Fundacja Losy Niezapomniane cien

Home FUNDACJA PROJEKTY Z ŻYCIA FUNDACJI PUBLICYSTYKA NOWOŚCI WSPARCIE KONTAKT
PROJEKTY - Ukraińcy
cień
Ankiety w formie nagrań video

Відеозаписи зі свідками
Wersja: PL UA EN
Losy Niezapomniane wysiedlonych w ramach AKCJI „WISŁA”

Świadectwa przesiedleńców - szczegóły...
cień
Ankieta (0317)
Dawid Dymitr, s. Teodora i Marii z d. Ksenycz
ur. 08.11.1929
Grab, powiat Jasło, gmina Krempna.
 
do góry ↑
[ankieta w j.polskim] [ankieta українська] [ankieta english]
[fotografie do ankiety] [wspomnienia] [pliki do ankiety] [video do ankiety]
Ankieta w j.polskim
A. METRYKA ANKIETY
B. NAJBLIŻSZA RODZINA I STRONY RODZINNE
C. PRZESIEDLENIE
D. NOWE MIEJSCE
E. KONTAKTY Z UPA
F. INNE ZAGADNIENIA
G. UWAGI
 
A. METRYKA ANKIETY
1. Data wywiadu: 23.08.2012 2. Numer kolejny: 0317
3. Dane osobowe uczestnika /uczestników wywiadu: Dawid Dymitr, s. Teodora i Marii z d. Ksenycz

Międzyrzecz
Польща - Polska
4. Data urodzenia: 08.11.1929 5. Miejsce urodzenia: Grab, powiat Jasło, gmina Krempna.
B. NAJBLIŻSZA RODZINA I STRONY RODZINNE
1.1. Miejsce zamieszkania przed przesiedleniem: Grab, powiat Jasło, gmina Krempna.
1.2. Miejsce zamieszkania - OPIS
(przed przesiedleniem):

Moja miejscowość Grab rozciąga się na odległość prawie trzech kilometrów. Mieszkało tam prawie 600 osób, w większości byli to grekokatolicy, było też kilka rodzin prawosławnych.

We wsi była parafia, cerkiew Kosmy i Damiana, był ksiądz, plebania, szkoła, wszystko murowane. W cerkwi były 4 dzwony, gdy grzmiało, gdy nadciągała burza, to zawsze chodzili dzwonić, gdyż ten huk rozgania chmury.

Tato był diakiem, przez dłuższy czas, aż do śmierci, zmarł w Grabie. Umiał ładnie śpiewać. I tak żyliśmy.

Dużo robił ksiądz greckokatolicki, Aleksy Dawidowicz. On trochę uczył, prowadził chór, przedstawienia przygotowywał, garnęła się do niego młodzież. Tak, że jako tako to tam wyglądało. W 1943 roku wyjechał do Bykowa w powiecie samborskim, tam pracował na parafii.

Dali nam nowego [księdza], który był prawdopodobnie żonaty. Nawet nie prawdopodobnie, gdyż miał żonę i córkę. Mówiło się, że pochodził z polskiej rodziny i nie wolno mu było odprawiać w kościele, dlatego przeszedł na nasz obrządek. Był u nas aż do wybuchu wojny. Gdy zbliżył się front, wówczas przeszedł na słowacką stronę i tam odprawiał w kościele. Widocznie nie przyznał się, że jest żonaty. Nazywał się Jan Wolanin.

W wiosce nie było Polaków, byli sami Łemkowie-Ukraińcy, z których w 1945 roku pewna część wyjechała do Ukrainy – jakieś 80%. To było takie dobrowolne-niedobrowolne. Przychodzili delegaci, organizowali zebrania, na których bardzo mocno chwalili [Ukrainę], że tam jest raj, płoty są grodzone kiełbasami, i ludzie trochę w to wierzyli, że tam będzie im lepiej żyć.

Do gminy mieliśmy 14 kilometrów, do Krempnej, tam był posterunek policji. Za czasów niemieckich była tam ukraińska policja, a za polskich – polska.

Na wsi w Grabie ludzie żyli z rolnictwa. Przeważnie mieli dosyć dużo hektarów, mieli też swoje lasy. Z tego żyli. Trzymali inwentarz – krowy, owce.

No i było dosyć wesoło... Była kooperatywa, tam odbywały się zebrania. Można powiedzieć, że nie było tak źle.

Tо była taka sala ludowa. Ludzie schodzili się tam na zebrania, przed wojną organizowano tam zabawy, była swoja orkiestra. Ale byli też Cyganie, którzy przygrywali. Cyganie dobrze grali, chwalono ich. To byli znajomi Cyganie, swoi, można powiedzieć.

Wioska niemalże nie istnieje, jest jeszcze kilka łemkowskich chat. Większość została zniszczona podczas wojny, spalona. „Ruskie” samoloty przyleciały do wioski. Na początku jesieni 1944 roku bombardowali wioskę, kilka osób te kule zabiły. Z tym, że mówiono, iż samoloty przyleciały niesłusznie, ponieważ [„Ruscy”] mieli informację, że tam są Niemcy, a Niemców tam nie było!

Wieczorem „Ruscy” nadeszli z dolnego końca i kazali wszystkim opuścić wioskę, gdyż tam będzie duża bitwa. Tymczasem następnego dnia bitwy nie było, a my przenieśliśmy się do sąsiedniej wioski, do Wyszowatki. I tam przebywaliśmy przez jakiś czas.

Potem wróciliśmy na trochę do domu, ale nadszedł front, linia frontowa, i nasza wioska znalazła się po stronie niemieckiej. Niemcy na ogół znajdowali się na linii frontu, a tu byli w większości „Ruscy”, którzy służyli w niemieckim wojsku. Dowozili jedzenie na front, na polecenie wykonywali różne prace. Ale to byli, jak to się mówi, ci z armii Własowa, on poddał się Niemcom. Byli w niemieckich mundurach.

[Gdy was zabrali „Ruscy”, gdyż miała być duża bitwa, to kiedy wróciliście do wioski?] Do naszej wioski wróciliśmy po kilku dniach, ale Niemcy nas przepędzili spod linii frontu, który się przybliżył, mówili, że cywilni nie mogą znajdować się koło frontu. Wówczas wyjechaliśmy, tak stopniowo: do jednej wioski, potem do innej, do trzeciej wioski. Mieszkaliśmy nawet w cerkwi w m. Lipna, taka wioska Lipna.

Na zimę pojechaliśmy do Skwirtnego, gmina Uście Ruskie. Tam spędziliśmy zimę, prawie do 15 stycznia. Wówczas „Ruscy” przybliżyli się do Niemców, gdzieś tam okrążyli ich, [ludzie] mówili, że okrążyli ich, i Niemcy uciekali bez walki.

