возак зайшов на подвір’я, де стояв мій тато, запитує: «Чи маєте коня?». «Ні, пане товариш, не маю!» Тоді він заглянув до одного хліва, до другого, до стайні, а там кінь. Взяв того коня, запряг, а нам залишив такого пораненого, ледве живого.

То було влітку 1944 року. І запам’ятався мені такий випадок. Батьки пішли на поле до праці, бо то були жнива. А мені доручили пильнувати корів. Через 100 метрів від нашої забудівлі була ріка Рата. Я біля тої ріки пас корів. І раптом чую – серія пострілів. Дивлюсь, 200 метрів від мене пас корову такий дідусь, якому було 75 років. І втікає з цією коровою, біжить. Далі була наступна серія. Він підняв догори дві руки і впав. Я собі подумав, що він прикидається. А виявилося, що він був вбитий. Мені тоді було 9 років.

Над’їхали вони з боку церкви, по другому боці ріки була дорога. Вони їхали тією дорогою у напрямку Монастиру. Під’їхали напроти мене. Я дивлюсь: є один віз, два коні запряжені, а ззаду йде троє молодих хлопців (по 20 років), витягнувши перед собою руки. Я не міг зорієнтуватися, чому вони так тримають руки. А виявилося, що вони були прив’язані дротом до воза. Це були хлопці з нашого села. І уявіть собі, я бачу, що двоє сидять спереду, двоє ззаду, а той посередині лежав, виставив автомат «пепешу» і цілився в мене. Я думав, що я малий хлопець і він у мене не буде стріляти. Але коли я почув свист куль біля голови, почав втікати. Знаєте, мені дуже пощастило. 70 метрів (коли я був у Верхраті, я поміряв) було між нами. Я втікав і жодна куля навіть трохи мене не зачепила. Я вбіг до подвір’я, а листя ще шаруділо від куль, від тих пострілів.

Виявилося, тих трьох чоловіків взяли з поля, вони були при жнивах, заїхали до Монастиря (це присілок, що знаходився 2-3 км від Верхрати), там затрималися і всіх трьох просто замордували.

Так склалося, що на другий день, не пам’ятаю, чи мама, здається мама каже, що привезли вбитих і біля молочарні, біля церкви над рікою їх мати миє. Я з другом побіг подивитися. Дійсно, двох, то були брати. Мати подивилася на нас, і сказала: «Я б не хотіла, щоб, коли ви підростете, вас щось подібне спіткало, як спіткало моїх синів». Вони були... уже навіть не хочу говорити у якому стані – не вбиті, а замордовані.

Там говорили, що це була каральна компанія, загін з Волині. Вони мстилися. Не хочу більше це коментувати.

Замордовані хлопці, ті брати, мали – один 19, а другий 20 років, третій був у такому ж віці, десь років 20 йому було. Вони не були партизанами. Вони у Верхраті поховані у спільній могилі, там є пам’ятник, і їх прізвища на тому пам’ятнику є. Брати були Димчини, а третього не пам’ятаю.

Жахливі історії були, коли були напади на село з грабунковою метою. Нападали польські військові, ОРМО [добровольчий резерв міліції], військо приходило часто.

Йшов загін мабуть з Горинця на грабіж. Моє завдання завжди було таке: тато мене садив на коня і казав втікати до лісу. І ось тато [каже]:
– Втікай конем до лісу!
– А куди?
– Туди ж, куди й всі.

Ну то я поїхав. Півтора кілометри за селом, в лісі, ми всі стоїмо і в певний момент йдуть партизани з УПА. Мабуть ціла чота, бо було понад 10 осіб, йшли у військовому шику, один від одного за 4-6 метрів, і вервечкою. Пішли в тому напрямку, щоб заступити їм [полякам] дорогу до Горинця, коли вони будуть повертатися з награбованим. Чую, як старший хлопець каже: «Ой, поляки зараз отримають!».

За якусь годину ми почули постріли. Два-три рази вистрілили і спокій. Що сталося? Виявилося, що вони лише пару разів стрільнули у повітря, щоб відігнати поляків від здобичі, щоб вони залишили все, що награбували. І дійсно, поляки повтікали. Навіть кінь сусіда, якого вкрали, прибіг на подвір’я назад. Сам повернувся. Люди все позабирали і втішилися. Але не довго.

Пізно увечері прийшли знову, мабуть ті самі. На початку села зайшли до хат, забрали 6 чоловіків до Горинця. Через деякий час з них повернувся лише один, інші втратили життя. Такі були часи. То був 1945 рік, або початок 1946.

2. Вік на момент переселення: 12 3. Віросповідання: Греко-католицьке.
4. Кількість людей в родині на момент переселення:

Наша сім'я складалася з 6 осіб: батьки і четверо дітей – дві сестри, я і брат. Сестра була найстарша, тоді їй було 14 років, мені було 12, коли виїхав з акцією «Вісла». Ми мешкали всі разом в одній родинній хаті.

