Fundacja Losy Niezapomniane cien

Home FUNDACJA PROJEKTY Z ŻYCIA FUNDACJI PUBLICYSTYKA NOWOŚCI WSPARCIE KONTAKT
PROJEKTY - Ukraińcy
cień
Ankiety w formie nagrań video

Відеозаписи зі свідками
Wersja: PL UA EN
Losy Niezapomniane wysiedlonych w ramach AKCJI „WISŁA”

Świadectwa przesiedleńców - szczegóły...
cień
Ankieta (0388)
Nazarowicz Katarzyna z d. Tymo, c. Szymona i Anny z d. Iwaniura
ur. 17.09.1931
Żurawce, powiat Tomaszów Lubelski.
 
do góry ↑
[ankieta w j.polskim] [ankieta українська] [ankieta english]
[fotografie do ankiety] [wspomnienia] [pliki do ankiety] [video do ankiety]
Ankieta w j.polskim
A. METRYKA ANKIETY
B. NAJBLIŻSZA RODZINA I STRONY RODZINNE
C. PRZESIEDLENIE
D. NOWE MIEJSCE
E. KONTAKTY Z UPA
F. INNE ZAGADNIENIA
G. UWAGI
 
A. METRYKA ANKIETY
1. Data wywiadu: 29.01.2013 2. Numer kolejny: 0388
3. Dane osobowe uczestnika /uczestników wywiadu: Nazarowicz Katarzyna z d. Tymo, c. Szymona i Anny z d. Iwaniura

Sapieniec
Polska - Польща
4. Data urodzenia: 17.09.1931 5. Miejsce urodzenia: Żurawce, powiat Tomaszów Lubelski.
B. NAJBLIŻSZA RODZINA I STRONY RODZINNE
1.1. Miejsce zamieszkania przed przesiedleniem: Żurawce.
1.2. Miejsce zamieszkania - OPIS
(przed przesiedleniem):

Moja wieś była bardzo ładna, duża. 500 numerów [zagród] było.

Bardzo dobrze pamiętam: była świetlica, my, dzieci, biegałyśmy; był zespół, który przygotowywał przedstawienia. My, dzieci, zawsze siadałyśmy na oknach, żeby nie przeszkadzać dorosłym. Siadałyśmy na parapecie i oglądałyśmy przedstawienie. [Chodziliśmy] na każde przedstawienie. Było bardzo fajnie!

Przyjeżdżały do nas zespoły z sąsiednich wiosek, a odbywało się u nas, bo mieliśmy bardzo ładną świetlicę, dużą. Przyjeżdżały z sąsiednich miejscowości, fajnie było to przeżywać, było wesoło. Przedstawienia były także dramatyczne, nie tylko z jakiejś okazji czy jubileuszu. Przyjeżdżały z sąsiednich wiosek, nasz zespół też był.

Była również szkoła, chodziłam do niej. Z nauką bywało różnie. Zaczęłam chodzić jeszcze przed wojną, byłam w drugiej klasie, kiedy się zaczęła. Potem przyszli „ruscy”. W drugiej klasie zaczęliśmy się uczyć drugiego języka – polskiego, a w pierwszej – nie, wszystko było po ukraińsku. W drugiej klasie zaczął się język polski, tak że poznałam polskie litery.

Przyszli „ruscy” – i już język rosyjski, już [polskiego] nie było. W szkole już rosyjskiego uczyli, ukraińskiego i rosyjskiego.

Potem przyszli Niemcy, i już zmiana – uczyliśmy się niemieckiego. O ile poznałam te [łacińskie] litery już przed wojną, to nauka niemieckiego szła mi łatwo. W ten sposób poznałam trzy języki. Gdy byli Niemcy, to uczyliśmy się niemieckiego, gdy Niemcy okupowali już…

Było nas troje. Najstarsza siostra, zmarła już, mieszkała niedaleko Bań Mazurskich. Później wrócili do rodzinnej wsi. Tam zmarła, i szwagier tam zmarł. Tam, w Żurawcach, mieszka jeszcze jej córka. Wcześniej mieszkała w Grodzisku, z czasem wyjechali. I był jeszcze mój średni brat, mieszkał w Sobiechach. I on, i jego żona – już nie żyją. Tylko syn i córka mieszkają tam.

Rodzice zajmowali się pracą na roli. Ale tatę zabrali do Jaworzna…

Sąsiedzi byli życzliwi, ludzie dobrze współżyli. Ale, pamiętam, z jednej strony naszego domu… Bo było tak, że zaraz za płotem domy stały jeden obok drugiego, a nasz stał tak, że z jednej strony był pas pola, i z drugiej strony też, a dalej znowu stały domy, tak że mieliśmy trochę luzu. To pole, zaraz za płotem, nie było nasze, należało do ludzi, takich dalszych. To było ich pole, zaraz za płotem, a nasze było od razu za stodołą, mieliśmy tam pas, ogród był.

Żyliśmy dobrze, biedy nie było, średnio żyliśmy. Bo, tak jak powiedziałam, był dziadek z jednej strony, jakiego zaliczali do bogatych, bo jeden syn (Hali Kryk tato) był wójtem. Kiedyś dziadek wykształcił się, a potem dali wykształcenie i temu [synowi], studiował gdzieś, i potem został wójtem, tej Hali tato. A bracia, można powiedzieć, byli średniozamożni. Biedy specjalnie nie było. Bo byli i biedni ludzie w tej wsi.

Gdy w 1939 roku wkroczyli „ruscy”, to sprowadzili nauczycieli z Ukrainy, gdzieś tam z Rosji, z Ukrainy. Jak już była wojna, gdy Niemcy natarli, to „ruscy” musieli się wycofywać, wtedy te wszystkie nauczycielki… Została tylko jedna nauczycielka [Tatiana Szmatucha]. Ona nie poszła za „ruskimi”. Ci wycofali się, a wraz nimi wszyscy nauczyciele, bo Niemcy natarli. Mam zdjęcie, na którym jest ta nauczycielka Szmatucha, Tatiana Szmatucha.

Jak była wojna, u nas byli „ruscy”. Akurat za wsią była granica i tam byli Niemcy, a tutaj u nas – Rosjanie. Pamiętam, że w nocy to wszystko się zaczęło, o świcie. Zaczęli strzelać. Byłam jeszcze mała, tak się bałam, ludzie! To było raniutko, o świcie nas to obudziło.

Później musieliśmy wyjechać, cofnąć się, cała nasza wieś wyjechała, no tak w pole, za taką górę… Cała wieś! Bo kule latały nad wioską, niektóre padały we wsi. Nawet nie wiem ile dni tam byliśmy? W pole, za taką górę wyjechaliśmy, to było ze 2-3 kilometry za wioską, w polu. Tam koczowaliśmy: te wozy, to wszystko, i konie, i krowy, co tam jeszcze mieliśmy, my z tymi wozami, jak Cyganie… Nie wiem, ile dni tam byliśmy.

Mój brat wrócił do wsi, bo tam kury zostały, pewnie i świnie jakieś były. Krowy i konie zabraliśmy, i to co mogliśmy na wóz zabrać, co ważniejsze, a resztę zostawiliśmy. Mój starszy brat biegał tam, aby kurom nasypać jedzenia, coś tam jeszcze [zrobić].

Nie pamiętam ile dni tak koczowaliśmy, jak Cyganie w polu… A te kule świstały nam nad głowami. Bo z jednej strony byli Niemcy, a z drugiej – Rosjanie, tak że nad nami te kule przelatywały.

Kilka dni tak koczowaliśmy. Potem wróciliśmy do wsi. Kiedy front odszedł troszkę dalej, można było wracać.

Tatę zabrali do Jaworzna, brata też zabrali do Jaworzna. Zostały więc trzy kobiety. Był jeszcze jeden (on później ożenił się z moją starszą siostrą). Za czasów niemieckich on chyba był w wojsku niemieckim, a potem, gdy wojna [się skończyła], przyjechał z jakimś kolegą. Ten kolega gdzieś w Łodzi miał rodzinę, i oni obydwaj pojechali tam: tamten do rodziny w Łodzi i z nim ten, który potem został moim szwagrem. Po pewnym czasie on wrócił z tej Łodzi do domu. Przyjechał, a jego mama (ojca chyba już nie miał) z młodszymi dziećmi wyjechała do Ukrainy, wywieźli ich.

No więc on przyjechał, był, tak więc… Gdy nas wywozili [w 1947 r.] nas była trójka [kobiet], bo tatę i brata Polacy zabrali do Jaworzna, więc on nam pomagał, bo był sam. Pomagał, a potem, gdy przyjechaliśmy tutaj, ożenił się z moją siostrą. Ale dobrze, że pomógł, choć jeden mężczyzna był, bo same jak byśmy sobie dały radę. Ja byłam jeszcze mała, tyle co siostra… Brata zabrali, tatę też zabrali. No więc on pomagał, a potem ożenił się z moją siostrą i zamieszkali w Grodzisku.

[Dlaczego zaaresztowali pani ojca, brata?] A oni tak po prostu zabierali… Była obława, najechało wojska, Polacy. Szli przez wieś, wszędzie zachodzili: na podwórze, jeden do stodoły, drugi do obory, do domu. Przychodzi jeden i niesie w ręce dwie kule, że niby w naszej stodole znalazł. I wzięli ich. No nie wiem, on mógł i swoje pokazać! I gotowe, ojca zabrali…

Tato był w Jaworznie około pół roku. A brat... On gdzieś trochę pracował w tym… Trochę go wykorzystywali, gdy trzeba było coś zanieść z jednej wsi do drugiej. Z niego jeszcze taki chłopiec był, więc oni… Pewnego razu zasnął w stodole. A tu akurat obława, wojsko. Przyszli – a on śpi w stodole… Zdecydowali, że on w nocy pracuje, a w dzień śpi, i zabrali. Tak, że i brata, i ojca do Jaworzna zabrali. A my zostałyśmy we trójkę…

Przyszły mąż mojej siostry pomagał nam. Jego rodzina wcześniej wyjechała do Rosji, do Ukrainy wywieźli. Było nas tylko trzy kobiety, gdy wywozili, dlatego jesteśmy mu wdzięczne, że pomagał.

W naszej stodole spał partyzant, wojsko go zobaczyło. Może on sam poszedł do stodoły i tam zasnął, może mama nawet o tym nie wiedziała? Zaczęli mamę bić. Ten mówi: „Nie bijcie jej, bo ona nic nie winna! Sam zaszedłem, zasnąłem, ona nawet nie wiedziała”. Tak mówił do starszego [rangą], żeby nie bili. Jego też zabrali do Jaworzna.

Tato był już chory w tym Jaworznie, gdyby nie brat, pewnie by tam umarł, bo karmili byle czym, wrócił wychudzony. Ale brat opiekował się tatą: sam nie zjadł, oddawał swoje ojcu. A ci młodzi, to coś rozładowywali… Samochodem przywozili jakieś brukwie, młodych wysyłali rozładowywać, to [brat] schował sobie za pazuchą brukiew, czy coś. Trochę zjadł sam, a gdzie się dało, ojcu pomagał.

Tato wrócił z tego Jaworzna i od razu zmarł, gdzieś po kilku miesiącach. Pożył trochę w domu i zmarł. Był strasznie chudy. Zdrowy nie był. Brat pomagał tacie, ale jak ten był chory, to…

Moja siostra Maria była starsza ode mnie o 6 lat. Była z 1925 roku. Jakimś sposobem udało się jej [uratować]. Ona była taka dobrze zakonspirowana…

Gdy nas wysiedlili do tego Bełżca, to koczowaliśmy tam jak Cyganie, z tymi wozami, z tym wszystkim. Ona była ubrana jak staruszka, tak się przebrała, okutała się chustką, żeby jej nie poznali. Wyglądała całkiem jak jakaś babcia. Przebrała się w takie ubranie, pewnie mamy czy czyjeś, chustką zasłoniła twarz, tylko oczy było widać. Starała się nie włazić w oczy wojskowym, którzy tam chodzili.