Na wiosnę wróciliśmy do domu. Nasz dom jeszcze stał, inne w większości były spalone, rozebrane na bunkry, Niemcy zabrali. Odbywało się to na przełomie lat 1944-1945.

Można powiedzieć, że musieliśmy biedować, gdyż wszystko było zniszczone. Co mogliśmy ze sobą zabrać, gdy nas Niemcy wygonili? Kilka worków zboża na wóz, pierzyny, i to wszystko.

Gdy byliśmy w Skwirtnym, to Niemcy urządzali łapanki i zabierali nas na kopanie okopów, tam jak Brunary, Śnietnica, takie miejscowości. Z tym że nas nie zabrali, tylko brata, gdyż byłem jeszczem młodym chłopakiem.

Drugi brat, który przed wojną skończył... to było jak ogólniak, szkołę średnią w Przemyślu, więc on za Niemców był nauczycielem w Grabie, a potem w Wyszowatce. Gdy wojna się skończyła, wówczas Polacy inteligencję zamykali, tak można powiedzieć. Ukraińców. Zabrali brata do Krakowa, do więzienia, i bez śledztwa, bez sądu trzymali go tam 9 miesięcy, a potem wypuścili.

Gdy go wypuścili, to on nie był w domu w Grabie długo, gdyż poszedł na Słowację. Bo tam uchodźcy, Ukraińcy uciekali, tam się udawali.

No więc był w Słowacji, dostał się na teologię greckokatolicką w Preszowie. Był tam do 1948 roku, ale komuna wzięła tam górę (bo najpierw był tzw. rząd beneszowski) i wszystkich tych grekokatolików, księży zaaresztowali i wysłali do obozu pracy. Brata również wysłali.

Dużo księży przechodziło tam na prawosławie. Dostawali wówczas parafię, prawosławną. Taki ksiądz Buryk z Waradki [Varadki], to on przychodził do brata, mówił mu, żeby przeszedł na prawosławie, wówczas dadzą mu farę [plebanię], parafię i będzie księdzem, nie będzie w obozie pracy. Ale brat się nie zgodził i przesiedział tam dwa lata. A potem za to, że nie przeszedł na prawosławie, przez następne dwa lata przebywał w jakimś klasztorze, coś takiego...

Brat miał na imię Jan. Był najstarszy. Wciąż przebywał w tym obozie, ale chciał dostać gdzieś jakąś robotę. Chciał sobie zmienić obywatelstwo, czy raczej w ogóle dostać obywatelstwo, gdyż oni zostali bez obywatelstwa. Czesi, Słowacy chcieli przekazać ich Polsce (tych, którzy stamtąd pochodzili) lub Ukrainie (kto był stamtąd). Tyle że Polska ich nie przyjęła, brata również, bo rzekomo w Polsce nie ma Ukraińców, Ukraińcy w Polsce nie mieszkają. W ten sposób brat został bez obywatelstwa.

Gdy brata zwolnili z obozu pracy – był bez obywatelstwa. Był więc pozbawiony praw – nie miał ani słowackich, ani polskich. Mimo to dostał pracę w miejscowości Dolny Kubin, to takie miasteczko. Tam był duży zakład pracy, który nazywał się „Elektro-Praha”. Początkowo pracował tam fizycznie, a z czasem dostał stanowisko w biurze. Pracował tam przez dłuższy czas.

Poznał tam dziewczynę, Słowaczkę, ale katoliczkę. Bo tam mieszkali w połowie katolicy i ewangelicy. Nie chciała długo tak chodzić, chciała żeby wzięli ślub. On się zgodził. Ale ślubu nie mógł dostać, gdyż nie miał obywatelstwa. Napisał wówczas do Pragi (wtedy była Czechosłowacja) z prośbą o nadanie obywatelstwa. Odmówili mu, nie chcieli dać. Mówi więc do swojej narzeczonej: Nie chcą zgodzić się na nasz ślub, będziemy więc tak żyć. Ale ona nie chciała żyć bez ślubu i po jakimś czasie po prostu się rozeszli. Potem znowu się zeszli. Napisał do Pragi po raz drugi i dostał czechosłowackie obywatelstwo. Wówczas ożenił się ze Słowaczką, z Wierą, miała na imię Viera.

[Pan również chciał zostać księdzem, tak?] Niekoniecznie chciałem być. Za niemieckich czasów dostałem się do VII klasy w Gorlicach, to była ukraińska szkoła, ukończyłem tam siedem klas. Potem zdałem egzamin we Lwowie, do seminarium duchownego. Skierował mnie tam ksiądz Wasyl Dawidowicz.

Byłem tam pół roku, potem nadszedł front, „Ruscy” przyszli ze wschodu, musieliśmy więc uciekać do siebie, na swoje.

Gdy byłem w seminarium duchownym, to należałem tam do chóru, złożonego ze studentów, z nas. Wzięli mnie tam dlatego, że mam dobry słuch i głos. Dyrygent mnie wziął, śpiewaliśmy różne pieśni, ale na urodziny [Andreja] Szeptyckiego poszliśmy zaśpiewać mu w pałacu koło cerkwi św. Jura [Jerzego]. Śpiewaliśmy [śpiewa]: „Chwała Bogu na niebie, chwała”.

Po zakończeniu ceremonii każdy podchodził i klękał koło niego, bo on już był na wózku [inwalidzkim]. I on nas błogosławił, kładł nam rękę na głowie i błogosławił.

A [w tym czasie] nasz wychowawca z internatu informował [wszystkich], kto skąd pochodzi. Powiedział też o mnie, że jestem z Łemkowszczyzny, i on [Szeptycki] dodatkowo tak jakby bardziej mnie polubił, ponieważ z Łemkowszczyzny mało jest naszych ludzi, którzy idą na księży.

No a potem wróciłem ze Lwowa. Byłem tam na przełomie lat 1943/44, bo gdy już „Ruscy” podeszli, w 1944 roku, to musieliśmy uciekać, a naszą szkołę zajęli Niemcy.

2. Wiek w trakcie przesiedlenia: 18 3. Wyznanie: Grekokatolickie.
4. Stan najbliższej rodziny przed przesiedleniem:

Ja, Dymitr, brat Piotr i mama. Brat Jan przebywał w Czechosłowacji. Tato zmarł w 1940 roku. Czyli było nas troje.

5. Ile osób zostało na miejscu:

Brat Jan przebywał w Czechosłowacji.

6. Ile osób przesiedlono: 3
7. Ile osób zaginęło: 0
8. Ile osób innej narodowości /pochodzenia mieszkało we wsi:

W Grabie nie było Polaków, byli tylko Łemkowie-Ukraińcy.