5. Скільки осіб лишилося: 0
6. Скільки осіб переселено: 6
7. Скільки осіб пропало безвісти:

З близької родини в мене ніхто не пропав.

Мого тата швагер помер, у перший день війни його застрілили німці. Війна почалася так, що німці напали на Радянський Союз. За Верхратою, десь 3 км, був кордон. І фактично від Верхрати, від Монастиру почалася війна.

Швагер там мешкав, коли стрілянина втихла, пішов накосити конюшини для корови, і німці його застрілили. Його звали Мазур.

Мене здивувало те... Бо потім офіцер прийшов до тітки і попросив вибачення, сказав, що то була помилка. Похорон вони влаштовували на свій кошт. Це, знаєте, трохи здивувало...

8. Скільки осіб іншої національності жило в селі:

Були жидівські сім’ї, мабуть чотири. Була корчма.

Польських сімей було дуже мало, дві чи три. Вони українською говорили, бо коли я ходив до школи, сидів за одною партою з поляком, Лентовичем, але я від нього не чув жодного слова польською. Лише коли почали вчити польську, тоді він був кращий за мене. Мав кращі основи.

9. Стан відносин з ними:

Національних конфліктів не було. Я про таке не чув.

Мій тато помер досить рано, я говорив з тестем, котрий походив з Балаїв біля Любачова. І він мені казав, що жодних конфліктів не було. Каже, що приходили свята наші, українські, поляки сідали за стіл і гостилися, і навпаки, коли були польські – їх кликали.

Воду на Йордан святили разом польські і українські священики.

У нас було чисто українське село, не можна отже сказати, чи були конфлікти чи ні. Їх не було взагалі, тому що не було поляків.

[Звідки тоді взялася ворожнеча між націями?] На мою думку, то просто нашаровувалося. Треба б повернутися до історії. Волинь. Кажуть, що це «яблуко розбрату» і поляки не можуть собі уявити, як таке могло статися. Але це мусило статися. Треба сказати, що Польща була нападником для України, вони робили що хотіли. І, наприклад, у міжвоєнний час українці не мали ніякого права голосу. Вони повинні були виконувати польські команди, в установах була польська мова, хоча там були переважно українці, вони були більшістю. Не допускали [українців] до шкіл. Якщо закінчували середню або вищу школу, могли отримати роботу в центральній Польщі, щоб не поширювати українство [на рідних землях].

А уявіть собі ще таке. Я зараз чую, бо маю українське телебачення: митрополит Шептицький в 1911 році поїхав до Відня, де був конґрес т. зв. панів. І він був там у якості представника української нації. І він, як представник української нації, зголосив дуже важливу справу, щоб відкрити [українській] університет у Львові. І вже у 1913 році австрійський цісар видав указ, щоб створити український університет у Львові. Натомість Польща, довоєнна польська держава, хоч і зобов’язалася створити вищу школу – університет український, протягом 20 років того не зробила. Наші студенти-українці, що були багатші, вчилися на Заході, в Берліні, в Відні, в Празі, дехто в польських університетах, бо українського не було.

Розумієте, це нашаровувалося...

10. Опишіть залишений Вами маєток:

У міжвоєнний час мої батьки тяжко працювали, бо кожен селянин хотів мати якнайбільше землі. У нас було близько 8 морґів землі. Але село було досить добре зорганізоване, бо навіть мало свій відділ грошової допомоги і кредитування. І касиром був мій батько, Дмитро Смут.

Як не дивитися, він уже був був при владі і трапилося, що недалеко від нашого поля хтось продавав поле і, уявіть собі, він взяв позику 2200 злотих з каси під відсоток.

Звідки ті гроші були? Ті гроші були з оплати за членство у цій касі. Ті, хто хотів належати, вплачували і потім кожному приділяли позику. І ту землю вони [батько] купили за позичені гроші.

Вони дуже тяжко працювали і за 3,5 років сплатили ту позику. Хочу вам сказати, що в той час корова коштувала 100 злотих. Тобто 22 корови треба було просто продати, щоб [сплатити]. Но, не тільки корови, вони [батько] ще інше продавали. Дійсно тяжко працювали. Але були люди задоволені, тішилися.

В. ПЕРЕСЕЛЕННЯ
1. Коли Вас вивезли? В травні 1947 р. 2. Коли Вас привезли? Ми їхали понад два тижні. Досить довго.
3.1. Маршрут переїзду: Верхрата – Горинець – Белжець – Ольштин – Червонка – Лідзбарк Варміньскі – Мілоґуже
3.2. Маршрут переїзду:

В травні 1947 року нас вивезли на «відздобуті території». Точка збору була в Горинці, потім машинами і возами нас перевезли до Белжця, там завантажили.