Ile dni byliśmy na tej stacji, ile dni koczowaliśmy tam jak Cyganie? Gdzieś kilka dni minęło, zanim podstawili wagony, żeby nas wywieźć. No więc ona nie właziła w oczy. Przeważnie w tych wagonach, gdzie krowy były, gdzie konie, tam ona była, żeby nie napatoczyć się na to wojsko, bo ci wojskowi chodzili między tymi… Żeby się nie pokazywać, i jakoś się udało.

Nas, młodych, jeszcze zabrali, pozwoływali… Bo ze stacji wojskowi jeździli jeszcze do wsi rabować domy, bo ludzie pozostawiali… I nas zabrali. W czym mogliśmy im tam pomóc? Wojsko i dzieci, a my jeszcze byliśmy tacy… Albo starsza, o, Zosi mama, chcieli zabrać Zosię, bo ona była taka jak ja. Ale ta nie chciała i Zosię zostawili, mama pojechała do tych Żurawców. Trochę się baliśmy… Pusto było we wsi, a w domach mogli być partyzanci, mógł być jakiś ranny, wiecie, jak to jest, przychodzili, kartofle brali. Ja, jako dziewczynka, w ogóle wojsku nie pomagałam [wieś rabować], ale oni chyba nas brali w roli zakładników. Bo oni pewnie przewidywali, że tam ich mogą partyzanci, tego... Ja tam niczego [nie robiłam], ale zabrali, i jeszcze tam kogoś [zabrali]. Potem odwieźli nas z powrotem. Tam sobie wojsko nabrało kartofli, trochę tego i tamtego. Jak sobie przypominam, to zabrali nas tam, jako zakładników, tak dziś myślę, wtedy nie wiedziałam po co. Wojsko rabowało, a my czekaliśmy…

Żona mojego wujka pochodziła niby z polskiej rodziny, jej mama była Ukrainką, ale tato był Polakiem. I została, jej nie ruszali, nie podlegała wywózce. Tam było takie podwórze, takie zabudowania, w tych stajniach, gdzieś tam na górze, tato przesiadywał. Mama jakoś specjalnie się nie ukrywała, poszła na strych, coś robiła. Dlatego, kiedy weszło wojsko, mamy nawet o nic nie pytali, robi coś tam, niby jest z tego domu.

Ja w ogóle nie chowałam się, gdyż ta powiedziała, że jestem jej młodszą siostrą. Otóż, chodziłam, nie siedziałam, nie chowałam się, mnie nie ruszali. Siostra i koniec. Tak, że jakoś przeczekałyśmy. Mama i tato ukryli się, brat też… Aha, brata zabrali do Jaworzna…

2. Wiek w trakcie przesiedlenia: 16 3. Wyznanie: Grekokatolickie.
4. Stan najbliższej rodziny przed przesiedleniem: 5
5. Ile osób zostało na miejscu:

Dwie. Tatę i brata Polacy zabrali do obozu w Jaworznie.

6. Ile osób przesiedlono: 5
7. Ile osób zaginęło:

Siostra [Maria] była w Niemczech na robotach, ale wróciła, przyjechała na urlop, a tato więcej jej nie puścił.

Zaginął brat taty, który był w więzieniu we Lwowie (ojciec Hali Kryk) [z domu Tymo]. Parasi [Tymo] tato gdzieś przepadł… Za Niemców [w czasie niemieckiej okupacji] był sołtysem. Potem, gdy przyszli ci [sowieci], to go zabrali.

Drugi brat taty zginął na granicy, gdy chciał ją przekroczyć [ówczesną granicę sowiecko-niemiecką].

8. Ile osób innej narodowości /pochodzenia mieszkało we wsi:

Po sąsiedzku z nami, następny dom, mieszkał jakiś Polak, żonaty z Ukrainką. Wiem, że wołali na niego Grześko, to my, dzieci takie… A nazwiska nie pamiętam, Grzesiem, Grześkiem był dla dzieci. Tak więc on był Polakiem.

A jak oni z żoną poznali się, tego nie wiem. Byliśmy chyba za mali, żeby się tym wtedy interesować. A potem kogo można było zapytać? Może mamę? Ale nie wiem, czy mama była zainteresowana tym skąd on pochodził, jak oni poznali się, że ona Ukrainka, a on jakiś Polak?

9. Jak ogólnie wyglądały kontakty z nimi?

Na ogół we wsi rozmawiali po ukraińsku. Cała wieś była ukraińska. Duża wieś i wszystko po ukraińsku. Była świetlica, „Proswita”. Był taki fajny nauczyciel, Chmil miał nazwisko, dosyć patriotycznie nastawiony...

10. Jak wyglądał pozostawiony majątek Pana/Pani rodziny:

Nasze gospodarstwo było dość takie, takie, no takie średnie. Bo mój dziadek był bogaty, tato pochodził z bogatej rodziny, mama także nie z biednej. Tak że, żyło się nam dosyć dobrze.

Mieliśmy stodołę, stajnię, wszystko mieliśmy, dom zbudowaliśmy. Był dość nowy, jak sobie przypominam, na kominie był napis, w którym roku został zbudowany, zdaje się, że w 1931.

Mieliśmy chyba jednego konia i 2-3 krowy. Nie było u nas biedy, tak w sam raz było.

C. PRZESIEDLENIE
1. Kiedy Panią/Pana wywieziono?

To był czerwiec, nie wiem jaki dzień. Lato.

2. Kiedy Panią/Pana przywieziono?

Jechaliśmy kilka dni, staliśmy na stacjach…

3.1. Trasa przejazdu: Żurawce – Bełżec – Giżycko – Sobiechy
3.2. Trasa przejazdu (ewentualny opis rozszerzony):

[Jak pani zapamiętała dzień wysiedlenia? Jak pani dowiedziała się, że będą was przesiedlać?] Sąsiednie wioski już wywozili, wiedzieliśmy więc, że i nas będą.

Gdy ludzi wywozili do Ukrainy – my się ukrywaliśmy. Tak, jak już mówiłam: mój stryjek, brat mojego taty, miał żonę niby z takiej mieszanej rodziny, tam ojciec był Polakiem, gdy byli „ruscy”, to ich nawet wywieźli, uznali, że to bogacze, kułacy, aż na Syberii byli jej rodzice.

Bo to było tak… Już zabrali Hali [Kryk] tatę, który był wójtem [sołtysem], [a potem] w 1940 roku był w więzieniu. Brali takich bogatszych, nie wiem jaka tam ich wina była… I mój stryjek, Hali taty brat i mego taty brat, przeczuwał, że jego też zabiorą, o tym nawet gdzieś rozmawiali między sobą, gdzieś on to usłyszał, ktoś mu doniósł. I chciał uciec, bo niedaleko była granica, Niemcy byli już za wsią. Chciał przejść przez tę granicę. Nie wiem, czy ktoś go podsłuchał, czy ktoś doniósł, tak, że... Z kolegą szedł, przez tę granicę przechodził, a tam już czekali na niego. Ktoś doniósł…

Przed drogą oni po coś zaszli do jakiejś knajpy, może chcieli się pożegnać czy co. Musiał ktoś podsłuchać, że tej nocy będą przechodzić. Tak że ich na granicy zastrzelili. Tak, jakby na nich tam czekali. Ktoś doniósł i on zginął.

[Jak pani zapamiętała dzień wysiedlenia?] Dali nam jeden wóz, mieliśmy jeszcze swego konia z wozem, i to wszystko, tyle mogliśmy wziąć ze sobą.

Z Żurawców powieźli nas do Bełżca, na stację. Tam czekaliśmy kilka dni. Koczowaliśmy, jak Cyganie na tej stacji. [Wojsko] zabierało tych młodszych, nawet zamężne młode kobiety, bo jeździli do wsi na rabunek, po kartofle… Baliśmy się trochę. Byliśmy jako zakładnicy, bo w niczym im nie pomagaliśmy, oni sami kartofle z kopców brali, ładowali na samochód. No, a potem nas z powrotem przywieźli. Myślę, iż oni bali się, że partyzanci mogą ich tam… A my byliśmy jako... Dzięki temu, że my jesteśmy, to nie będą ich [partyzanci UPA] atakować.

[Jak pani zapamiętała pociąg?] Wagony były towarowe, chyba po dwie rodziny do jednego [ładowali], one były takie duże. No, a co my tam mieliśmy, trochę tych tobołków...

W wagonach były też krowy. Jak zatrzymywaliśmy się na stacjach, to trzeba było je napoić, gdzieś się pociąg zatrzymał – nosiliśmy wodę z najbliższej studni. I dla siebie, i dla tych krów. Jechaliśmy kilka dni, staliśmy po stacjach...

A że sąsiednie wsie już wywozili – to się szykowaliśmy. Mama już suszyła, jakieś suchary szykowała, już szparowała, żeby mieć jakieś jedzenie. Wiem, że suszyła chleb. Już o tym wiedzieliśmy, więc byliśmy trochę przygotowani.

4. Czy wiedział Pan/Pani dokąd jedzie?

A skąd, nie wiedzieliśmy. Wiozą dokądś, nie wiedzieliśmy dokąd. Potem, gdy zobaczyliśmy te wody, te jeziora… Ludzie! Wydawało się, że to jakieś morze, że nas na śmierć przywieźli, czy co… My takiej wielkiej wody nigdy nie widzieliśmy. O, Boże! Baliśmy się.

5. Czy ktoś z Państwa rodziny wrócił w rodzinne strony?

Moja siostra Maria wróciła. Mieszkali w Grodzisku, potem wrócili do Żurawców.

A ja… Ja jakoś zaaklimatyzowałam się tutaj, jakoś mnie tam nie ciągnęło. Jeździłam tam kilka razy, ale to już nie było to, co kiedyś.

6.1. Przywiezione przedmioty - RELIGIJNE:

Jakieś katechizmy, modlitewniki, obrazy też zabraliśmy.

6.2. Przywiezione przedmioty - CODZIENNEGO UŻYTKU:

Mieliśmy jeden wóz swój i jeszcze jeden wóz nam dali. Nie było więc możliwości, żeby załadować dużo rzeczy.

Wzięliśmy chyba jakieś naczynia kuchenne, koniecznie trzeba było zabrać pościel.

[Pług, brony?] Nawet nie wiem, czy my to braliśmy, czy nie braliśmy, gdyż nie było naszych chłopów.

Krowę sprzedaliśmy przed wysiedleniem, bo już wiedzieliśmy… Przyszli kupcy z polskich wsi i sprzedaliśmy. Wiedzieliśmy, że nie damy rady zabrać, więc sprzedaliśmy. Mieliśmy chyba tylko jedną krowę. Mieliśmy także konia.

6.3. Przywiezione przedmioty - OSOBISTE: ------------
6.4. Przywiezione przedmioty - DOKUMENTY: ------------
6.5. Przywiezione przedmioty - INNE:

A że sąsiednie wsie już wywozili – to się szykowaliśmy. Mama już suszyła, jakieś suchary szykowała, już szparowała, żeby mieć jakieś jedzenie. Wiem, że suszyła chleb. Już o tym wiedzieliśmy, więc byliśmy trochę przygotowani.