Żydów nie było... Były tylko dwie rodziny, mieli sklepy.

A Polaków nie było, ale była straż graniczna, gdyż wioska graniczyła ze Słowacją. My, pastuchy, nie raz spotykaliśmy się ze Słowakami. Ale w Słowacji też byli Łemkowie, tzw. Rusini.

Tam była graniczna placówka, droga do Czechosłowacji, tamtędy mogły jechać samochody.

9. Jak ogólnie wyglądały kontakty z nimi?

Stosunki były normalne. Żydowskie dzieci chodziły nawet do naszej szkoły.

Przed wojną w szkole uczyli po polsku i trochę po ukraińsku, z tym że po ukraińsku było tylko kilka godzin tygodniowo. No ale jak mogli Polacy uczyć w naszym języku, po ukraińsku, jeśli oni nie znali tego języka? W czasie okupacji polskiej szkoły nie było, we wioskach łemkowskich wprowadzono nauczanie w języku ukraińskim. Przyszli inni nauczyciele, i tak sobie tam żyliśmy.

U nas była 7-klasowa szkoła. W naszym języku uczyli kilka godzin tygodniowo, ale, mówię, czego Polak-nauczyciel, który nie znał naszego łemkowskiego języka, mógł nas nauczyć. A w czasie okupacji była ukraińska szkoła, uczyli nas po ukraińsku i po niemiecku. Z kolei w polskich wioskach, gdzie mieszkali Polacy, uczyli po polsku i po niemiecku.

10. Jak wyglądał pozostawiony majątek Pana/Pani rodziny:

Dom mieliśmy drewniany, razem z boiskiem [klepiskiem], ze stodołą. Była piwnica, studnia. Pola mieliśmy około 12 hektarów, było trochę lasu. Ta ziemia nie była specjalnie urodzajna, ale można było z tego wyżyć.

C. PRZESIEDLENIE
1. Kiedy Panią/Pana wywieziono?

Pod koniec czerwca [1947 r.].

2. Kiedy Panią/Pana przywieziono?

Chyba tydzień byliśmy w drodze.

3.1. Trasa przejazdu: Grab – Krempna – Jasło – Oświęcim – Poznań – Szamotuły – Skwierzyna – Strychno
3.2. Trasa przejazdu (ewentualny opis rozszerzony):

Wysiedlili nas gdzieś pod koniec czerwca. Do wioski przyjechało wojsko. Tam było już mało rodzin. Zrobili zebranie, powiedzieli, że musimy się zbierać, gdyż nazajutrz będą nas wypędzać. No i tak zrobili.

Kto miał swego konia, ten wziął na wóz kilka worków zboża i pierzyny, to, co było konieczne. Co prawda, my wzięliśmy jeszcze kołowrotek – takie urządzenie do przędzenia lnu, wełny. Tu, w domu, na zachodzie [Polski] mam jeszcze ten kołowrotek.

Gdy nas wypędzali, to nas pędzili – kto miał wóz, ten jechał na wozie, a kto nie miał konia, wówczas podstawiano polskie furmanki i zabierano takich. Pamiętam takie historie, że gdy konie nie dawały rady ciągnąć, bo to teren górzysty, wówczas Polacy, żołnierze, poganiali, można powiedzieć – bili te konie, żeby wyciągnęły.

Najpierw zawieźli nas do Krempnej. Tam zanocowaliśmy, pierwszą noc nocowaliśmy w Krempnej.

Przenocowaliśmy, a rano następnego dnia pędzili nas do Jasła. Jasło – to daleko! Z Grabu to będzie ponad 40 kilometrów.

I tak nas wieźli, a Polacy patrzyli się na nas, gdy przejeżdżaliśmy przez polskie wioski, chcieli nam nawet zabierać... W jakiejś wiosce jakiś Polak ukradł gospodarzowi jagnię, i uciekł, schował się w ubikacji. Ale ten gospodarz poszedł za nim i odebrał.

Zajechaliśmy do Jasła, do powiatowego miasta, tam około tygodnia przebywaliśmy na stacji [kolejowej]. Czekaliśmy na wagony czy co? Polscy żołnierze, jacyś śledczy zabierali nas na taki wywiad, wypytywali jak tam, co tam? Mnie nie wzięli. Byłem jeszcze chłopcem. Zresztą, moja mama była chora, dlatego starszy brat Piotr został z nią w Grabie, a potem samochodem zawieźli ich do Jasła, my tam byliśmy już od kilku dni. Dlatego sam jechałem koniem, wozem, a inwentarz – krowy, owce, pędzili razem, z całej wioski.

Nasz dom nie został spalony.

[Co się odbywało w dzień wysiedlenia? Jak się pakowaliście, co mama mówiła?] No co mówiła... Mama była chora, leżała w pościeli, a my to co mogliśmy, to wzięliśmy na wóz i pognałem konia, i aż do Jasła.

Na wóz wziąłem kołowrotek, kilka worków ziarna, pierzyny i te ubrania, które mieliśmy. Obrazów i modlitewników nie wzięliśmy. Obrazów mieliśmy w domu dużo, dokoło [wisiały] pod sufitem, ale nie wzięliśmy. Tak jakoś się stało, że nie wzięliśmy...

Owce zapędziliśmy do Jasła razem, całą wioską, tak więc kilka owiec wzięliśmy z sobą. Potem nas, po kilka rodzin, załadowali do wagonów, razem z bydłem – z krowami, owcami, i tak nas chyba tydzień wieźli na zachód [Polski].

Zatrzymali nas w Oświęcimiu, tam znowu była jakaś kontrola śledcza, ale z naszej wioski nikogo nie zabrali. Bo niektórych zabierali do Jaworzna [do obozu koncentracyjnego].

Wagon był kryty, ale taki bydlęcy. Miejscami pociąg się zatrzymywał, żebyśmy mogli nakosić trawy dla bydła.

W ten sposób dojechaliśmy do Skwierzyny, to była stacja końcowa. Z nami jechało wojsko, pilnowali nas, pewnie żeby nikt nie uciekł z tych wagonów. Oni mieli oddzielny wagon.

Ze stacji po drodze pamiętam jeszcze Poznań, stamtąd pojechaliśmy na Szamotuły, Międzychód.

W Skwierzynie trochę jeszcze posiedzieliśmy, nie rozwozili nas od razu po wioskach. Potem tym, którzy mieli konia, powiedzieli dokąd mają jechać. A tych, kto nie miał, zawozili traktorami. Nas zawieźli do m. Strychno. Zawieźli tam trzy rodziny. Można powiedzieć, że najpierw dali nas do jednego domu. Przez pewien czas spaliśmy na sianie. Nie mogę jednak powiedzieć, że Polacy mieli do nas jakieś pretensje czy coś. Tego nie powiem.