Знаю, що ми їхали через Ольштин, Червонку до Лідзбарка Вармінського, а там нас вивантажили.

Був досить великий транспорт, бо складався з 96 вагонів. Його тягнуло 2 паровози. Все село там було, жодної сім’ї не залишилося. Хто був живий, того виселили.

Один вагон дали мабуть на 3-4 сім’ї на інвентар, там стояли корови, коні та інше. А той вагон, в якому ми їхали, то там були мабуть три сім’ї, там було збіжжя, всі підручні достатки, там все це було.

В Белжцю, коли нас завантажили, підходить до тата один партизан, то був брат швагра Мазур, мабуть Олекса, того убитого брат, він був в УПА. Боялися його брати, але погодились і сказали, щоб сідав до вагону і їхав з ними. Але на випадок чого, вони приготувалися: лежали мішки зі збіжжям один на одному майже до стелі, його вдягнули у білий кожух і сказали, щоб в разі чого вскакував на ті мішки і відвернувся плечима, щоб виглядало так, ніби лежить мішок.

І дійсно, прийшло двоє п’яних військових на станції, почали: «Ви такі-сякі українці, я вас всіх зараз розстріляю! Показувати документи!». Ті, що були, мали документи і показали, а того не помітили. І вийшли. Він каже: «Яке щастя!».

Він з нами доїхав до Лідзбарка. В Лідзбарку нас спрямували на [нове] місце проживання в Мілоґужу. Він став з нами жити. Почав робити чоботи, він трохи знався на цьому, став шевцем в одній майстерні в Лідзбарку. Десь три місяці він працював. А потім довідався, що його наречену, з якою вже мав дитину, виселили на Щецін, отримав адресу і поїхав до неї.

Але все одно хтось доніс, що він був в УПА, був арештований, пару років відсидів. Він вже покійний. Думаю, близько 7 років сидів.

Згодом я з його дочкою зустрівся у Верхраті, вона приїхала відвідати могилу свого стрийка [брат батька], також з України приїхали діти загиблого Мазура. Так що ми зустрілися і вона сказала, що її батько уже помер.

4. Чи Ви знали куди їдете?

Спершу ми думали, що нас вивозять до України. Але потім пішла чутка, що нас вивозять на «відздобуті території», німецькі. То ми уже знали, що їдемо на німецькі землі. Вже коли в’їхали на німецькі території, то люди казали: о, це мабуть вже німецькі землі, бо інакше забудовані, уже є муровані хліви, муровані будинки, нема стріх. Цілком інший пейзаж.

5. Чи хто-небудь з Вашої родини повернувся в рідні сторони?

До Верхрати... В 1956 чи 1958 році прийняли закон, що можна повертатися, і повернулося близько три сім'ї. З моєї родини ніхто не повернувся.

6.1. Речі які Ви привезли з собою (Релігійні)?:

Одну ікону взяла мама і сюди привезли.

6.2. Речі які Ви привезли з собою (Побутового вжитку)?:

Ми привезли картоплю, збіжжя, одну корову, одного коня, здається, трохи курок. Була складна ситуація, у нас було трохи запасів, але вони швидко вичерпались. Пізніше, в 1947 році, нам давали допомогу: муку з кукурудзи, ще щось, але в малих кількостях.

Коли нас вивозили попереднього разу, то ми змогли взяти з собою лише те, що вдалося повантажити на віз. Натомість цього разу [в 1947 році] близько трьох возів тато вивіз на точку збору. Пізніше навіть приїхали вози з Горинця, і тато двічі їздив туди і назад, так що напевно ми багато чого взяли. Віз у нас був свій. Навіть плуг ми взяли, щоб відразу було чим орати.

6.3. Речі які Ви привезли з собою (Речі особисті)?: ------------------
6.4. Речі які Ви привезли з собою (Документи)?: -------------------
6.5. Речі які Ви привезли з собою (Інші)?:

Все інше [окрім ікони] залишилося, оскільки були важливі лише харчі, бо то, знаєте, були обмеження.

7. Які з них збереглися?

Нічого не залишилося. Те господарство [яке отримали в 1947 р.] швидко передали у державну казну, тато захворів і швидко померли. Мама і сестра там залишилися, швагер працював на фабриці. Вона трудилася роботою при домі, щось там вирощувала.

8. Чи могли б Ви передати їх (повністю або частково) для музею? ---------------------
9. Чи заховали Ви які-небудь предмети в місті звідки Вас вивезли?

Так, закопали. Закопали молотарку, керат, закопали також деякі столярські прилади. Але коли я туди поїхав, то все це було відкопане і не лишилося сліду по тих речах. Ходили, нишпорили і знайшли, без проблем.