7. Które z nich zachowały się do dziś?: ------------
8. Czy mógłby Pan/Pani przekazać je lub część z nich na rzecz muzeum?: ------------
9. Czy ukrył Pan/Pani jakieś przedmioty w miejscu skąd Panią/Pana wywieźli?:

Książki. Żałuję do dzisiaj … I zdjęcia. Moja siostra była w Niemczech i miała dużo zdjęć. Zdjęcia też schowaliśmy, bo baliśmy się, że będą się czepiać. Nie zakopywaliśmy ich, schowaliśmy pod strzechą za deskami.

Później ci [Polacy], którzy zajęli nasz dom, chyba zrzucali [słomę] (bo dom był kryty słomą) i znaleźli. Potem ten Putkowski Władek [brat cioteczny ankietowanej] powiedział, że znaleźli zdjęcia (on już nie żyje).

Było dużo różnych zdjęć: zrobionych w Żurawcach, i w świetlicy, i siostry zdjęcia z Niemiec. Władek kilka wziął sobie, bo znał je, a resztę może spalili, może…

D. NOWE MIEJSCE
1. Dokąd Państwa przesiedlono?:

Sobiechy.

Ludzie w pociągu byli smutni, dorośli to na pewno. A ja jeszcze taka młoda, to nie odczuwałam tego. Jedziemy, to jedziemy. Wiem, że jest mama, babcia jeszcze była…

Nie wiedzieliśmy dokąd jedziemy, dokąd nas wiozą? Gdzie to będzie? Ze stacji [w Giżycku] przyglądałam się tej wodzie [jezioru] – u nas czegoś takiego nie było. Jakaś rzeczka przepływała, i to wszystko. A tu, jak zobaczyliśmy… Wszystkich nas ogarnął strach, bo my takiej wielkiej wody nigdy nie widzieliśmy: woda wszędzie, jak jakieś morze.

W Giżycku [na stacji] trochę jeszcze koczowaliśmy. Dobrze, że [był z nami] ten przyszły mój szwagier, później ożenił się z moją siostrą. Pojechał, szukał jakiegoś miejsca dla nas. Bo można było ze stacji pojechać [chociaż wszystkie rzeczy wciąż tam pozostawały] i znaleźć sobie jakieś miejsce.

No więc pojechał i znalazł w tych Sobiechach. Doszedł do wniosku, że jeśli są tam konie i krowy, to musi też być jakieś gospodarstwo. Tu niedaleko [niedaleko Sapieńca, miejsca, gdzie dokonano nagrania] brat taty [Tymo], mój wujek, osiadł. [Najpierw] tu, w tym domu zamieszkał [w Sapieńcu]. Ale on był prawdziwym gospodarzem, a tu, co? No, chlewy były, ale nie było ani stodoły, niczego. On tu mieszkał, ale jednocześnie szukał w innych miejscach. W lesie, za Stręgielkiem, hen daleko, była kolonia, i on tam zamieszkał. A mój szwagier to tam, w Sobiechach znalazł, i tam pojechaliśmy.

2. Co Państwu przydzielono?:

Nie wiem, jak starsi, ale młodzi mogli szybciej przywyknąć do tego. Była stodoła i stajnie były. To było duże gospodarstwo, duży majątek. Była stodoła, i obory, i magazyn, widać poważny gospodarz tam [wcześniej] mieszkał.

Sąsiedzi już wcześniej pozajmowali sobie, co lepsze, a my: był jeden duży pokój i duża sala. Mówiło się, że niby tam był niemiecki kościół i tam coś odprawiali. Była duża sala. Tak więc zajęliśmy pokój i tę dużą salę. A później szwagier przegrodził dużą salę na pół. Tak, że mieliśmy jeszcze jeden pokój, a drugą połowę przerobiliśmy na kuchnię. No nie wiem, ktoś mówił, że tam był jakiś niemiecki kościół, nie wiem, może jakaś sekta, może jakaś inna religia.

Sąsiedzi już wcześniej pozajmowali sobie, co lepsze, a my: był jeden pokój i duża sala. Mówiło się, że niby tam był niemiecki kościół i tam coś odprawiali. Była duża sala. Tak więc zajęliśmy mały pokój i tę dużą salę. A później szwagier przegrodził dużą salę na pół. Tak, że mieliśmy jeszcze jeden pokój, a drugą połowę przerobiliśmy na kuchnię. No nie wiem, ktoś mówił, że tam był jakiś niemiecki kościół, nie wiem, może jakaś sekta, może jakaś inna religia.

Otrzymaliśmy około 10 ha ziemi.

3. Co Państwo zastaliście w nowym miejscu?:

[Czy w tych pokojach były jakieś meble, obrazy?] Niczego już nie było. Ale w sąsiedztwie były jeszcze niezamieszkałe [budynki], to można było sobie coś [stamtąd] przywieźć, jakieś meble.

Okna i drzwi były. Piec był w pokoju, a w tej dużej sali nie było żadnego pieca. Później szwagier przegrodził na pół, w jednej [części] musieliśmy postawić kuchnię, a w drugiej zdaje się niczego nie postawiliśmy, z czasem mój brat postawił tam piec do ogrzewania.

4. Czy na miejscu przesiedlenia odczuwali Państwo represje?:

Nikt z władz nie przyjeżdżał do nas do domu. Tato i brat wrócili z Jaworzna i tyle. Nikt z władz nie interesował się tatą, on był już chory, wkrótce zmarł.

[Jak odnosili się do was miejscowi Polacy, którzy przyjechali tam trochę wcześniej?] Dosyć dobrzy byli ci Polacy. Mieszkaliśmy na kolonii, tak że nie mieliśmy blisko sąsiadów.

Konfliktów na tle narodowościowym nie było.

[Czy pani, młoda wówczas dziewczyna, nie słyszała nigdy wyzwisk, „Ty Ukrainko!” itp.?] Nie, jakoś nie. Odbywały się u nas zabawy, chodziliśmy tam, gdy robili jakieś potańcówki, nikt nas nie wyzywał.

5. Kiedy i gdzie zaczęliście Państwo uczęszczać do cerkwi?:

Po raz pierwszy do cerkwi pojechaliśmy do Woszczela [Chrzanowa]. Jak tylko odkryliśmy, że tam jest [cerkiew], to od razu pojechaliśmy.

Jechaliśmy z Sobiech do Giżycka, ale nie wiem czym? Chyba jakimś autobusem. A z Giżycka jechaliśmy [pociągiem] do Woszczela. Wesoło było. Jechało dużo młodzieży. To było chyba jeszcze w latach 1940.

Braliśmy tam ślub w 1956 roku lub w 1955.

[Czym jechaliście do Chrzanowa na ślub?] Mieliśmy samochód, taki duży. [Córka Maria podpowiada, że jechali autobusem]. Człowiek był przemęczony, bo to tak daleko trzeba było jechać. Ciężko było.

6. Jakie są losy Państwa dzieci i rodzeństwa?:

Najpierw urodziłam chłopczyka, potem miałam dwojaczki, no a później jeszcze dwie córki.

7. Czy Pana/Pani dzieci znają język ukraiński?: Tak.
7.1. Jeżeli TAK - to gdzie się nauczyły?: Wszystkie dzieci od razu uczyły się ukraińskiego.
7.2. Jeżeli NIE - to dlaczego?: --------------
8. Czy Pana/Pani wnuki znają język ukraiński?: Tak.
8.1. Jeżeli TAK - to gdzie się nauczyły?: Wnuki też potrafią rozmawiać po ukraińsku… Myślę o Michale, czy on zna [język]? Chyba zna.
8.2. Jeżeli NIE - to dlaczego?: --------------
9. Czy posiadacie Państwo zdjęcia nowego miejsca?: Nie.
E. KONTAKTY Z UPA
1.1. Czy we wsi były kryjówki UPA?: Tak.
1.2. Czy we wsi były kryjówki UPA (opis rozszerzony):?

[Czy pani musiała chować się podczas tych wszystkich akcji, które Polacy przeprowadzali?] Ja nie chowałam się, przeciwnie, chodziłam i jeszcze innych zamykałam. Słychać wystrzały, słyszymy, już nadciągają, już ta obława idzie. Więc ja musiałam tych partyzantów jakoś zakonspirować, pozamykać w tych kryjówkach, gdzie jaka była. Odważna byłam, że ja to... Gdyby mnie tak złapali, to ja nie wiem…

Musiałam ich zakonspirować... Był w sąsiedztwie taki [dom], tuż za drogą, ludzie wyjechali stamtąd do Ukrainy, ich dom stał pusty, całe gospodarstwo, i tam ukrywali się, mieli specjalną kryjówkę. Wejście do niej było… Były dwie ściany [pokazuje: dwie ściany obok siebie], od strony strychu były deski, na całym strychu, ale te deski odsuwały się i tam można było się schować, trochę to miejsce [wejście] trzeba było czymkolwiek zaśmiecić, tak że nic nie było widać.

Kiedy wszyscy tam szli chować się, ja musiałam zakryć za nimi te deski, zamaskować to miejsce, żeby nie tego… Tam chowali się, gdy obława chodziła.

To i tak odważna byłam… Że się nie bałam! Gdyby mnie złapali, może nie pokazałabym [kryjówki Polakom], no nie wiem... Ale, faktycznie, byłam wtedy dosyć odważna. Ja się ich nie bałam, wykłócałam się, mówili na mnie „żandarm”.

2. Jaki jest Pani/Pana stosunek do UPA?: Pozytywny.
3.1 Miałem kontakt z UPA:

Tak.

Byłam młoda. Bardzo dobrze wspominam. Przychodzili do nas wieczorami, tak że ja dobrze wspominam te czasy. Może dlatego, że byłam jeszcze małoletnia, to i nie bałam się, no i rodzice byli na miejcu – nie miałam specjalnie czego się bać.

Wspominam te czasy jak najlepiej, wesoło było. Jak już mówiłam, moja siostra była łączniczką [w UPA], dużo młodzieży do nas przychodziło, schodzili się u nas. Ja to dobrze wspominam.

[UPA] była potrzebna. To oczywiste, że chcieli mieć własne państwo i swoje prawa, a nie ciągle siedzieć pod okupacją.

3.2 Byłem członkiem UPA: Nie.
3.3 Pomagałem/wspierałem UPA (dobrowolnie):

[Czy pani nosiła grypsy dla UPA?] Jakoś jeden raz, z koleżanką… Raz nosiłyśmy. To była druga, czy aż trzecia wioska od nas. No, co tam, takie małe dziewczynki, zaniosłyśmy i więcej nie chodziłyśmy. Wiem, że to było tylko raz: nie było komu czy co [i nas poprosili?]. Nas dwie dziewczyny, to była trzecia wioska od nas, nawet tam nigdy nie byłam. Doszłyśmy tam, odnalazłyśmy tych, komu trzeba było przekazać. To był jedyny raz, kiedy nosiłyśmy grypsy. Wieś nazywała się Wierzbica.

Partyzanci przychodzili do nas do domu. Byłam za młoda, żeby się martwić, żeby się bać. Tak myślę. Pamiętam, przychodzili, nieraz ich było pełno w domu.

Dawaliśmy im jeść i takie tam...

3.4 Ktoś z mojej rodziny był członkiem UPA:

Moja siostra Maria była łączniczką, jej zadaniem było przenoszenie grypsów, gdy zachodziła taka potrzeba. Była starsza ode mnie o 6 lat.

Brat był małoletni, gdy coś trzeba było, jego wołali.