W Strychnie, dokąd nas przywieźli, były dwie niemieckie rodziny, reszta – Polacy. No i mieszani – gdzieś tam z Wołynia. Ale mówię, oni niczego do nas nie mieli, nie odczuwaliśmy tego. Co prawda, staraliśmy się mówić po polsku, bo tak trzeba było. Ale niektóre nasze matki nie znały polskiego. Co tu dużo mówić, ja też dobrze nie znałem.

Było ciężko, ale jakoś tam się wyżywało. Polacy organizowali zabawy w takim pałacu, a my śpiewaliśmy. Poschodzili się nasi chłopcy, nie tylko ze Strychna, ale i z innych wiosek, którzy byli przesiedleni tak jak i ja. Trochę wypiliśmy i już śpiewaliśmy po swojemu [po ukraińsku]. A ubowcy nas obserwowali, ale nic nie mówili, tylko przestrzegali nas, że mamy śpiewać „trochę ciszej, ciszej, bo tu nie ma takiego zwyczaju, żeby śpiewać na zabawach”.

4. Czy wiedział Pan/Pani dokąd jedzie?

Wiedzieliśmy, że nas wiozą na zachód [Polski]. Powiedzieli nam to.

5. Czy ktoś z Państwa rodziny wrócił w rodzinne strony? Nie.
6.1. Przywiezione przedmioty - RELIGIJNE:

Obrazów i modlitewników nie wzięliśmy. Obrazów mieliśmy w domu dużo, dokoło [wisiały] pod sufitem, ale nie wzięliśmy. Tak jakoś się stało, że nie wzięliśmy...

6.2. Przywiezione przedmioty - CODZIENNEGO UŻYTKU:

Kabaty [spódnice], zapaski, damskie bluzki.

6.3. Przywiezione przedmioty - OSOBISTE:

Przywiozłem na zachód [Polski] Szewczenkę, przypiąłem sobie do klapy. Potem byłem w Skwierzynie i mój kolega, taki Dziubiński Antoni, mówi do mnie: „Co ty tu masz? Nie można!”. Nie wiem, gdzie się podział mój Szewczenko. Ale ja wtedy nie bałem się, jakoś specjalnie nie było represji.

6.4. Przywiezione przedmioty - DOKUMENTY:

Mam świadectwo siostry, kartę przesiedleńczą. Nie każdemu ją wydawali, wyrabiali kartę przesiedleńczą, ale nie wszystkim wydawali, gdyż trzeba było zdać na skarb państwa ziemię.

6.5. Przywiezione przedmioty - INNE: ----------------
7. Które z nich zachowały się do dziś?:

Mamy kabaty [spódnice], zapaski, damskie bluzki, również świadectwo siostry, kartę przesiedleńczą, kołowrotek. Nie wiem gdzie to dać, bo ja już jestem stary, żona... Chciałbym to przekazać do jakiegoś muzeum czy gdzieś.

8. Czy mógłby Pan/Pani przekazać je lub część z nich na rzecz muzeum?: Nie wiem.
9. Czy ukrył Pan/Pani jakieś przedmioty w miejscu skąd Panią/Pana wywieźli?:

Schowałem... Miałem jeszcze ze szkoły Tryzuby. Trzy sztuki Tryzubów [na ubranie]. Schowałem je w domu w szparze, ale nie sprawdzałem [później], tego tam na pewno już nie ma.

D. NOWE MIEJSCE
1. Dokąd Państwa przesiedlono?: Strychno.
2. Co Państwu przydzielono?:

Potem wszystkim z tego jednego domu [w którym początkowo mieszkały trzy rodziny] dali osobne domy i tam mieszkaliśmy. Brat miał gospodarstwo, sąsiedzi również. Początkowo można było uprawiać ziemię bez dokumentu poświadczającego prawo własności. I tak żyliśmy.

Mama zmarła mi w 1950 roku, w maju, zostałem z bratem. Potem, w 1950 roku, wzięli mnie do wojska, do batalionów budowlanych. Bo naszych Ukraińców, Niemców i Ślązaków zabierali do wojska pracującego. Tak więc byłem w batalionie budowlanym, służyłem w Modlinie koło Warszawy. Wzięli nas na kilkutygodniowe przeszkolenie. Takie to było przeszkolenie, że nie mieliśmy ani karabinów, ani nic, tylko tak politycznie nas uczyli.

Napis na mogile mamy zrobiliśmy akurat po polsku. W tych czasach, w 1950 roku, nikt nie umiał ani nie myślał, że można napisać po naszemu [ukraińsku].

[W 1947 roku przywieźli was do domu wielorodzinnego. Tam dali wam tylko jeden pokój. Tak?] Tak.

[Jak długo tam mieszkaliście? Rok?] Nie, roku nie było, byliśmy tam krócej. Później brat dostał dom, w którym mieszkał już Polak, ale on wyjechał gdzieś na Śląsk, i brat tam gospodarzył.

Ta druga rodzina (Senycia), która z nami przyjechała, to oni wszyscy wyjechali do Ameryki (starsi poumierali, a synowie pojechali do Ameryki, i, tak jak słyszałem, też już tam wszyscy poumierali). A trzecia rodzina, to oni wrócili do Grabu. To było gdzieś w 1956 roku. Dostali swój dawny dom, drewniany. Ale wszyscy już tam poumierali. To była rodzina Haszczyczów.

Każda z trzech rodzin dostała budynek. [Nasz] był w bardzo złym stanie. Brat wprodził się do domu, można powiedzieć do ziemianki: jeden pokój, kuchnia, to wszystko. Inni [z naszej trójki] mieszkali w trochę lepszych domach. Każdy dostał osobny dom.

W 1947 roku w tej wspólnocie [złożonej z trzech rodzin] byliśmy chyba ze dwa lata. Mieliśmy krowy, konie, trochę uprawialiśmy [ziemię]. Można powiedzieć, że wszyscy prowadzili gospodarstwo, świnie hodowali, mieli swoje kury. Oprócz tego państwo, gmina dała nam – na te trzy rodziny – 30 hektarów ziemi zasianej jęczmieniem. Powiedzieli, że możemy sobie to skosić i zabrać ziarno. Wyszliśmy z kosami na te hektary, ale kto skosi kosą 30 hektarów?! No i skosił nam pegeer, który nazywał się wtedy „Państwowe Nieruchomości Ziemskie”.

Po dwóch latach, gdzieś w roku 1950 czy 1949, brat dostał dom, w którym mieszkał Polak (to był dom poniemiecki), on wyjechał gdzieś na Śląsk, do kopalni czy gdzieś, i brat tam został [w tym domu].