Г. НОВЕ МІСЦЕ
1. Куди Вас переселили?

Нас привезли до села Мілоґуже. 9 км за Мілоґужем нас поселили у великому господарстві. Дім був великий, там вже була одна сім'я. І нас дві сім'ї там поселили. Ті дві сім'ї, що були з нами і були призначені до цього будинку, вони не були з Верхрати.

Ми жили там близько двох тижнів. Але ми не вміли говорити польською, все українською. Той, хто нас там поселив, а то був ветеран війни в Іспанії, комуніст, він каже: „Ja nie chcę Ukraińców” [Я не хочу українців]. Каже: ваше місце є деінде, там ваші будинки.

Отже, ми переїхали до іншого. Господарства були там дуже слабенькі, ті, що були кращі, вже були зайняті, а не зайняті були у кепському стані. Нічого не було, ані вікон, ані нічого. Тоді ми переїхали в інше місце в цьому ж селі [Мілоґуже].

Уявіть собі, що наступний транспорт був з Грубешівського повіту, і у цьому [першому] місці оселили дві сім'ї, але виявилося, що вони також українці, і вони залишилися, бо їх вже не мали де переселити.

Брат виїхав [з цього місця] після закінчення школи, оселився в Доброму Місті, пізніше в Ольштині, сестра так само – в Ольштині. Найстарша сестра мешкала там довший час, аж до пенсії, і потім переїхала до Лідзбарка [Вармінського], там і живе.

2. Які умови Вам надали?

На другому місці, куди ми переїхали, була стодола, хліви і дім під одним дахом. То було невелике. Говорили, що раніше там лісовий робітник мешкав. Но але дали землю, земля була дуже кепська, там були піски, там не можна було доробитися, тому ніхто не хотів там мешкати. Сестра продала те помешкання і воно тепер використовується як дача.

3. Яку картину Ви побачили на новому місці?

В тих будинках не було вікон, дверей, але потім зорганізували колгосп, велике господарство, звідти можна було взяти якусь шафу, стіл, стілець.

Дві кімнати були маленькі і були в нормальному стані. Але в третьому була випалена підлога, стіни чорні, очевидно, там щось робили, хотіли спалити, чи як… Треба було ремонтувати.

4. Чи зазнавали ви утисків на новому місці?

То відчувалося на кожному кроці, в школі, чи де… Давали відчути. Вдавав, що все є в порядку, але то не було в порядку. Так що відчувалося...

Якщо добре, то добре, але якщо щось зробив не так, одразу були реакції, ти такий-сякий. Це було в малолітньому віці, проте всі розуміли про що йдеться.

5. Де і коли ви почали відвідувати церкву?

В 1957 році відкрили церкву в Доброму Місті. І там був першим священником Гардибала. Так склалося, що той Гардибала був останнім парохом в Верхраті. Просто той самий. Але як він переїхав? В нашому поїзді, в цьому транспорті його не було. Він, здається, був в Явожні навіть [в концтаборі для українців], потім вийшов. Відправляв в Доброму Місті.

Я в той час вже працював у Варшаві, служив у війську, повернувся з війська, і вже була церква в Доброму Місті. Туди ми їздили до церкви.

[То можна сказати, що ви майже 10 років чекали на свою відправу.] Так.

Для прикладу, сестра брала шлюб в 1955 чи 1956 році, тоді ще не було церкви, отже поїхала до Хшанова. Вінчалася в Хшанові. Я не їздив до Хшанова.

6. Як склалася доля Ваших дітей та рідних?

Я закінчив електричну школу в Варшаві, але коли повернувся з війська, я не пішов вже до Варшави на роботу, тому що була скрутна ситуація вдома, треба було допомогти. То був 1958 рік.

Восени я пішов працювати до енергетики до Лідзбарка Вармінського, а пізніше мене перевели до Ґурова [Ілавецького].

В Ґурові я замешкав на постійно, познайомився зі своєю дружиною, одружився, брали шлюб в церкві. Жінка походить з Балаїв біля Любачова, вона також з акції «Вісла».

Аж до пенсії був в Ґурові.

На пенсію я пішов в 1996 році, но а в 1997 році, ні, восени 1996 року мене вибрали головою комітету будови церкви в Ольштині. Маю честь, що від першого до останнього дня я був головою і побудував церкву в Ольштині. Дуже тішуся і маю велику честь.

Нас вінчав отець Булат. Він мешкав в Кандитах. Там мав римо-католицьку парафію, а додатково відправляв Богослужіння згідно греко-католицькому обряду українською мовою в Ґурові. Церква в Ґурові відкрилася в 1957 році.

У нас народилися дві доні.

7. Ваші діти знають українську мову? Так.
7.1. Так - Де вивчили?