4. Czy był Pan/Pani w posiadaniu broni przed przesiedleniem?: Nie.
5. Czy był Pan/Pani więziony?: Nie.
F. INNE ZAGADNIENIA
1. Zwyczaje z rodzinnych stron i życie kulturalne:

Chodziłam do cerkwi. Pierwsza Komunia Święta była uroczysta. Chyba byłam pierwsza [u nowego księdza na Pierwszej Komunii]… Przybył do nas wtedy młody księdz, bardzo troszczył się o to, żeby wszystko było po ukraińsku. Pamiętam, gdy przystępowaliśmy do Pierwszej Komunii Świętej, byliśmy już ubrani w białe stroje, już nam musieli przygotować je do Pierwszej Komunii. Taki dobry był ksiądz. Bo ci starsi [księża] tak nie [przestrzegali] tego, byli tacy trochę zrusyfikowani. A tego księdza dali do nas, do Żurawców.

Gdy szłam do Pierwszej Komunii, wszyscy musieli już mieć białe stroje. Pamiętam, jak szyli mi tę sukienkę…

Chodziliśmy na nauczki do tego księdza, on dobrze prowadził dzieci.

[Boże Narodzenie]

Choinki jako takiej u nas nie było, przynosili „diducha”, snop do domu. Słomę przynosili, to dopiero była w domu zabawa dla dzieci, akurat na Boże Narodzenie. Dla dzieci to było bardzo dobrze, wesoło.

Kolędowali, dzieci, potem młodzież, chodzili po domach z kolędą. Dobrze było… Nie wiem, może ja byłam jeszcze za młoda, ale było mi dobrze: byli rodzice, radosne życie.

Mieliśmy dużą cerkiew. Kolędnicy zaczynali chodzić po domach w drugim dniu [świąt]. I dorośli, i nawet dzieci chodziły kolędować.

Na Szczedrówkę [Szczodry Wieczór] chodziłam szczedrować. Zbierałyśmy się w kilka dziewcząt i chodziłyśmy pod oknami szczedrować na Szczodry Wieczór. Coś nam chyba dawali za to. Może jakąś bułkę czy coś takiego. Nie pamiętam. Za pieniądze chyba nie chodziliśmy, ale pamiętam, że my, dziewczęta, chodziłyśmy pod oknami szczedrować.

[Czy istotnie odróżnia się dzisiejsza Wigilia od ówczesnej?] Podobnie przygotowujemy, podobnie [jak kiedyś]. Tak samo. Na Wigilię obowiązkowo była kutia, była zupa grzybowa, tak jak i teraz.

[A nie brakuje pani tego „diducha”, tego siana i słomy w domu?] Jak byłam mała, to nam, dzieciom, to się podobało, przynieśli i harcowaliśmy w słomie. No, a teraz to przyzwyczailiśmy się do tego, co jest. Póki żył tato, to jeszcze przynosiliśmy słomę na Wigilię, dopóki jeszcze dzieci były małe…

[Jordan – Chrzest Pański]

Czasami wodę święcili na miejscu, w balii, ale, przypominam sobie, chodzili także nad rzekę, i tam święcili wodę.

[Przez Żurawce przepływała jakaś rzeka?] Trochę dalej przepływała Sołokija.

Tato chodził, zawsze z kropidłem, brał wodę i kropił w budynkach, oborach, tak to zapamiętałam.

[Czy była tradycja, że każdy członek rodziny miał napić się tej wody na zdrowie?] Tak, piliśmy święconą wodę.

[Wielkanoc]

Pamiętam, rano raniusieńko, na Wielkanoc, szli z paskami, również dzieci. Mama nie chciała brać dzieci, aby tak wcześnie nas nie budzić. Sama wstawałam, nie chodziło o to, aby słuchać nabożeństwa, a tylko żeby te paski [podziwiać].

Było tak, że paski, koszyki, rozkładali wokół cerkwi. Takim kołem, jak wianek, koszyk stał koło koszyka, wszystkie ponakrywane wyszywankami. Dzieci tylko to korciło, żeby zobaczyć, która ładniejsza. Dokoła cerkwi było pełno ludzi, my nawet nie zachodziłyśmy [do cerkwi], tylko te paski oglądałyśmy.

A gdy już poświęcili, wtedy na wyścigi, kto pierwszy będzie w domu, biegiem! Ale ja nie wiem, czemu ci ludzie tak się spieszyli? Wszyscy biegli, kto tylko mógł, z tymi koszykami, złapał – i do domu biegł. Nie wiem dlaczego tak, jakaś taka tradycja była.

Zdarzało się, że koszyki były duże, oj, jakie duże! A nasz był taki, że można go było zakryć: o, tak… [pokazuje – nakrywkami z dwóch połówek]. Wyszywanym ręcznikiem przykrywali i tak [nieśli].

Paski nieśli także w siewnicach, które służyły w tamtych czasach do wysiewu zboża, i w takiej dużej siewnicy nieśli paski święcić.

W Wielki Piątek chyba nie dzwonili dzwonami, tylko kołatki mieli. Do tego zadania byli wyznaczeni chłopcy, którzy szli i kołatali tymi takimi, było coś takiego specjalnego… W Wielki Piątek…

[Czy drugiego dnia świąt mieliście taką tradycję, że…] Była tradycja u nas. Stawiali wielkie, wysokie huśtawki, na wygonie (jak u nas mówili), była bardzo wysoka. Postawili i zawsze młodzież po południu tam szła, bo z rana trzeba było [iść] do cerkwi, a po południu – to jak na samolotach. Pamiętam, było bardzo dużo dzieci i młodych ludzi. Koło nas był plac (tam, gdzie tato mieszkał), tam zawsze stawiali te huśtawki, takie wysokie. Schodziła się młodzież z całej wsi, a my dzieci – [dla nas] za duża była ta huśtawka, żeby ją rozruszać.

[Czy na Wielkanoc była tradycja oblewania się wodą?] Tak, oblewali się, pamiętam… Chłopcy oblewali dziewczęta, a te uciekały.

[A może we wsi odbywały się odpusty, święta parafialne?] Były u nas na Święto Podwyższenia Krzyża Świętego. Przyjeżdżali z kramem, z tym wszystkim, ze sklepikami, rozstawiali je koło cerkwi. Dla nas, dzieci, to była radocha, aby tylko były pieniądze coś kupić. Byłam jeszcze dosyć mała, ale pamiętam to.

[Czy u was w domu były wspólne modlitwy? Czy modliliście się razem, na przykład, przed obiadem?] Nie wiem, u nas chyba… Czegoś takiego nie przypominam sobie. Pamiętam, natomiast, że na Wielkanoc czy przed wieczerzą wigilijną, wówczas modliliśmy się [razem], ale codziennej wspólnej modlitwy nie było, każdy modlił się oddzielnie. Nie było takiego zwyczaju, tylko na święta – wielkanocne i na Boże Narodzenie, wtedy była wspólna modlitwa.

[Czy w domu było specjalne miejsce dla modlitwy?] Nie. W domu były obrazy, klękaliśmy i się modliliśmy. Nie było dość miejsca, aby coś stworzyć [specjalne miejsce dla modlitwy]. Była jedna izba. Na przykład u mego dziadka był jeden duży dom i drugi mniejszy, taka letnia kuchnia. A u nas co – był jeden dom. Ale, dzięki Bogu, we wsi było wesoło.

Najbardziej wspominam świetlicę, były różne występy, był swój zespół, były przedstawienia dramatyczne i inne, przyjeżdżały do nas zespoły artystyczne z innych miejscowości. My dzieci, to obowiązkowo… Miałam koleżanki, to my musiałyśmy być na każdym [przedstawieniu]. Żeby nie zajmować miejsca na ławkach dorosłym – zawsze siadałyśmy na parapecie, oglądałyśmy sobie, nie przeszkadzałyśmy dorosłym. Każde przedstawienie musiałyśmy zobaczyć! Chyba, że jakieś było niedozwolone dla dzieci.

[Zabawy]

Zazwyczaj, pamiętam, wesoło było podczas Świąt Wielkanocnych, gdy stawiali huśtawkę. Schodziła się młodzież, śpiewała, a nam, dzieciom też było wesoło, bo tam biegaliśmy.

A potem, kiedy już byłam trochę starsza, to nastały czasy nie bardzo wesołe.

[Wy, dziewczynki, jakie jeszcze miałyście rozrywki?] Bawiłyśmy się w różne gry z koleżankami ze szkoły.

Kiedy szłam z mamą do krawcowej, bo mama potrzebowała, żeby jej coś uszyć, to ona zawsze dawała mi skrawki materiału, w domu robiłam z tego lalki. Ktoś zrobił mi wiklinową kołyskę, taką malutką, powiesiłam ją na sznurku na szufladzie od stołu, kładłam tam swoje laleczki.

W domu był kot. Gdy była akcja „Wisła” [w 1947 r.], chyba go nie zabrałam z sobą. Lalek też nie wzięłam, w tym czasie pewnie już z tego wyrosłam. Gdy nas tu wieźli, to już się nie bawiłam...

[Obowiązki]

Siostra i brat już chodzili do pracy w polu, mnie przeważnie zostawiali w domu. Trzeba było wybielać płótno, gdy schło. To były takie pasma [płótna], kilkumetrowe, może ze 4 metry na długość, gdy wyschły, trzeba było je namoczyć, nalewali mi w jakąś balię wody… No więc trzeba było je namoczyć, złożyć o tak [pokazuje], namoczyć w balii, a potem znowu rozciągnąć, żeby wyschło. W taki sposób wybielano płótna. To był mój obowiązek.

Były jeszcze małe gęsi. Trzeba było je doglądać, żeby miały wodę do picia. [Gęsi] robiły szkody, bo to były małe gęsi, właziły na to płótno, siadały, narobiły kup, jak to gęsi.

Takie więc były moje obowiązki: wybielałam płótno, pilnowałam – gdy wyschnie, żeby je poskładać, znowu namoczyć, potem rozłożyć. No i gęsi. Żeby gdzie nie wylazły przez jakąś szparę i szkody ludziom nie narobiły, bo zaraz za płotem było gospodarstwo sąsiada.

2. Czy odwiedzali Państwo rodzinne strony?:

Jeździłam tam kilka razy, ale to już nie było to, co kiedyś. Nasz dom jeszcze stał, może stoi tam do dzisiaj. Teraz tam postawili dwupiętrowy budynek, ale nie w tym miejscu, a tuż obok. Nawet nie wiem więc, czy stary [dom] już rozebrali? [Córka podpowiada]: Rozebrali, ale długo stał.

[Wieś bardzo się zmieniła?] Pewnie, że się zmieniła, i jest teraz nie tak, jak było. Postawili murowane dwupiętrowe domy, nie wiadomo po co? Wydaje mi się, że nie potrzeba aż tyle miejsca.

3. Dlaczego nie wyjechali na Ukrainę?:

Dlatego, że… Była taka sytuacja, że bratowa mego taty pochodziła niby z polskiej rodziny, jej rodziców w 1940 roku wywieźli na Sybir, bo byli, no, kułakami. Tych, którzy mieli trochę lepiej od innych, to na Sybir wywozili. A ona została, gdyż ożenił się z nią brat taty. Hali [Kryk] tato (on był bratem mego taty) był wójtem [sołtysem] i „ruscy’, jak przyszli z Rosji, od razu pakowali wszystkich do więzienia.

Tak że, ojca Hali zabrali i on zmarł w więzieniu. Nie mógł tego wytrzymać, bo tam ich tylu napchali... Jeden wrócił z tego więzienia, opowiadał, że byli tam tak upchani, jak śledzie. Było tak ciasno, że nie tylko nie można było się położyć, nie było możliwości nawet usiąść, tak mówił. Hali ojciec, to był uczony pan, nie był przyzwyczajony do takich warunków, i zmarł gdzieś tam w więzieniu. To było we Lwowie.