W listopadzie 1950 roku wzięli mnie do wojska, jak już mówiłem, do wojska pracującego [batalion budowlany]. Mieszkaliśmy we dwóch. Brat mieszka tam do dziś, nie ożenił się, samotny, już, można powiedzieć, bieduje, gdyż nie ma gospodyni, nie ma... Często zabierają go do szpitala.

Mama nie przeniosła się z nami do tego domu, gdyż w tym czasie już nie żyła.

3. Co Państwo zastaliście w nowym miejscu?:

Każda z trzech rodzin dostała budynek. [Nasz] był w bardzo złym stanie. Brat wprodził się do domu, można powiedzieć do ziemianki: jeden pokój, kuchnia, to wszystko.

4. Czy na miejscu przesiedlenia odczuwali Państwo represje?:

Represji, można powiedzieć, nie było. Było nawet tak, że nas, kilku chłopców, polubił sekretarz gminy w Przytocznie i chciał nas wziąć gdzieś tam do urzędu. Mnie wziął do Inspektoratu Kontrolno-Rewizyjnego, tam do siebie. Ale najpierw poszedłem do gminy i musiałem napisać życiorys. Napisałem życiorys i poszliśmy do powiatu – tam już dostałem robotę w wydziale finansowym.

I tak było – pracowałem w wydziale finansowym. No ale nie miałem średniego wykształcenia, chodziłem więc tam do pracy i jednocześnie robiłem średnią szkołę, ogólniak w Skwierzynie. Tak że ukończyłem ten ogólniak w Skwierzynie. I na kontrole chodziłem, bo moja praca polegała na kontrolach w przedsiębiorstwach, trzeba było protokoły pisać, różne takie notatki.

5. Kiedy i gdzie zaczęliście Państwo uczęszczać do cerkwi?:

Po raz pierwszy na swojej [wschodniej] liturgii byłem w Brzozie, to koło Strzelec Krajeńskich, ale tam był prawosławny biskup z Wrocławia, bo był jakiś odpust. We czterech pojechaliśmy rowerami, to było prawie 50 kilometrów. Rowerami dojechaliśmy tam i byliśmy na liturgii. Odprawiali po naszemu, ale... tak po białorusku czy jak, no, tak jak to prawosławni odprawiają.

Gdzieś w roku 1956, czy 1957, jak mi się wydaje, w Skwierzynie po raz pierwszy byłem u greckokatolickiego księdza. Był żonaty, miał córki, ale Polacy chyba o tym nie wiedzieli. Jego żonę wywieźli na Sybir. Był proboszczem na polskiej parafii. Później, gdy zezwolili odprawiać w obrządku greckokatolickim, to on się zgłosił. Początkowo odprawiał i tu i tam. Jest pochowany w Bledzewie, tam, gdzie była jego parafia. Zapomniałem jak on się nazywał...

6. Jakie są losy Państwa dzieci i rodzeństwa?:

Swoją żonę znałem jeszcze z domu, z gór, od dziewczynki. Ale nie znaliśmy się aż tak dobrze. Ona ukończyła liceum pedagogiczne w Kwidzynie, tam też dostała nakaz pracy, pracowała trochę na wsi koło Kwidzyna.

Z czasem jej rodzice wyjechali do Grabu, w góry [wrócili do rodzinnej wioski]. Gdzieś około sześciu rodzin wróciło, ale teraz są tylko dwie rodziny. A reszta – to mieszani.

Potem ona zamieszkała koło Skwierzyny, w Sokolej Dąbrowie, uczyła w Bledzewie, była nauczycielką. Spotkaliśmy się raz, drugi...

Nadeszły wakacje, pojechaliśmy w góry i tam zorganizowaliśmy wesele – w cerkwi. W Krempnej był taki ksiądz, Wysoczański, jego nie wypędzili, nie przesiedlili go. Od tego czasu byłem już żonaty. To było w 1961 roku. W tym czasie już zezwolali odprawiać po naszemu i on odprawiał: i w kościele po łacinie, i... Bo Krempna była niemalże czysto łemkowską wioską, dopiero potem najechało Polaków, słyszałem niedawno, że kościół sobie zbudowali.

Urodziło się nam troje dzieci.

7. Czy Pana/Pani dzieci znają język ukraiński?: Tak.
7.1. Jeżeli TAK - to gdzie się nauczyły?:

Dzieci znają język. Nie wstydziłem się swego języka i do dziś się nie wstydzę. Jestem Łemkiem, ale Ukraińcem. W większości ci, którzy podczas okupacji ukończyli jakąś ukraińską szkołę, są świadomymi Łemkami-Ukraińcami.

Dzieci nauczyły się języka w domu. Wtedy nie było jeszcze ukraińskich szkół, no może w Bartoszycach była, chyba tak.

7.2. Jeżeli NIE - to dlaczego?: -------------------------
8. Czy Pana/Pani wnuki znają język ukraiński?: Tak.
8.1. Jeżeli TAK - to gdzie się nauczyły?:

Wnuków mam troje. Syn ożenił się z Ukrainką ze Lwowa, ten, który mieszka w Calgary. Mają dwoje dzieci, które nie znają polskiego, tylko ukraiński i angielski.

Druga córka nie ma dzieci.

8.2. Jeżeli NIE - to dlaczego?:

Inna córka wyszła za Polaka, ma męża górala, mają jedną córkę. Zdaje się, że ona nie umie po naszemu [nie zna ukraińskiego].

Wszystkie moje dzieci są w Kanadzie.

9. Czy posiadacie Państwo zdjęcia nowego miejsca?:

Nie wiem, czy mam takie zdjęcie.

Mam natomiast zdjęcie domu rodzinnego z Grabu. Tyle że zostało zrobione zimą, gdy tato zmarł [w 1940 roku]. Trumna stała przed domem, było dwóch księży. Dach był pokryty śniegiem, wszystko było mocno zaśnieżone, no ale jest takie zdjęcie.

E. KONTAKTY Z UPA
1.1. Czy we wsi były kryjówki UPA?: Nie.
1.2. Czy we wsi były kryjówki UPA (opis rozszerzony):?

Ukraińskiej partyzantki u nas nie było. Choć mówili, że gdzieś do dolnego końca [wioski] to dochodzili. U nas był WOP, wojska ochrony pogranicza, ci z UPA może więc się bali, nie mieli takiej możliwości.

No i wioski były puste. W naszej zostało kilka rodzin, Wyszowatka w całości wyjechała w 1945 roku do Ukrainy. Ożenna, inna wioska, tam też zostało tylko ze trzy rodziny. Można więc powiedzieć, że nie mieli tam oparcia i nie przychodzili.

Oni [żołnierze UPA] chcieli swego. I dobrze, że była wówczas taka Ukraina, choć i obecnie nie jest ona taka jak trzeba.