Но... Так, одна говорить.

7.2. Ні - Чому?

Друга у свою чергу вийшла за поляка. Знаєте, як це буває… В житті так буває.

8. Ваші онуки знають українську мову? Так.
8.1. Так - Де вивчили?

У старшої доні є внучка і внук. Внучка співала в хорі, в Сузір'ї, навіть була на фестивалі в Сопоті. Тепер вона студентка в Ґданську.

8.2. Ні - Чому?

Дочка, яка за поляком, має доньку, вона розуміє, але не знає української мови.

9. Чи є у Вас світлини нового місця? ------------------
Д. КОНТАКТИ З УПA
1.1. Чи в селі були криївки УПА? Не знаю.
1.2. Чи в селі були криївки УПА?

Не знаю, чи були в Верхраті, але в лісі точно були криївки. Монастир був присілком Верхрати, за Монастирем в лісі була криївка головного командира, тобто керівника УПА, «Стяга». При тому – недалеко, недалеко...

Я можу сказати, бо я то чув, як говорили... Каже: взяли двох мужчин, і два дні їх не було. Водили їх по лісі мабуть зо дві години, а потім вони будували криївку. Але де вони будували – не могли сказати: зворотня дорога виглядала так само. Так що конспірація була достатньо велика.

2. Яке Ваше ставлення до УПА? Позитивне.
3.1 Я контактував з УПА: Контакту не мав.
3.2 Я був у складі УПА: Ні.
3.3 Я допомагав/сприяв УПА (добровільно):

[Партизани УПА] приходили до нас до хати. Не раз була така справа, що приносили, наприклад, муку і мама мали спекти хліб. Відтак [мама] спекли хліб, вночі прийшли, забрали.

[Це добре, що українці створили тоді УПА?] Якби не було того зриву, то не знаю, чи Україна була б така, як сьогодні. Хоча їй багато бракує для того, щоб вона була нормальною державою, розвивалася. Там є сили, як розколюють її зсередини.

Але я подивився на той зрив на західній Україні зараз перед виборами. Наприклад, чому «Свобода» отримала стільки голосів? Бо вони [люди] вже не вірять нікому. Знають, що тільки ті зі «Свободи» можуть щось змінити, бо то дійсно патріоти. Бо решті, м’яко кажучи, йдеться лише про гроші, найбільше про гроші йдеться.

УПА зробила багато, тому що піднесла дух національного відродження. Українці в Галичині відчули, що однак можна зробити щось, якщо хочеться. А вони багато зробили. Якби не було того зриву, було б погано. Була б майже така сама ситуація, яка є в центральній та східній Україні.

[Тобто ваше ставлення в 100 відсотках...] Стовідсотково позитивне, тому що вони [упівці] збагатили історію української нації.

3.4 Хтось з моєї родини був у складі УПА:

Мабуть кільканадцять осіб було з Верхрати в УПА.

Знаю сусіда, син якого отримав повістку, щоб податися до Червоної Армії, вже перейшов фронт і мали його взяти до Червоної Армії, мобілізувати. Він сказав: «Не піду, я і так, і так загину, але тут принаймні за вільну Україну загину, а там піду, то навіть не знатимуть, де мене застрілять».

І дійсно, з Верхрати до Червоної Армії мобілізували близько 100 осіб віком, мабуть, від 18 до 45 років. Татові пощастило, йому було 47 років і його це вже не захопило.

Повернулися тільки три особи. Це було щось жахливе. Повернулися тільки тому, що були поранені і лежали в той час в лікарні на лікуванні. А потім закінчилася війна, це їх врятувало.

4. Чи мали Ви зброю у період перед переселенням?

Я знайшов в городі гвинтівку. Була закопана, але не глибоко. Мабуть, якийсь вояк втікав і її там сховав.

Вона була іржава, я чистив, чистив, не міг вичистити. Але хтось дав знати партизанам, вони прийшли увечері: «Покажи ту гвинтівку». Я показав, вони забрали.

І я не міг надивуватися: приходять десь за два місяці з цією гвинтівкою, а вона і приклад має, і така почищена! Каже: вона справна і стріляє дуже добре. Як вони це зробили, ну справді?..

5. Чи перебували Ви під арештом? Ні.
Е. ДОДАТКОВА ІНФОРМАЦІЯ
1. Звичаї втраченої батьківщини:

Село було досить освічене, була читальня, де організували вистави театральні, організували шевченківські концерти. Був церковний хор. Так що село було достатньо динамічне.

[Чи в бурхливий період життя Верхрати люди також підтримували культурне життя?] В той бурхливий час вже ні, діяв лише церковний хор, хор церковний співав...

Була [у нас] традиція колядувати. Збиралося кілька осіб, йшли групи, одна за одною, вони там в черзі були. Колядували, отримували якісь копійки, якесь тісто чи щось таке. Але головне було задоволення.