4. Co w życiu było najważniejsze?: --------------
5. Dlaczego Was przesiedlili?:

Myślę, że nie mogli dać sobie rady z partyzantami [UPA], dlatego specjalnie nas wywieźli, aby ci nie mieli do kogo zwrócić się [o wsparcie], biedaczyska, w lesie, w jaki sposób oni mogli... Gdy nas zabrakło – ani gdzie coś zjeść, nie było możliwości zdobyć jedzenia, ani niczego. To dlatego nas powywozili, bo nie mogli ich zniszczyć [bezpośrednio]. A gdy nas wywieźli, to wtedy był już koniec, bo jak oni mogli się wyżywić?

G. UWAGI
1. Dodatkowe informacje:

[Czy Ukraińcy w Polsce przetrwają, czy spolonizują się?] Uważam, że nasz naród powinien przetrwać. Nikt nam nie zabrania [ukraińskiego], chyba, że sami ludzie, chyba, że ktoś nie chce. A tak, nikt nam nie zabrania żebyśmy byli Ukraińcami.

[Liczy pani na młode pokolenie, że uda mu się choć częściowo zachować swoje korzenie?] Jak patrzę na swoje [dzieci], to tak.

[Ma pani żal do organizatorów akcji „Wisła?] Ja wiem... Jakoś to mi już przeszło. Początkowo może i był żal, człowiek miał swoje, swoją posiadłość, była ojczysta wieś, cerkiew, wszystko. Na początku było trochę ciężko. A teraz już wiem, że nikt nas nie zmusza, żeby przechodzić na polskie czy jeszcze coś. Jakieś prawa trochę mamy.

Młodzi ludzie, być może, szybciej przyzwyczaili się do tego, poszli między… Starszym było chyba trudniej. [A pani była wtedy młoda…] Tak. Szybko zapoznałam się z naszymi ludźmi [Ukraińcami z akcji „Wisła”], którzy pochodzili z różnych stron. Młodzi ludzie adaptują się szybciej. Teraz byłoby ciężko…

[Akcja „Wisła” zakończyła się sukcesem dla Polaków?] Co chcieli, to zrobili.

[Wywieźli was, żeby spolonizować. Czy to się udało?] No nie, nie udało się. Oni pewnie mieli taki zamiar, taki plan, chcieli to zrobić, ale nasi ludzie nie dali się, trzymali się swego.

[Przesłanie następnym pokoleniom Ukraińców]

Życzę, aby nie zapominali swego, swego języka, aby wiedzieli kim są, nie przechodzili do obcych. Powinni trzymać się swego języka, swego narodu.


Ankietę przeprowadzili Marusia Chomyn i Andrzej Kryk. Tekst ukraiński Katarzyny Bedryczuk, tłumaczenie na polski Jarosławy Kobyłko, końcowa redakcja Romana Kryka.




 
do góry ↑
[ankieta w j.polskim] [ankieta українська] [ankieta english]
[fotografie do ankiety] [pliki do ankiety]
Ankieta українська
A. ОСНОВНІ ДАНІ
Б. ВІДОМОСТІ ПРО РОДИНУ І МІСЦЕВІСТЬ
В. ПЕРЕСЕЛЕННЯ
Г. НОВЕ МІСЦЕ
Д. КОНТАКТИ З УПA
Е. ДОДАТКОВА ІНФОРМАЦІЯ
Є. ДОДАТКОВА ІНФОРМАЦІЯ
 
A. ОСНОВНІ ДАНІ
1. Дата анкетування: 29.01.2013 2. Номер анкети: 0388
3. Прізвище, ім’я, по-батькові: Назарович Катерина, з д. Тимо, дочка Семена та Анни з д. Іванюра

Сапєнєц, воєводство вармінсько-мазурське
Польща - Polska
4. Дата народження: 17.09.1931 5. Місце народження: Журавці, повіт Томашів Любельський.
Б. ВІДОМОСТІ ПРО РОДИНУ І МІСЦЕВІСТЬ
1.1. Місце проживання до переселення: Журавці.
1.2. Місце проживання до переселення:

Моє село було дуже гарне, велике село. 500 номерів [дворів] було.

Дуже добре пам’ятаю: була читальня, ми, діти, бігали; був гурт, який робив вистави. Ми, діти, завжди на вікна сідали, щоб не заважати дорослим. Сідали на парапет і дивилися виставу. [Ходили] на кожну виставу. Дуже гарно було!

Туди приїжджали гурти з сусідніх сіл, а відбувалося у нас, тому що дуже гарна читальня була, велика. Приїжджали з сусідніх сіл, було добре переживати це, весело було. Вистави були також драматичні, не лише з якоїсь нагоди або ювілею. Приїжджали з сусідніх сіл, наш гурток теж був.

Була також школа, я ходила. Вчилася по-різному. Почала ще перед війною, я була десь в другому класі, коли вона почалася. Пізніше прийшли «руські». В другому класі ми починали другу мову – польську, в першому – ні, було все українською. В другому класі почалася польська, так що я пізнала польські букви.

Прийшли «руські» – вже російська мова, уже [польської] не було. В школі почали вчити українську і російську мови.

Пізніше прийшли німці, і ми вчили німецьку. Так що, оскільки я пізнала ті [латинські] літери ще перед війною, мені легко було навчитися, коли ми вчили німецьку. Так що я три мови пізнала. За часів німців ми вчили німецьку, коли німці окупували вже...

Нас було троє. Найстарша сестра, вона вже померла, мешкала біля Бань Мазурських. Пізніше вони повернулися до рідного села. Вона там померла, і швагер там помер, там ще її донька мешкає, в Журавцях. А до того мешкала в Ґродзіску, згодом виїхали. І був ще мій середульший брат, в Соб’єхах мешкав, але помер вже. І він, і його жінка померла. Тільки син і донька ще живуть в тому місці.

Батьки займалися рільництвом. Але тата забрали до Явожна...

Сусіди були доброзичливі, люди добре собі жили. Але, пам’ятаю, з одного боку від нашої хати... Бо було так, що одразу за плотом стояла хата за хатою, а наша хата стояла так, що з однієї сторони була смуга поля, і з другої сторони також, а далі знов стояли хати, так що ми мали трохи вільніше. Те поле зразу за плотом не було наше, належало людям, таким дальшим. То було їх поле, одразу за плотом, а наше було одразу за стодолою, мали ми там шматок, город був.

Ми добре жили, не забідно, середньо жили. Бо, так як я казала, були дідо з однієї сторони, то його зараховували до багатих, бо один син, ось Галі Крик тато, був війтом. Колись дід вивчився, так що дали освіту цьому [синові], був десь на студіях і потім став війтом, тої Галі тато. А брати, можна рахувати, були середніми. Не було бідно так. Бо були і бідні люди в тім селі.

Коли «руські» увійшли в 1939 році, тоді вони спровадили вчителів з України, десь там з Росії, з України. Коли вже була війна і німці наступили, «руські» повинні були відступати, тоді всі ті вчительки... Залишилася лише одна вчителька [Тетяна Шматуха]. Вона не пішла за «руськими». А ті відступили і всі вчителі [з ними], бо німці наступили. В мене є знімок, на якому є ця вчителька Шматуха, Тетяна Шматуха.

Коли була війна, у нас були «руські». За селом якраз був кордон і там були німці, а тут у нас – росіяни. Пам’ятаю, що вночі це все почалося, вдосвіта. Почали стріляти. Я ще була мала, так боялася! Це було раненько, вдосвіта десь то нас збудило.

Пізніше ми повинні були виїхати, відступити, виїхати, ціле наше село виїхало, ну так в поле, за таку гору… Ціле село! Бо кулі летіли через село, трохи падали і в селі. Скільки ми там днів були? В полі, за таку гору ми виїхали, то було може кілометрів 2-3 за селом, в полі. Там ми кочували: ті вози, то все, і коні, і корови, що там ще мали, ми з тими возами як цигани… Не знаю, скільки днів ми там були.

Мій брат повернувся до села, бо там кури залишилися, певно свині якісь були. Корів і коней ми позабирали, і те, що на віз змогли забрати, що важливіше, а решту лишили. Тож мій старший брат бігав туди, щоб курам насипати їсти, щось там ще [зробити].

Не пам’ятаю скільки днів ми так кочували, як цигани в полі... А ті кулі свистіли у нас над головами. Бо з одного боку там були німці, а з іншого – росіяни, так що через нас ті кулі перелітали.

Кілька днів ми так кочували. Пізніше ми повернулися до села. Коли фронт відійшов трошки далі, то уже можна було повернутися.

Мого тата забрали до Явожна, брата забрали до Явожна. Отже нас було троє жінок. Був ще один (він пізніше одружився з моєю старшою сестрою). За німецьких часів він мабуть був у німецькому війську, а потім, коли війна [закінчилася], приїхав з якимось колегою. Той колега десь в Лодзі мав родину, і вони обидва поїхали туди: тамтой до родини до Лодзі і з ним той, що потім став моїм швагром. Через певний час він повернувся з тієї Лодзі додому. Приїхав, а його мама (тата в нього мабуть уже не було) з молодшими дітьми виїхала до України, їх вивезли.

Тож він приїхав, був, так що... Коли нас вивозили [в 1947 році] нас було лише троє [жінок], адже тата і брата забрали поляки до Явожна, то він нам допомагав, бо він був сам. Помагав, і потім одружився з моєю сестрою, то було тоді, як ми вже сюди приїхали. Але добре, що бодай допоміг, адже він один чоловік був, бо як би ми були самі? Я була ще малою, то що сестра... Брата забрали, тата також забрали. Так от він допомагав, а пізніше одружився з моєю сестрою і вони почали жити в Ґродзіску.

[Чому арештували вашого батька, брата?] А вони просто забирали... От була облава, військо наїхало, поляки. Йшли селом, всюди заходили: на подвір’я, один до стодоли, другий до обори, до хати. Приходить один і несе в руці дві кулі, патрони, ніби він в нашій стодолі знайшов. І їх взяли. Не знаю, він міг і свої показати! Цього було достатньо – забрали тата...

Тато був у Явожні близько півроку. А брат… Десь він трохи працював у тому... Його використовували трохи, адже треба було перенести щось з одного села до другого. Він ще такий хлопець був, то вони... І одного разу він заснув в стодолі. А тут якраз облава, військо. Приходять, – спав в стодолі... Вони вирішили, що він вночі працює, а вдень спить, і забрали. Так, що і брата, і тата до Явожна забрали. А нас лишилося троє...

А майбутній чоловік моєї сестри нам допомагав. Його родина раніше виїхала до Росії, до України вивезли. Нас було троє жінок, коли нас вивозили, тому ми йому вдячні, що нам допомагав.

У нас у стодолі спав партизан, а військо це побачило. Може він сам пішов до стодоли і там заснув, може мама навіть про це не знали? Почали маму бити. Той каже: «Nie bijcie jej, bo ona nic nie winna!» [Не бийте її, бо вона ні в чому не винна!]. Каже: я сам зайшов, заснув, вона навіть не знала. Тому старшому сказав, щоб не били. Його також забрали до Явожна.

Тато був вже хворий в тому Явожні, якби не брат, він мабуть був би помер в тім Явожні, бо там будь-як давали їсти, вони [батько] повернулися схудлі. Але брат опікувався татом: сам не їв, віддавав своє татові. А ті молоді, то вони щось вивантажували... Машиною привозили якісь брукви, так молоді йшли вивантажувати, ховали собі за пазуху брукву чи щось. Трохи сам з’їв, а де міг, там татові допомагав.