2. Jaki jest Pani/Pana stosunek do UPA?: Pozytywny.
3.1 Miałem kontakt z UPA:

W 1945 roku z siostrą i sąsiadami pojechaliśmy sprzedać siano, bo mieliśmy dużo siana i woziliśmy je do polskich wiosek na sprzedaż. Pojechaliśmy z nimi. Ja pojechałem dlatego, że siostra chciała coś sobie kupić, i ja chciałem kupić trzewiki.

W drodze powrotnej akurat spotkali nas żołnierze, którzy służyli u nas na granicy, w Grabie. Oni jeździli, bo tam [w Gorlicach] był ich korpus czy jak to powiedzieć – jednostka nadrzędna tej placówki [w Grabie]. Powiedzieli, że możemy jechać z nimi, bo oni mieli dobre konie – byłoby szybciej. A tamci nasi sąsiedzi, którzy z nami przyjechali, odjeżdżali trochę później. Nie mieliśmy już nic do roboty w Gorlicach, więc pojechaliśmy z nimi.

Jedziemy więc z nimi do domu. Jest Jasionka, taka wioska, Krzywa, Jasionka, i tam na nas napadli z lasu, prawdopododnie UPA. Strzelali po wozie, ze wzgórza strzelali po wozie, po nas. Tam było czterech polskich wojskowych, na tym wozie. Siostra została zabita. Dwóch wojskowych też zabili. A dwóch wojskowych zabrali do lasu. W ten sposób straciłem siostrę. Jednego konia też zabili.

Wróciliśmy do Jasionki, tam zanocowałem. Siostra była na wozie, nieżywa.

Następnego dnia wziąłem tego konia (drugiego zabili) i pojechałem do domu. W domu już słyszeli, że była strzelanina, że były napady. Gdy przyjechaliśmy do domu, to brat, ten, który potem był w Słowacji, wziął martwą siostrę z wozu i zaniósł do domu. A mama, gdy to zobaczyła – zachorowała na serce, i tak chorowała, chorowała, a potem umarła.

Siostra miała na imię Marysia.

Gdy strzelali po wozie, to ja również byłem na wozie, ale ja byłem koło woźnicy – on po lewej stronie, ja po prawej, a oni strzelali z innej strony. Zeskoczyliśmy – ten woźnica i ja, zeskoczyliśmy do rowu i tam legliśmy. Potem oni krzyczeli „ręce do góry”, no to wstaliśmy.

Zapytali, coś my za jedni – Ukraińcy, Polacy? Mówię: Ukraińcy. – To dlaczego z żołnierzami jechaliście!?

A my o tym nie słyszeliśmy! Okazało się, że poprzedniego dnia koło Małastowa zastrzelili czy zranili upowca, tak ludzie mówili. I oni jemu gdzieś... No zamordowali go. Chcieli więc zemścić się , mówili, że to za to, co oni z tym żołnierzem UPA zrobili.

Tak więc niczego fajnego w moim życiu nie było. Byłem zdany na własny los. Potem zacząłem pracować, z czasem chodziłem do szkoły i pracowałem, aż póki nas nie wypędzili. Na wygnanie...

3.2 Byłem członkiem UPA: Nie.
3.3 Pomagałem/wspierałem UPA (dobrowolnie): Nie. Bo do nas nie przychodzili.
3.4 Ktoś z mojej rodziny był członkiem UPA: Nikt nie był.
4. Czy był Pan/Pani w posiadaniu broni przed przesiedleniem?: Nie.
5. Czy był Pan/Pani więziony?: Nie.
F. INNE ZAGADNIENIA
1. Zwyczaje z rodzinnych stron i życie kulturalne:

Dobrze pamiętam okres przedwojenny, mimo, iż byłem małym chłopcem.

Przed wojną do cerkwi chodzili wszyscy, śpiewali. Zimowymi wieczorami kobiety przędły len na płótno, robiły w domu swoje płótno. I nie tylko takie płótno, ale i wełniane płótno, z którego szyto „hołoszni”, takie spodnie, w których chodzili mężczyźni.

Na Święto Jordanu [Objawienia Pańskiego] chodziliśmy nad rzekę, wycinaliśmy przerębel, przychodził ksiądz, była procesja, śpiewali, odprawiali.

Na Boże Narodzenie przed kolacją cała rodzina, z wyjątkiem mamy, udawała się nad rzekę do przerębli, aby się umyć tą wodą. Myliśmy się i wracaliśmy do domu. Tato wypowiadał wówczas takie życzenie: „Pomagaj, Boże, na szczęście, na zdrowie, na ten Nowy Rok!”. Wydaje mi się, że mówił „na Nowy Rok”, choć niektórzy mówią „na nowe narodzenie”, ale, jak sobie przypominam, u nas mówili „na ten Nowy Rok”, a mama odpowiadała „daj, Boże!”.

Następnie mama szła, aby się umyć w przerębli, potem siadaliśmy do stołu. Na stole było siano, ziarna, świeczka w słoiku, i tak spożywaliśmy.

Na rogu tego stołu, tak za stołem, był dany „dijnyk” [skopek] z wodą i przed spożyciem potraw, które podawano, pierwszą łyżkę wrzucano do skopka. Mówiono, że to będzie dla bydła.

Jeszcze przed kolacją szliśmy do stajni, tam tato dawał każdej krowie kawałek chleba i dobrego żarcia – siana, bo krowy przeważnie dostawały słomę, a siano dostawał koń. Niektórzy mówią, że razem z chlebem dawali sierść jednej krowy innej krowie. Robiło się to po to, żeby (gdy krowy pójdą na wypas, po lasach, a paśli przeważnie po lasach) jedna od drugiej nie odchodziła.

Również przed kolacją chodzili i „szkipce” [szczepione drzewa owocowe], drzewa obkręcali słomą, przewiąsłem, na ogół takie młodsze, młode drzewa. Nie wiem co to był za zwyczaj taki.

Choinki nie było niemalże w żadnym domu, wiem tylko, że w jednym stawiali.

Po kolacji my, dzieci, kładłyśmy się na podłogę i bawiłyśmy się, dlatego, że podłoga była wyłożona słomą. No a ludzie gdzieś na godzinę 12 szli do cerkwi i potem wracali do domu. Mnie się jednak wydaje, że to było już po godzinie 12, tak więc w naszej wiosce, gdzie była parafia, ksiądz liturgii już nie odprawiał, jechał natomiast odprawiać do sąsiedniej wioski, która należała do naszej parafii, jechał do takich wiosek jak Ożenna i Rozstajne.

Za niemieckich czasów i potem za polskich, greckokatolicką religię prowadził nasz ksiądz, a prawosławną – prawosławny batiuszka.