В 1947 році на Різдвяні Свята учителька, я тоді ходив до четвертого класу, організувала вертеп і я мав честь ходити з тим вертепом по всьому селі. Зібрали ми грошей і передали на школу. Дуже ми були з того задоволені.

Для прикладу, на Новий рік кількох хлопців засівали. Як це відбулося? Треба було зайти до хати з торбою вівса, привітати родину [яка там жила], а тоді засівати: «На щастя, на здоров’я, на Новий рік, щоби вам жито родилося, пшениця як й торік: зверху колосата, від споду коріната; дай Боже до другого року дочекати».

Пам’ятаю... Бабуся якась робила тісто, а я як засіяв, і їй до цього тіста... «Що ти мені тут наробив!» Головне було те, щоб бути першому, бо перший приносив щастя, той засівач.

[Ця бабуся сильно схвилювалася?] Та ні, вона усміхнулася, це жартома сказала, адже то було на щастя.

Коли ми сюди приїхали [в 1947 р.], то ще протягом першого і другого року я ходив [засівати] до сусіда-українця. Таку несподіванку я йому зробив. Але пізніше то вже затерлося.

2. Чи відвідували Ви свою батьківщину?

Уперше [після акції «Вісла» побував у Верхраті] в 1961 році. Все змінилося. Відвідав навіть ті поля, котрі були наші. Там був вже посаджений ліс. Тоді малий, а тепер, коли я був там востаннє, зайшов до того лісу і дивився, як вийти, щоб не загубитися, бо йому вже 50 років.

Дороги інші, стежки, які були – зліквідовані, по-іншому все це зроблено. Прокладена асфальтована дорога через село, можна їхати автобусом або доїхати машиною, це позитивна річ.

Нашу хату спалили партизани через два тижні після виселення. Спалили ціле село. Залишилися лише ті хати, з яких були партизани УПА. Зараз там побудовані нові хати, нові господарі.

Востаннє я був на цвинтарі, відновив, бо маю там ще могилу моїх дідусів. Зробив напис на гранітній дошці, бетонував, зробив порядок, щоб того хреста ніхто не звалив, щоб знали, що є люди, які піклуються про це. Про те мені йшлося.

3. Чому ви не виїхали в Україну?

А ще була одна справа. В 1945 році висилали в Україну. Три рази виселяли людей з Верхрати, частину людей схопили і вислали, а нам якось вдалося пережити.

Один раз, пригадую, ми втекли до такого присілка між лісами, називався Грушки, ми там сиділи чи не цілий місяць, поки не заспокоїлося.

Другого разу приїхало польське військо, обступило село і дало нам дві години для того, щоб зібрати речі. Зігнали всіх на такому вигоні і мали рушити в напрямку Белжця, там була залізнична перевалочна станція, звідтам всі мали виїхати до України, мали нас вивезти до України.

Но але, поки то все зібралося... Ми виїхали з цього місця, всі ті вози, люди, почали їхати, іти пішки, хто що мав, то забрав собі, у нас був кінь, то ми на віз трохи повантажили, щоправда, щось там і для сусіда взяли. Від’їхали від села може один кілометр, і тоді партизани з УПА почали стріляти. Та польська охорона, яка нас вела – втекла. Ми повернулися до села.

Хочу сказати, що ні один з цієї охорони, з війська польського, не був поранений чи убитий, так само з цивільних людей. Вони стріляли в повітря щоб полякати, щоб нас відпустили.

Ми повернулися додому, вже був вечір, просто ніч, то, думаю, було у квітні чи травні 1945 року. Після наради мучжини вирішили, що немає чого чекати, що наступного дня все може бути дуже погано, що можуть приїхати і нас повбивати.

Всі ми виїхали до села Селиська... Селиська і ще одне село, такий присілок був... Ми там сиділи мабуть два місяці, аж поки то все не заспокоїлося. Потім пішла чутка, що вже на не будуть виселювати до України – ми всі тоді повернулися.

Може ще я повернулися... Одного разу я пас корів, заганяю їх, дивлюся – польське військо в селі. Виселяють. Заходжу додому – нікого нема. На господарстві нікого нема. А були батьки, брат і дві сестри. Не знаю куди поділися. Я вигнав корів, не заганяв до стайні, бо, думаю, поляки заберуть, якщо нема власників. На луці я пас корів, приходить польський солдат, питається, чиї то. Я кажу, що то солтиса Якубовського (був такий солтис Якубовський і вони [військо польське] мали там штаб). І залишили мене у спокої.