Тато приїхав з того Явожна і одразу помер, десь за пару місяців, пожив трохи вдома і помер. Був жахливо худий. Не був здоровий. Брат допомагав татові, але оскільки той був хворий, то…

Моя сестра Марія була старша за мене на 6 років. Була з 1925 року. Якимось чином їй вдалося [врятуватися]. Вона така була законспірована...

Коли нас виселили до того Белжця, то ми кочували там як цигани, з тими возами, з тим всім. Вона була вдягнена як бабуся, так перевдягнулася, замоталася в хустку, щоб її не пізнали. Виглядала зовсім як бабуся. Перевдягнулася в такий одяг, десь мамин, того, хустку завернула на обличчя, тільки очі видно було. Намагалася не попадати на очі війську, яке там ходило.

Скільки ми там днів були на тій станції [залізничній], кочували як цигани? Декілька днів пройшло, поки прийшли вагони, щоб вивезти нас. Так от, вона не попадалася на очі. Як правило, в тих вагонах, де корови були, де коні, там вона була, щоб не налазити на то військо, бо то військові ходили поміж тими... Щоб не показуватися, і якось вдалося.

Нас, молодих, ще забрали, поскликали... Бо ще до села військові їздили зі станції грабувати по хатах, бо люди позалишали... І нас забрали. Як би ми їм там могли допомогти? Військо і діти, а ми ще були такі… Або старша, о, Зосі мама, хотіли забрати Зосю, бо вона була така як я. Але та не хотіла і Зосю лишили, мама поїхала, до тих Журавців. Ми трохи боялися... В селі було пусто, а в хатах могли бути партизани, міг бути який поранений, знаєте, як то є, приходили, кортоплю брали. Я, як дівчатко, взагалі не допомагала [війську село грабувати], але вони нас брали мабуть як заручників. Бо вони могли сподіватися, що там їх можуть партизани, того… Я там нічого [не робила], але забрали, і ще там когось [забрали]. Потім привезли назад. Там собі набрали картоплі, то військо, трохи того і тамтого. Так як думаю тепер, то забирали нас туди як заручників. Тоді я не знала навіщо. Військо забирало, а ми чекали...

Мого вуйка жінка походила неначебто з польської родини, її мама була українкою, але тато – поляком. І вона залишилася, її не чіпали, не повинні були вивозити. А там було таке подвір’я, така забудова, у тих стайнях десь там, десь нагорі тато пересиджував. Мама особливо не ховалася, вийшла на горище, щось неначе робила. Тому коли ввійшло військо, маму навіть не чіпали, бо щось робить там, неначе вона з цього дому.

Я взагалі не ховалася, бо та сказала, що я її молодша сестра. Отже, я ходила, не сиділа, не ховалася, мене не зачіпали. Siostra [сестра] і все. Так що, якось ми пересиділи. Мама і тато сховалися, а брат також... Ага, брата забрали до Явожна...


2. Вік на момент переселення: 16 3. Віросповідання: Греко-католицьке.
4. Кількість людей в родині на момент переселення: 5
5. Скільки осіб лишилося: Дві. Тата і брата забрали поляки до табору в Явожні.
6. Скільки осіб переселено: 5
7. Скільки осіб пропало безвісти:

Сестра [Марія] була в Німеччині на роботах, але повернулася, приїхала у відпустку, а тато її більше не пустив.

Пропав тата брат, який був у тюрмі у Львові (Галі Крик батько) [уроджена Тимо]. Парасі [Тимо] тато кудись пропав... Він був солтисом за німців [під час німецької окупації]. Потім, коли прийшли ті [совіти], то його забрали.

Іншій татів брат загинув на кордоні, коли хотів перейти [з совєтської території до німецької].

8. Скільки осіб іншої національності жило в селі:

По сусідству з нами, наступна хата, жив якийсь поляк, одружений на українці. Знаю, що кликали його Ґжесько, то ми, діти такі... А прізвище не пам’ятаю, Ґжесьо, Ґжесько був для дітей. То він був поляк.

А як вони з дружиною познайомились, не знаю. Замалі, мабуть, діти були, щоб тим тоді цікавитися. А згодом кого можна було запитати? Може маму? Хоча я не знаю, чи мама була тим зацікавлена звідки він походив, як вони познайомилися, що вона українка, а він якийсь поляк?

9. Стан відносин з ними:

Загально в селі розмовляли українською. Ціле село було українське. Велике село і все українською. Була читальня, «Просвіта». Був такий файний вчитель, Хміль мав прізвище, досить патріотичний...

10. Опишіть залишений Вами маєток:

Наше господарство було достатньо таке, таке, но таке середнє. Бо мій дід був багатий, тато був з багатої родини, мама також не з бідної. Так що жили досить добре.

У нас була стодола, стайня, все мали, хату побудували. Була досить нова, як собі пригадую, на комині було написано якого року була побудована, здається, в 1931 році.

Ми мали мабуть одного коня і 2-3 корови. Ми не бідно жили, в самий раз.

В. ПЕРЕСЕЛЕННЯ
1. Коли Вас вивезли? То був червень, не знаю, який день. Літо. 2. Коли Вас привезли? Їхали ми кілька днів, стояли по станціях...
3.1. Маршрут переїзду: Журавці – Белжець – Ґіжицько – Собєхи
3.2. Маршрут переїзду:

[Як ви запам’ятали день виселення? Як ви довідалися, що будуть вас переселяти?] Сусідні села вже вивозили, отже ми знали, що й нас будуть.

Коли людей везли до України – ми переховувались. Так, як я уже говорила: мій стрийко, мого тата брат, мав дружину неначе з такої змішаної родини, там батько був поляк, як були «руські» то їх навіть вивезли, мовляв, вони багачі, куркулі, аж в Сибірі були її батьки.

Бо то так було... Вже забрали Галі [Крик] тата, який був війтом [солтисом], [а згодом] в 1940 році був у в’язниці. Брали таких багатших, не знаю яка там вина їхня була... І мій стрийко, Галі тата брат і мого тата брат, він мав передчуття, що його також заберуть, про це навіть десь говорили між собою, десь він таке почув, хтось йому доніс. І він хотів втекти, бо одразу недалеко був кордон, німці були уже за селом. Він хотів через цей кордон перейти. Не знаю, чи це хтось підслухав, чи хтось доніс… Він з товаришем йшов, через цей кордон переходив, а там вже чекали на нього. Хтось доніс...

Перед тим, як іти, вони чогось зайшли до якоїсь кнайпи, може попрощатися чи що. Хтось, мабуть, підслухав, що цієї ночі вони будуть переходити. Так що їх на кордоні перестріляли. Так, неначе чекали їх там. Хтось доніс, і він загинув.

[Як ви запам’ятали день виселення?] Нам дали один віз, і ще ми мали коня з возом, і все, стільки ми могли взяти з собою.

З Журавців повезли нас до Белжця, на станцію. Там ми чекали кілька днів. Кочували як цигани на тій станції. [Військо] забирало тих молодших, навіть заміжніх молодих жінок, бо їздили [військо] до села грабувати, за картоплею... Ми трохи боялися. Ми були в ролі заручників, бо ми їм там в нічому не допомагали, а вони уже самі ще картоплю з кіпців брали, вантажили на машину. Но а потім нас назад привезли. Я думаю, вони боялися, що їх можуть там партизани... А ми були в ролі... Через те, що ми є, то не будуть їх [партизани УПА] зачіпати.

[Як ви запам’ятали поїзд?] Були товарні вагони, мабуть по дві сім’ї до одного [вантажили], вони були такі великі. Но що ми там мали, трохи тих клунків...

Корови були також у вагонах. Коли ми затримувались на станціях, треба було їх напоїти, десь зупинилися, – ми носили воду з найближчої криниці. І для себе, і для тих корів. Їхали декілька днів, стояли на станціях…

Оскільки сусідські села вже вивозили, то ми уже знали, і ми готувалися. Уже мама сушили сухарі, уже шпарували [нагромаджували], щоб мати якусь їжу. Знаю, що сушили хліб. Ми про це знали і трохи приготувалися.

4. Чи Ви знали куди їдете?

Та де там, не знали. Везуть кудись, не знали, куди. Потім, коли побачили ті води, ті озера... Люди! Здавалося, що то якесь море, що нас на якусь загибель привезли, чи що... Де то! Ми такої великої води не бачили. О Боже! Страх був.

5. Чи хто-небудь з Вашої родини повернувся в рідні сторони?

Моя сестра Марія повернулася. Вони жили в Ґродзіску, потім повернулися до Журавців.

А я... Я якось акліматизувалася тут, якось мене туди не тягнуло. Я туди їздила декілька раз, але то уже не було те, що колись.

6.1. Речі які Ви привезли з собою (Релігійні)?:

Якісь катехизми, молитовники, образи також ми забрали.

6.2. Речі які Ви привезли з собою (Побутового вжитку)?:

Ми мали один віз свій і ще нам один віз дали. Відтак, не було можливості, щоб багато чого завантажити.

Взяли мабуть якийсь посуд, обов’язково треба було взяти постіль.

[Плуг, борони?] Навіть не знаю, чи ми то брали, чи не брали, бо не було наших мужчин.

Корову перед переселенням ми продали, бо уже знали... Прийшли купці з польських сіл і ми продали. Ми знали, що не зможемо забрати, отже продали. Корову ми мабуть лише одну мали. Ми мали також коня.

6.3. Речі які Ви привезли з собою (Речі особисті)?: ----------------
6.4. Речі які Ви привезли з собою (Документи)?: ---------------
6.5. Речі які Ви привезли з собою (Інші)?:

Оскільки сусідні села вже вивозили, то ми знали, і ми готувалися. Мама сушили якісь сухарі, інше, вже шпарували [нагромаджувала] мама, щоб мати якусь їжу. Сушили хліб. Ми про це знали і були трохи приготовані.

7. Які з них збереглися? -------------------
8. Чи могли б Ви передати їх (повністю або частково) для музею? ------------------
9. Чи заховали Ви які-небудь предмети в місті звідки Вас вивезли?

Книжки. Жалію дотепер... І знімки. Моя сестра була в Німеччині і мала багато знімок. Знімки ми також заховали, оскільки боялися, що будуть прискіпуватися. Ми їх не закопували, ми заховали їх під стріхою за дошками.

Пізніше ті [поляки], які стали жити в нашій хаті, вони мабуть скидали [солому] (бо хата була крита соломою) і знайшли. Згодом той Путковскі Владек [братанич; тіточний брат анкетованої] сказав, що знімки знайшли (він уже помер).

Було багато різних знімків: такі, що зроблені в Журавцях, і в читальні, і з Німеччини сестри… Владек кілька взяв собі, бо знав, а решту може спалили, може…

Г. НОВЕ МІСЦЕ
1. Куди Вас переселили?

Собєхи.

Люди в поїзді були сумні, дорослі то напевно. Але я ще така молода, то я так не відчувала цього. Їдемо, так їдемо. Знаю, що є мама, бабуся ще була...

Ми не знали, куди їдемо, куди нас везуть? Де то буде? Зі станції [в Ґіжицьку] я розглядала ті води [озеро] – в нас такого не було. Якась річка проплива, і стільки всього. А тут, коли побачили... Страх нас всіх здіймав, бо ми такої великої води не бачили раніше: вода скрізь, наче яке море.