[Organizowano u was zabawy?] Pamiętam kawalerów, tam nie było stołów, ani też jakoś szczególnie ławek, wszyscy stali.

To samo było w cerkwi. W cerkwi były kryłosy, z jednej i z drugiej strony siedziało kilkoro ludzi, a większość stała.

Do dzwonka wrzucali, do takiego woreczka na kiju... Mówiło się „do dzwonka”, bo tam na dole tego woreczka był dzwonek. Mówiliśmy „do dzwonka”, tam wrzucało się pieniądze. W cerkwi było dużo ludzi, dlatego ten, kto zbierał [pieniądze], nie mógł wszystkich obejść z tacą. Podawał więc tak ponad ludźmi.

Był [u nas], można powiedzieć, również chór. W 1944 roku, na początku, było dużo uchodźców z Ukrainy, uciekali przed „Ruskimi”. Był wśród nich taki jeden, nazywał się Rosiak, z żoną, no więc on był u nas dyrygentem chóru, uczył naszą młodzież śpiewać w [cerkiewnym] chórze.

Niektórzy uchodźcy, jak ja ich nazywałem, wyjechali na Zachód, niektórzy znaleźli się w Ameryce, a niektórzy...

Jedna z rodzin nie pojechała z innymi przez Czechosłowację na Zachód i została u nas, u nas była. Przebywali u nas w domu jako rodzina. A potem zaczęli ich obserwować... No bo początkowo, w 1945 roku, na granicy Czechosłowacji i Polski znajdowali się „ruscy” frontowcy. Oni ich trochę prześladowali, ale nie aresztowali.

Potem mąż tej kobiety, Rosiak Mikołaj, poszedł do Słowacji. Tam, w Słowacji, spotkał swoich i został dyrygentem chóru w ukraińskim „divadle” ludowym, w ukraińskim teatrze w Preszowie.

Jego żona początkowo zostawała z nami w domu, a potem pojechała za nim i pracowała jako artystka, śpiewała w teatrze. Sonia. Bardzo ładna kobieta, mam ją na zdjęciu.

W końcu obydwoje znaleźli się w obozie pracy, podobnie jak mój brat. O ile jednak oni byli świeckimi ludźmi, to siedzieli tam tylko półtora roku, a brat siedział dwa lata. Potem już nie wrócili do ukraińskiego teatru, bo tam już „ruszczyli”, już robili z tych Rusinów, można powiedzieć, Słowaków.

Gdy ich wypuścili z obozu, wówczas udali się do słowackiego teatru w Koszycach. Tyle że ona zapoznała się tam... Lubiła chłopów... Zapoznała się ze Słowakiem, śpiewakiem, i tam już została, a on... No wiem, czy na własne życzenie wyjechał do Polski, czy może oni tam wszystko tak zorganizowali, żeby go przepędzić do Polski. W Polsce mieszkał długo, był magazynierem, tam też zmarł. Odszedł w samotności.

2. Czy odwiedzali Państwo rodzinne strony?:

W odwiedziny do swojej wioski pojechałem w 1956 roku, pojechałem z kolegą. No bo niektórzy pojechali i znaleźli sobie tam dom: albo mieszkali w nim swoi, albo trzeba było dać pieniądze Polakowi, który mieszkał w tym domu, i wówczas można było się tam wprowadzić.

Tо była strefa nagraniczna. Ja również pojechałem, myślałem, że może mój brat wróci, bo ja w tym czasie pracowałem już w radzie powiatowej w wydziale finansowym, dlatego nie myślałem o powrocie. Ale trzeba było prosić o zezwolenie na zamieszkanie w strefie nadgranicznej. Napisaliśmy pismo w tej sprawie, ale nam odmówił wydział spraw wewnętrznych w Jaśle.

Odwołałem się do Rzeszowa do wojewódzkiej rady. Jeździłem nawet do ministerstwa spraw wewnętrznych, a wiceministrem był wówczas Sznek, Żyd. Ale nic to nie dało. Sznek wysłał tam inspektora ministerialnego, który był z naszych ludzi, Peruna, nazwisko Perun, [pochodził] z Pętnej. No i on gdzieś tam chodził pytać się, dlaczego nam nie zezwolono na zamieszkanie w strefie nadgranicznej? Ale nic to nie dało.

Potem w UTSK, w naszym Towarzystwie w Warszawie (ten Perun widocznie również tam przychodził) dowiedziałem się, że odmówili nam, ponieważ jesteśmy ukraińskimi nacjonalistami. I na tym się skończyło.

Nawet ten gospodarz, który mieszkał w moim domu, nazywał się Kmiecik, pojechał ze mną, gdyż trzeba było mieć pozwolenie z wydziału rolnictwa, z powiatu, z Jasła. Więc on pojechał ze mną do Jasła, powiedział: „Ja wiem, że mieszkacie na zachodzie [Polski] i kiedyś wrócicie, dlatego zrzekam się tej gospodarki”. Poszedł i złożył takie oświadczenie w wydziale rolnictwa. I wszystko byłoby dobrze, brat wróciłby, ale nie mieliśmy pozwolenia na tę strefę nadgraniczną.

Ogółem do naszej wioski wróciło gdzieś sześć rodzin.

3. Dlaczego nie wyjechali na Ukrainę?:

Nie byliśmy aż tak pewni, że tam... Po pierwsze, mówili, że jadą do Rosji. A po drugie, chcieliśmy być na swoim. Nawet, jak mówią, UPA była przeciwko temu, żeby ludzie wyjeżdżali, ponieważ tu jest również nasza ziemia i należy ona do Ukrainy.

4. Co w życiu było najważniejsze?:

Zdrowie.

5. Dlaczego Was przesiedlili?:

Najpierw mówili, że przyczyną [akcji „Wisła”] było zabicie Świerczewskiego. Potem chodziły słuchy, że chcieli [w ten sposób] zlikwidować UPA.

Nie wiem.

G. UWAGI
1. Dodatkowe informacje: Przesłanie następnym pokoleniom Ukraińców

W życiu trzeba się trzymać swego.

[Jak pan widzi przyszłość Ukraińców w Polsce?] Asymilacja jest silna, ludzie sami się polonizują, mimo, że jakichś szczególnych nacisków ze [polskich] urzędów nie ma (może nie są przychylni [Ukraińcom], ale jakoś szczególnie się tego nie odczuwa).

Cerkiew nas trzyma, gdyby nie ona, byłoby o wiele gorzej. Niektóre dzieci, te [narodowo] świadome, to one idą do ukraińskich szkół, gdzieś do Bartoszyc, czy tu, do Przemyśla, do Legnicy, do Białego Boru...