Увечері я загнав корів не додому, а до Якубовського. Він тоді, мабуть, мав найбільше корів у селі! Я пішов до знайомої бабці, щоб дала щось їсти. Вона мене нагодувала, поклала спати. Приходить один чоловік і каже: «Знаєте, Дмитра Смута піймали поляки і повезли на станцію». Ой, а то мій тато! Я подумав: більше тата в мене немає.

Якось я ніч пересидів, переспав, зранку знову вигнав тих корів. Пізніше поляки виселили до України тих, кого піймали, а ми всі зібралися в домі і кожен розповідає, де хто був.

Мама з маленькою дитиною була в стайнях одного вояка з Червоної Армії, Плюти, якого не виселяли. Тато, як пізініше виявилося, втік з тієї станції, з Горинця. Вдалося йому і ми зустрілися.

Батька забрали, бо виселяли всіх до України і не дивилися, чи та людина одна, чи є в неї родина, чи ні. Він з певністю оправдовувався, що не має родини. Вони вирішили його забрати і виселити.

Але в хаті, у якій ми залишили все, ми не застали нічого. Все було пограбоване, у нас навіть не було під чим спати. То був 1945 рік.

А в 1946 ми зібрали багато збіжжя через те, що багато хто з родини виїхав до України, відтак ми скосили те збіжжя. Я з мамою (мені було 11 років) возив до Томашова Любельського продавати те збіжжя і мама купували то ковдру, то подушку, плед… Бо приїжджали поляки з «відздобутих територій» [землі, які після 1945 року перейшли від Німеччини до Польщі], грабіжники, вони там награбували і пізніше продавали за те збіжжя. Такий був неначе бартер.

Це був 1946 рік, а в 1947 наступила акція «Вісла»...

В 1945 році людей вивозили тричі [до України], в 1946 був вже спокій. Ми жили нормально і думали, що ми уже залишимося на своїх землях і в своїх хатах. Але прийшов 1947 рік... Пояснювали, що це кара за Сьвєрчевського, що був убитий. Польське військо так казало...

4. Що в житті було головне?

Там, де людина народжується, там вона і призвичаюється, прив’язується так сильно, що, наприклад, мені 10-15 років безперервно снилося, що я у Верхраті, що я роблю те і те… Я це переживав. Тяжко було забути. Рідні сторони, однак, найважливіші.

5. Чому Вас переселили?

Думаю, що то [організація акції «Вісла»] було продовженням політичної думки довоєнної Польщі. Насильно хотіли ополячити Волинь, Галичину, насильно... Плани таке зробити були в період довоєнної Польщі, були такі плани, мали нас переселяти.

Ну а тут [в 1947 р.] була нагода, коли появилася справа Сьвєрчевського, то вони використали саме цю нагоду, щоб раз і назавжди покінчити з українським питанням: ополячити, через рік-два, через 10 років щоб й сліду не залишилося. Саме тому заселяли по 2-3 сім’ї [на одну місцевість], щоби в польському морі [ті люди] щезли. Польські священики говорили: «Nam na was nie zależy, nam zależy na waszych dzieciach» [Ми за вас не б’ємося, ми б’ємося за ваших дітей].

Денаціоналізація прогресувала, прогресувала... Хоча й не у таких масштабах, яких сподівалася [польська] влада. Вони думали, що все відбудеться швидко, тимчасом, як не дивитися, пройшло 60 років і ми [українці] все ще є. Частина ще відійде, але, думаю, частина все-таки залишиться і буде при своїх коренях.

Багато буде залежати від ситуації в Україні. Коли в Україні все прийде до норми, держава буде нормальною, буде розвиватися, буде зростати економічно, тоді буде шанс, що тут [в Польщі] престиж українців піде вгору. Всі умови Україна має, щоб бути державою справді багатою. Я в це вірю! Я цього не дочекаю, але ви дочекаєте, будете бачити, що Україна буде економічно однією з потужніших держав. В політиці – не знаю, а економічно – так. Це тому, що у нас є такі можливості.

[Маєте жаль до організаторів акції «Вісла»?] Складне запитання... Маю жаль в тому розумінні, що з тих переселених ми багато втратили, багато ополячилися.

З другої сторони, і це, думаю, позитив... Українці, коли сюди приїхали, вони знали, що багатство, то наука, тому своїх дітей посилали до шкіл. Наші українці, наші люди, багато хто із них отримав середню, вищу, і не тільки, освіту, і займають важливі посади. Це позитив.

Я пригадую собі, там, де я жив... Каже: ми управляли, а українці працювали для нас, але, каже, вони своїх дітей навчали, а ми поставились до того трохи легковажно, і тепер вони нами управляють.

То таке зауваження, але, знаєте, є в цьому і багато рації.

Є. ДОДАТКОВА ІНФОРМАЦІЯ
1. Інше: Заповіт наступним поколінням українців

Що я б хотів передати? Передусім, щоб залишилися собою. Все можна міняти, проте своєї нації, своєї віри, знаєте, своєї землі – не можна відрікатися. Це саме головне.