В Ґіжицьку [на станції] ми трохи ще там кочували. Добре, що [був з нами] той майбутній мій швагер, пізніше одружився з моєю сестрою. Він поїхав, шукав десь місце для нас. Бо можна було зі станції поїхати [хоча всі речі ще там залишалися] і здибати собі якесь місце.

Так він поїхав і знайшов в тих Собєхах. Вирішив, що раз там коні і корови є, мусить бути якесь господарство. Тут десь [поблизу Сапєньца, місця де проведено відеозапис з анкетованою] тата брат [Тимо], мій вуйко, осів. [Спершу] тут, в цій хаті став жити [в Сапєньцу]. Але він був справжній господар, а тут що? Но, хлівці були, але не було ні стодоли, нічого. Він мешкав тут, але одночасно шукав в інших місцях. В лісі за Стренґєльком, геть далеко, була колонія, і він там став жити. А мій швагер то там, в Собєхах знайшов, і ми туди поїхали.

2. Які умови Вам надали?

Не знаю, як старшим, а молоді могли швидше призвичаїтись до того. Була стодола і були стайні. То було велике господарство, великий маєток. Була і стодола, і обори, і склад, великий господар там [раніше] мешкав.

Сусіди собі вже зайняли, що краще, а ми: була одна кімната і великий зал. Говорили [люди], ніби там була німецька церква і там щось відправляли. Був великий зал. Так що ми зайняли малу кімнату і великий зал. А пізніше швагер великий зал перегородив навпіл. Так що ми мали ще одну кімнату і з другої половини зробили кухню. Не знаю, хтось говорив, що там була якась німецька церква, не знаю, може яка секта, може якась інша релігія.

Землі ми отримали приблизно 10 га.

3. Яку картину Ви побачили на новому місці?

[Чи в тих кімнатах були якісь меблі, образи?] Нічого уже не було. Але по-сусідству ще були порожні [будинки], отже можна було собі щось [звідтам] привезти, якісь меблі.

Вікна і двері були. Піч була в кімнаті, а в тій великій залі не було ніякої печі. Пізніше швагер перегородив навпіл, в одній [частині] мусили поставити кухню, а в другій мабуть нічого не поставили, аж потім мій брат поставив піч для обігріву.

4. Чи зазнавали ви утисків на новому місці?

Влада не приїжджала до нас додому. Тато і брат повернулися з Явожна і все. Влада не цікавилася татом, він був вже хворий, незабаром помер.

[Як ставилися до вас місцеві поляки, які приїхали туди дещо раніше?] Достатньо добрі були ті поляки. Ми жили на колонії, так що у нас не було близько сусідів.

Конфліктів на національному підґрунті не було.

[Вас, молоду дівчину, ніколи поляки не обзивали «ти украінко!» тощо?] Ні, якось ні. У нас були забави, ми туди ходили, влаштовували танці, нас не обзивали.

5. Де і коли ви почали відвідувати церкву?

Вперше до церкви ми поїхали до Вощеля [Хшанова]. Тільки ми дізналися, що там є церква, то відразу поїхали туди.

Ми їхали з Собєх до Ґіжицька, але не знаю як? Мабуть на якомусь автобусі. А з Ґіжицька ми їхали [поїздом] до Вощеля. Було весело. Їхало багато молоді. Мабуть то було ще в 1940-их роках.

Ми там вінчалися в 1956 році, або в 1955.

[Як ви добиралися до Хшанова, щоб повінчатися?] Ми мали машину, таку велику. [Дочка Марія підповідає, що добиралися на автобусі.]

Людина була переутомлена, бо то так далеко треба було їхати. Тяжко було так далеко їхати.

6. Як склалася доля Ваших дітей та рідних?

Спершу у мене народився хлопчик, потім двійнята, а далі ще дві доні.

7. Ваші діти знають українську мову? Так.
7.1. Так - Де вивчили? Всі діти відразу вчили українську.
7.2. Ні - Чому? ------------------
8. Ваші онуки знають українську мову? Так.
8.1. Так - Де вивчили? Внуки теж вміють розмовляти українською... Я тут задумалася про Михайла, чи він знає? Мабуть знає.
8.2. Ні - Чому? ------------------
9. Чи є у Вас світлини нового місця? Ні.
Д. КОНТАКТИ З УПA
1.1. Чи в селі були криївки УПА? Так.
1.2. Чи в селі були криївки УПА?

[А ви не мусили ховатися під час тих всіх акцій, які поляки проводили?] Я не ховалася, навпаки, я ходила і ще закривала всіх. Чути постріли, чуємо, вже наступають, облава йде. То тих партизанів я мусила якось законспірувати, закрити партизанів в тих криївках де яка була. Я відважна була, що я того... Якби мене були зловили, то я не знаю…

Я мусила їх законспірувати... Була така [хата] по-сусідству, зараз за дорогою, з неї люди до України виїхали, їх дім був порожній, ціле господарство, і там ховались, мали спеціальну криївку. Вхід до неї був... Були дві стіни [показує: дві стіни поруч себе], від сторони стриху – були дошки, на всьому стриху, але ті дошки відсувалися і там можна було сховатися, трохи це місце [вхід] засмітили чим-небудь, так що нічого не видно було.

Коли всі йшли туди ховатися, я повинна була там закрити тими дошками, засмітити це місце, щоб не того... І там ховалися, коли облава ходила.

То й так я відважна була... Що не боялася! Якби мене піймали, я б може й не показала [криївку полякам], не упевнена... Але, справді, в той час я була досить відважна. Я їх не боялась, я сварилася, «жандарм» казали на мене.

2. Яке Ваше ставлення до УПА? Позитивне.
3.1 Я контактував з УПА: Так.

Я була молода. Дуже позитивно згадую. Приходили до нас вечорами, так що я добре згадую ті часи. Може тому що я була ще малолітня, то не дуже боялася, і батьки були на місці – я не мала чого особливо боятися.

Згадую ті часи якнайкраще, для мене це було добре, весело було. Як я уже говорила, моя сестра була зв’язковою, багато молоді до нас приходило, сходилися у нас. Я то добре згадую.

[УПА] була потрібна. Це очевидно, що хотіли мати свою державу і свої права, а не лише бути увесь час під окупацією.

3.2 Я був у складі УПА: Ні.
3.3 Я допомагав/сприяв УПА (добровільно):

[Чи ви носили штафети для УПА?] Якось один раз з колегою... Один раз ми носили. То було друге, чи аж третє від нас село. Ну що там, такі малі дівчата. Ми тоді занесли. Більше не ходили. Знаю, що то було єдиний раз: чи не було кому [і нас попросили]? Нас дві дівчині, то було третє від нас село, я там ніколи навіть не була. Ми зайшли, розшукали тих, до кого ми мали занести. Це був єдиний раз, коли ми штафету несли. Село називалося Вербиця.

Партизани приходили до нас додому. Я була замолода, щоб переживати, боятися. Я так думаю. Знаю, приходили, не раз ціла хата їх була.

Ми їм давали їсти, там того...

3.4 Хтось з моєї родини був у складі УПА:

Моя сестра Марія була зв’язковою, повинна була переносити штафети, якщо була така потреба, ті, ґрипси, як то вони називали. Вона була старша за мене на 6 років.

Брат був малолітнім, якщо щось треба було, його кликали.

4. Чи мали Ви зброю у період перед переселенням? Ні.
5. Чи перебували Ви під арештом? Ні.
Е. ДОДАТКОВА ІНФОРМАЦІЯ
1. Звичаї втраченої батьківщини:

Ходила до церкви. Перше святе причастя було урочисте. То мабуть я першою була [у нового священника на Першому причасті]... Священник прибув молодий, дуже турбувався про те, щоб все було по-українськи. Пам’ятаю, ми уже були в білих одежах, уже нам мали [підготувати], коли ми приступали до Першого святого причастя. Такий був добрий священник. Бо ті старші [священники] так не [дотримувались] того, такі вони були трохи зрусифіковані. А цього священника дали до нас, до Журавців.

Коли я йшла до Першого причастя, всі повинні були мати білий одяг. Пам’ятаю, як шили мені ту суконку...

Ми ходили на научку [навчання] до того священника, він добре провадив тих дітей.

[Різдво]

У нас ялинки як такої не було, приносили дідуха, сніп до хати. Солому приносили, то була забава для дітей у хаті, саме на Різдво. Для дітей то було дуже добре, весело.

Колядувати ходили, діти, пізніше молодь, ходили по хатах колядувати. Було добре... Не знаю, може я була ще замолода, але мені було добре: були батьки, веселе життя.

Була церква велика в нас. Колядники починали ходити на другий день [свят]. І дорослі, і навіть діти ходили колядувати по хатах.

На Щедрівку я ходила щедрувати. Ми зібралися, кілька дівчат, і ходили під вікнами щедрувати на Щедрий вечір. Нам щось давали за це, здається. Може якусь булку, щось таке. Не пам’ятаю. За гроші ми мабуть не ходили, але пам’ятаю, що ми, дівчата, ходили попід вікна щедрувати.

[Чи суттєво відрізняється Святвечір сьогоднішній від тодішнього?] Подібно підготовляємо, подібно [як колись]. Так само. На Вилию [Святвечір] обов’язково була кутя, був грибний суп, так як й тепер.

[А не бракує вам дідуха, того сіна, соломи в хаті?] Коли була малою, то нам дітям це подобалося, принесли і ми гарцювали по соломі. Но а тепер то ми уже звикли до того, що є. Поки жив тато, то ми ще заносили, заносили солому на Святчечір, поки ще діти були малі...

[Йордан]

Часом воду святили на місці, в балії, але ходили також, пригадую собі, на річку і святили воду там.

[Через Журавці пропливала якась річка?] Трохи дальше, Солокія пропливала.

Тато ходив, завжди з кропилом, брав воду і кропив по будинках, оборах, так пам’ятаю.

[Була традиція, що кожен член сім’ї мав напитися цієї води на здоров’я?] Так, ми пили свячену воду.

[Великдень]

Пам’ятаю, рано-вранці, на Великдень, йшли з пасками, також діти. [Nazarowicz Katarzyna – 10-початок – додано два речення] Мама не хотіли брати дітей, щоб так рано їх не будити. Я сама вставала, не йшлося про те, щоб слухати відправу, а тільки ті паски [розглядати].

Було так, що паски, кошики, ставили довкола церкви. Таким колом, як вінок, стояли кошики, вишиванками понакривані. Дітей тільки це цікавило, розглядати, котрий гарніше прикрашений. Довкола церкви було повно людей, ми навіть не заходили [до церкви], лише ті паски розглядали.

А коли посвятили, тоді наввипередки, хто скоріше буде вдома, бігом! Але я не знаю, чому ті люди бігли? Всі бігли, хто тільки міг, з тим кошиком, вхопив – і додому біг. Я не знаю чому так, якась така традиція була.

Кошики бували також великі, ой, які великі! А наш був такий, що його можна було закрити: о, так во... [показує – накривкою з двох половинок]. Вишиваним рушником прикривали і так [несли].

Несли паски і в коробках, таких, з яких колись сіяли збіжжя, і в такій великій коробці несли паски святити.

У Великодню п’ятницю мабуть не дзвонили дзвонами, тільки калатки мали. Для цього були призначені хлопці, які йшли і калатали тими такими... Таке щось спеціальне було. У Велику п’ятницю...