Думаю, ті, які їдуть з України за заробітком, вони повинні вернутися, не залишатися [закордоном]. Бо однак, нехай економічно десь там закордоном буде краще, десь в іншій державі, але то тимчасово, при тому вони завжди будуть другосортними людьми, їх не будуть цінувати. Місце кожного українця є в Україні, а коли живе закордоном, то має знати, має пам’ятати про свої корені.


Анкету записала Маруся Хомин; текст українською мовою набрала Катерина Бедричук; оприлюднив Роман Крик

 
do góry ↑
[ankieta w j.polskim] [ankieta українська] [ankieta english]
[fotografie do ankiety] [pliki do ankiety]
Ankieta english
A. MAIN DETAILS
B. FAMILY & LOCATION DETAILS
C. RESETTLEMENT
D. THE NEW PLACE
E. CONTACTS WITH UPA
F. ADDITIONAL INFORMATION
G. INFORMATION
 
A. MAIN DETAILS
1. Application Date: 22.08.2019 2. Application Reference Number:
3. Surname, Name, Paternal Name: brak


4. Date of Birth: 22.08.1909 5. Place of Birth:
B. FAMILY & LOCATION DETAILS
1.1. Place of Residence before deportation:
1.2. Place of Residence before deportation (information):
2. Age at time of deportation: 3. Religion: dark
4. Number of family members at the time of deportation/ resettlement:
5. Number of family members left:
6. Number of family members deported:
7. Of which went missing:
8. Number of people of different nationalities resident in the village? 9. Inter-ethnic relations could be considered?
10. List your lost assets/property:
C. RESETTLEMENT
1. When were you deported? 2. When did you arrive?
3.1. Deportation Itinerary:
3.2. Deportation Itinerary (information):
4. Did you know where you were being deported to?
5. Have any of your relatives returned to your homeland?
6.1. What personal items did you take with you - Religious:
6.2. What personal items did you take with you - Household objects:
6.3. What personal items did you take with you - Personal belongings:
6.4. What personal items did you take with you - Documents:
6.5. What personal items did you take with you - Other:
7. Of these items, what is left?
8. Would you be prepared to donate these (in whole, or in part) to the museum?
9. Did you hide any of the items that you brought with you?
D. THE NEW PLACE
1. Where did they deport you to?
2. What amenities were you granted?
3. What did you see when you arrived at your new place of settlement?
4. Did you encounter any persecution?
5. Where & when did you start going to church?
6. How did your children fare?
7. Do your children know Ukrainian?
7.1. Yes - Where did they learn it?
7.2. No - Why?
8. Do your grandchildren know Ukrainian?
8.1. Yes - Where did they learn it?
8.2. No - Why?
9. Do you have photos of your new place of settlement/residence?
E. CONTACTS WITH UPA
1.1. Were there UPA bunkers in the village?
1.2. Were there UPA bunkers in the village (information)?
2. What is your view of UPA?
3.1 I contacted UPA:
3.2 I was part of UPA:
3.3 I helped/facilitated UPA (voluntarily):
3.4 Were any of your family in UPA?
4. Did you ever hold firearms before the period that you were deported?
5. Were you ever arrested?
F. ADDITIONAL INFORMATION
1. Lost customs/traditions of your homeland:
2. Have you visited your homeland?
3. Why did you not choose to live in Ukraine?
4. What was your priority in life?
5. Why were you deported/resettled?
G. INFORMATION
1. Information

 
do góry ↑
Fotografie
„Kliknij” na miniaturke by zobaczyc zdjęcia w galerii.



 
do góry ↑
Wspomnienia


Na tę chwilę brak jest w naszej bazie wspomnień osoby, której ankieta dotyczy.

 
do góry ↑
Pliki


Na tę chwilę brak jest w bazie plików (filmowych, dźwiekowych, itp.)
powiązanych z niniejszą ankietą.

 
do góry ↑
VIDEO


Na tę chwilę brak jest w bazie plików (filmowych, dźwiekowych, itp.)
powiązanych z niniejszą ankietą.

„Człowiek pozbawiony korzeni, staje się tułaczem...”
„Людина, яку позбавили коренів стає світовим вигнанцем...”
„A person, who has had their roots taken away, becomes a banished exile...”

Home   |   FUNDACJIA   |   PROJEKTY   |   Z ŻYCIA FUNDACJI   |   PUBLICYSTYKA   |   NOWOŚCI   |   WSPARCIE   |   KONTAKT
Fundacja Losy Niezapomniane. Wszystkie prawa zastrzeżone. Copyright © 2009 - 2024

stat4u

Liczba odwiedzin:
Число заходжень:
1 703 000
Dziś:
Днесь:
64