[Чи на другий день свят ви мали таку традицію, що...] Була традиція у нас. Ставили великі, високі гойдалки, на вигоні (як у нас називали), така була висока-висока. Поставили і завжди молодь пополудні йшла, бо зранку треба було [іти] до церкви, а пополудні – то як на літаках. Пам’ятаю, було дуже багато дітей і молодих людей. Біля нас була площа (там, де тато мешкав), там завжди ставили ті гойдалки, високі. Молодь сходилася з усього села, а ми діти – [для нас] завелика та гойдалка була, щоб розрушати її.

[А була на Великдень традиція обливатися водою?] Так, обливалися, пам’ятаю... Хлопці обливали дівчат, а ті тікали.

[А може в селі відбувалися відпусти, були свята парафіальні?] Були в нас на Чесного Хреста. Приїжджали з крамом, з тим всім, з крамницями, розставляли їх біля церкви. Для нас, дітей, то була радість, тільки щоб гроші були що-небудь купити. Я ще була мала, але пам’ятаю це.

[Чи у вас вдома були спільні молитви? Чи ви молилися всі разом, нп. до обіду?] Я не знаю, у нас мабуть... Якось такого не пам’ятаю. Пам’ятаю натомість, що на Великдень, чи коли був Святвечір, тоді всі молилися [разом], але кожного дня спільної молитви не було, кожен молився окремо. Не було того звичаю, тільки на ці свята: великодні, чи різдв’яні, тоді була спільна молитва.

[В хаті було спеціальне місце для молитви?] Ні. В хаті були образи, ми ставали на коліна і молилися. Не було достатньо місця, щоб створити [окреме місце для молитви]. Була одна кімната. Наприклад, у мого діда була велика одна хата і менша, така літня кухня. А у нас що там – була одна хата. Але, слава Богу, в селі було весело.

Найбільше згадую читальню, були різні виступи, був свій гурток, були вистави, драматичні і інші, приїжджали гуртки з інших сіл до нас. Ми, як діти, то обов’язково... В мене були подружки, то ми мусили бути на кожній [виставі]. А щоб не займати місця дорослим на лавках, сідали на парапеті. Ми не заважали дорослим. Але кожну виставу повинні були побачити! Хіба що якісь були не дозволені дітям.

[Ігри]

Переважно, пам’ятаю, весело було у великодні свята, коли ставили гойдалку. Молодь сходилася, співала, а нам, дітям, теж було весело, бо ми там бігали.

А потім, коли я трохи старшою стала, то настали часи не дуже веселі.

[У вас, дівчаток, які ще розваги були?] Гралися в ігри з подружками зі школи.

Коли я приходила з мамою до кравчині, бо мамі треба було щось пошити, то вона обов’язково мусила мені дати шматочки тканини, і тоді вдома я робила ляльок. Хтось зробив мені плетену з лози колисочку, таку маленьку, я повісила її на шнурках на шухляді від столу, клала туди ляльочок.

Ще вдома був кіт. Як була акція «Вісла» [в 1947 р.] я його мабуть не забрала з собою. Ляльок також ні, бо [на той час] я вже, напевно, з цього виросла. Коли нас сюди везли, то я вже не гралася…

[Обов’язки]

Сестра і брат вже ходили в поле, мене переважно лишали вдома, коли йшли в поле. Треба було вибілювати полотно, коли воно висихало. То були такі смуги [полотна], кілька метрів, може чотири метри завдовжки, коли висохло, треба було їх намочити, налили мені в якусь балію води... Отже, треба було намочити, потім скласти так-во [показує], намочити в балії, а потім знов розтягнути, щоб воно висохло. В такий спосіб вибілювали полотна. То був мій обов’язок.

А ще були малі гусята. Треба було прослідкувати за ними, щоб вони мали воду для пиття. [Гусенята] робили збитки, бо ті гуси були малі, повлазили на те полотно, сідали, випорожнювались на полотно, як то гусенята.

Це такі були мої обов’язки: вибілювала полотно, доглядала – коли висохне, то мала зібрати його, заново намочити, потім розстелити. Но й гусенята. Щоб де не вилізли шпариною і не наробили людям якоїсь шкоди, бо зараз за плотом було чуже господарство.

2. Чи відвідували Ви свою батьківщину?

Я туди їздила декілька разів, але то уже не було таким, як колись. Наша хата ще стояла, може досі стоїть. Зараз вони там поставили двоповерховий дім, але не на тім місці, а прямо поруч. То я навіть не знаю, чи стару [хату] вже розібрали? [Дочка підказує]: Розібрали, але довго стояла.

[Село дуже змінилося?] Певно, що змінилося, і стало не так, як було. Поставили муровані двоповерхові хати, не знаю, для чого? Мені здається, що не потрібно аж стільки місця.

3. Чому ви не виїхали в Україну?

Тому що... Було так, що татова братова походила неначе з польської родини, її батьків в 1940 році вивезли на Сибір, бо були, но, куркулями. Тих, які мали трохи краще від інших, то на Сибір вивозили. А вона залишилася, бо брат тата одружився з нею. Галі [Крик] тато (він був братом мого тата) був війтом [солтисом] і «руські», коли прийшли з Росії, одразу запихали всіх до в’язниці.

Так що забрали Галиного тата і помер у в’язниці. Він не міг витримати, бо там так понапихали... Коли один повернувся з тієї в’язниці, розповідав, що там вони були як оселедці напхані. Було так тісно, що не те, що лягти, навіть сісти не було місця, так розповідав. Тато Галі був вчений пан, він не звик до таких умов, і помер десь у в’язниці. Це було у Львові.

4. Що в житті було головне? ---------------
5. Чому Вас переселили?

Я думаю, що не могли справитися з партизанами [УПА], тому спеціально вивезли, щоб ті не мали до кого звернутися, бідолашні, в лісі, де вони могли... Коли нас не стало, не було як отримати їжу, ані нічого. Через це нас вивезли, бо не могли їх [напряму] знищити. А коли нас вивезли, то тоді уже був кінець, бо як вони могли прохарчуватися?

Є. ДОДАТКОВА ІНФОРМАЦІЯ
1. Інше:

[Чи українці в Польщі збережуть себе, чи ополячаться?] Я вважаю, що наша нація повинна втриматися. Ніхто нам не забороняє [українського], хіба що самі люди, хіба що хтось не хоче. А так, ніхто не забороняє, щоб ми були українцями.

[Покладаєте надію на молоде покоління, що воно хоча б частково збереже своє коріння?] Як дивлюсь на своїх [дітей], то мали б.

[Чи маєте жаль до організаторів акції «Вісла»?] Це мене якось вже не напружує. Спочатку може й був жаль, людина мала своє, свої володіння, було рідне село, церква, все. Початково було трохи тяжко. А тепер знаю уже, що ніхто нас не змушує переходити на польське чи ще щось. Якесь право трохи маємо.

Молоді люди, можливо, швидше призвичаїлись до цього, пішли вони поміж... Старшим мабуть було важче.

[А ви тоді була молода...] Так. Скоро я познайомилися зі своїми людьми [українцями з акції «Вісла»], які були з різних сторін. Молоді люди швидше адаптуються. Тепер то важко було б...

[Акція «Вісла» закінчилася для поляків успіхом?] Що хотіли, те й зробили.

[Вас вивезли, щоб вас ополячити. Чи це вдалося?] Но ні, не вдалося. Вони то мабуть задумали, мали такі наміри, хотіли це зробити, але наші люди не далися, трималися свого.

[Заповіт наступним поколінням українців]

Бажаю, щоб не забували про своє, своєї мови, щоб знали, ким вони є, не переходили на чуже. Повинні триматися своєї мови, своєї нації.


Анкету записали Маруся Хомин і Андрій Крик. Мовна обробка Катерини Бедричук. Підготував для випуску Роман Крик.

 
do góry ↑
[ankieta w j.polskim] [ankieta українська] [ankieta english]
[fotografie do ankiety] [pliki do ankiety]
Ankieta english
A. MAIN DETAILS
B. FAMILY & LOCATION DETAILS
C. RESETTLEMENT
D. THE NEW PLACE
E. CONTACTS WITH UPA
F. ADDITIONAL INFORMATION
G. INFORMATION
 
A. MAIN DETAILS
1. Application Date: 12.09.2019 2. Application Reference Number:
3. Surname, Name, Paternal Name: brak


4. Date of Birth: 12.09.1909 5. Place of Birth:
B. FAMILY & LOCATION DETAILS
1.1. Place of Residence before deportation:
1.2. Place of Residence before deportation (information):
2. Age at time of deportation: 3. Religion: dark
4. Number of family members at the time of deportation/ resettlement:
5. Number of family members left:
6. Number of family members deported:
7. Of which went missing:
8. Number of people of different nationalities resident in the village? 9. Inter-ethnic relations could be considered?
10. List your lost assets/property:
C. RESETTLEMENT
1. When were you deported? 2. When did you arrive?
3.1. Deportation Itinerary:
3.2. Deportation Itinerary (information):
4. Did you know where you were being deported to?
5. Have any of your relatives returned to your homeland?
6.1. What personal items did you take with you - Religious:
6.2. What personal items did you take with you - Household objects:
6.3. What personal items did you take with you - Personal belongings:
6.4. What personal items did you take with you - Documents:
6.5. What personal items did you take with you - Other:
7. Of these items, what is left?
8. Would you be prepared to donate these (in whole, or in part) to the museum?
9. Did you hide any of the items that you brought with you?
D. THE NEW PLACE
1. Where did they deport you to?
2. What amenities were you granted?
3. What did you see when you arrived at your new place of settlement?
4. Did you encounter any persecution?
5. Where & when did you start going to church?
6. How did your children fare?
7. Do your children know Ukrainian?
7.1. Yes - Where did they learn it?
7.2. No - Why?
8. Do your grandchildren know Ukrainian?
8.1. Yes - Where did they learn it?
8.2. No - Why?
9. Do you have photos of your new place of settlement/residence?
E. CONTACTS WITH UPA
1.1. Were there UPA bunkers in the village?
1.2. Were there UPA bunkers in the village (information)?
2. What is your view of UPA?
3.1 I contacted UPA:
3.2 I was part of UPA:
3.3 I helped/facilitated UPA (voluntarily):
3.4 Were any of your family in UPA?
4. Did you ever hold firearms before the period that you were deported?
5. Were you ever arrested?
F. ADDITIONAL INFORMATION
1. Lost customs/traditions of your homeland:
2. Have you visited your homeland?
3. Why did you not choose to live in Ukraine?
4. What was your priority in life?
5. Why were you deported/resettled?
G. INFORMATION
1. Information

 
do góry ↑
Fotografie
„Kliknij” na miniaturke by zobaczyc zdjęcia w galerii.



 
do góry ↑
Wspomnienia


Na tę chwilę brak jest w naszej bazie wspomnień osoby, której ankieta dotyczy.

 
do góry ↑
Pliki


Na tę chwilę brak jest w bazie plików (filmowych, dźwiekowych, itp.)
powiązanych z niniejszą ankietą.

 
do góry ↑
VIDEO


Na tę chwilę brak jest w bazie plików (filmowych, dźwiekowych, itp.)
powiązanych z niniejszą ankietą.

„Człowiek pozbawiony korzeni, staje się tułaczem...”
„Людина, яку позбавили коренів стає світовим вигнанцем...”
„A person, who has had their roots taken away, becomes a banished exile...”

Home   |   FUNDACJIA   |   PROJEKTY   |   Z ŻYCIA FUNDACJI   |   PUBLICYSTYKA   |   NOWOŚCI   |   WSPARCIE   |   KONTAKT
Fundacja Losy Niezapomniane. Wszystkie prawa zastrzeżone. Copyright © 2009 - 2024

stat4u

Liczba odwiedzin:
Число заходжень:
1 697 565
Dziś:
Днесь:
195