[Ankietowany Dawid Dymitr śpiewa ulubioną piosenkę.]

Za górą słońce płonie,
Tam czarny kruk zakrakał,
Pojechał mój ukochany na wojnę,
Po raz ostatni „żegnaj” mi rzekł!

Żegnaj, dziewczyno czarnobrewa,
Żegnaj, dziewczyno młoda,
Ja już tu nie wrócę,
Daleki czeka mnie kraj.


Są jeszcze łemkowskie takie wesołe...


Na piecu spał,
Talara mi dał,
Talara mu zwróciłam,
Z pieca zrzuciłam,
Bo nic nie potrafił,
Bo nic nie potrafił.


Rozmowę z Dymitrem Dawidem przeprowadził i nagrał Roman Kryk. Tłumaczenie z ukraińskiego na polski Romana Kryka na podstawie tekstu opracowanego przez Katerynę Bedryczuk.




 
do góry ↑
[ankieta w j.polskim] [ankieta українська] [ankieta english]
[fotografie do ankiety] [pliki do ankiety]
Ankieta українська
A. ОСНОВНІ ДАНІ
Б. ВІДОМОСТІ ПРО РОДИНУ І МІСЦЕВІСТЬ
В. ПЕРЕСЕЛЕННЯ
Г. НОВЕ МІСЦЕ
Д. КОНТАКТИ З УПA
Е. ДОДАТКОВА ІНФОРМАЦІЯ
Є. ДОДАТКОВА ІНФОРМАЦІЯ
 
A. ОСНОВНІ ДАНІ
1. Дата анкетування: 23.08.2012 2. Номер анкети: 0317
3. Прізвище, ім’я, по-батькові: Давид Дмитро, с. Теодора і Марії з д. Ксенич

Мєндзижеч
Polska - Польща
4. Дата народження: 08.11.1929 5. Місце народження: с. Граб, ґміна Крампна.
Б. ВІДОМОСТІ ПРО РОДИНУ І МІСЦЕВІСТЬ
1.1. Місце проживання до переселення: с. Граб, повіт Ясло, ґміна Крампна.
1.2. Місце проживання до переселення:

Моє село Граб довге – близько трьох кілометрів. Проживало в ньому близько 600 осіб, то були переважно греко-католики, а декілька родин було й православних.

В нас була парафія, церква Косми і Дам’яна, був священник, приходство, школа, все муроване. В церкві було 4 дзвони, завжди коли гриміло, коли йшла буря, то ходили дзвонити, бо той гул розганяє хмари.

Тато був дяком, довгий час, аж до смерті, помер в Грабі. Вмів добре співати. І так ми жили.

Багато робив священник греко-католицький, Олексій Давидович. Він трохи навчав, навіть вів хор, вистави організував, молодь до нього горнулася. Це непогано виглядало. У 1943 році цей священник виїхав до Бикова, то в Самбірському районі, і там був на парафії.

А до нас прийшов новий [священник], котрий був, вірогідно, одружений. Навіть не вірогідно, він мав жінку і доньку. Казали, що він з польської родини і йому заборонено було відправляти в костелі і тому він перейшов на наш обряд. І так аж до війни він був у нас. Коли прийшов фронт, то він пішов до Словаччини і відправляв там в костелі. Очевидно, не признався, що він одружений. Його звали Іван Волянін.

В селі не було поляків, були лише лемки-українці, з яких в 1945 році частина виїхала до України – десь 80%. То було так добровільно-недобровільно. Приходили такі делегати, які влаштовували зібрання, на яких дуже сильно хвалили Україну, що там є рай, плоти городжені ковбасою, і люди трохи вірили тому, що там їм буде краще жити.

До ґміни ми мали 14 кілометрів, до Крампної, і там була поліція. За німецьких часів була українська поліція, а за польських часів – польська.

Люди на селі в Грабі жили з рільництва. Переважно мали доволі багато гектарів [землі], і ліси мали свої. З того жили. Мали худобу – корів, овець.

І було досить весело… В селі був кооператив, там сходились на зібрання. Можна сказати, що так погано не було.

То був такий громадський зал. Там збиралися на зібрання, влаштовували забави [танці] перед війною, був свій оркестр. Але були й цигани, що грали. Цигани добре грали, їх хвалили. То були знайомі цигани, можна сказати свої.

Наше село майже не існує, за винятком кількох лемківських хат. Тому що за часів війни більшість була знищена, спалена. «Руські» літаки налетіли на село. Одразу на початку осені 1944 року бомбардували село, кілька осіб кулі вбили. При тому казали, що літаки налетіли неслушно, тому що вони мали інформацію, що там є німці, а німців там не було!

Увечері «руські» надійшли з нижнього кінця і наказали нам всім виходити з села, бо там буде великий бій. А бою там на другий день не було, а ми перенеслися до сусіднього села, до Вишеватки. І там ми були якийсь час.

А потім трохи повернулися додому, але надійшла фронтова лінія, тому наше село опинилося на німецькій стороні. Німці були переважно під фронтом, а тут були у більшості «руські», які служили в німецькому війську. Вони довозили їжу до фронту, виконували різні роботи, які їм наказували. Але то були, як кажуть, ті з армії Власова, він піддався німцям. Були в німецьких одностроях.

[Тоді, як вас забрали «руські», тому, що мав бути бій, то коли ви повернулися до села?] До нашого села ми повернулися через декілька днів, але німці нас вигнали з-під лінії фронту, яка наблизилася, казали що не можна перебувати цивільним біля фронту. І тоді ми виїхали, так поступово: до одного села, потім до другого, до третього села. Ми навіть мешкали в церкві в с. Липна, таке село Липна.

На зиму ми поїхали до Сквіртного, ґміна Устя-Руське. Там ми пробули зиму, майже до 15 січня. Тоді «руські» підійшли до німців, десь окружили їх, [люди] казали, що окружили їх, і німці втікали без бою.

Пізніше, на весну, ми повернулися додому. Наша хата ще стояла, а більшість була спалена, розібрана на бункери, німці забрали. Це було на зламі 1944 і 1945 років.

Ми мусили бідувати, можна сказати, бо все було знищено. Що ми могли забрати, коли нас вигнали німці? На віз кілька мішків зерна, і перини, і все.

Коли ми були в Сквіртному, то також, німці робили лапанки [облави] і брали нас на окопи [рити окопи] туди, де Брунари, Снітниця, такі місцевості. При тому, що нас не забрали, тільки брата, бо я був ще молодим хлопчиськом.

А другий брат, який перед війною скінчив… таке як загальноосвітній ліцей – середню школу в Перемишлі, за німецьких часів був учителем в Грабі, а пізніше у Вишоватці. Коли війна скінчилася, то поляки інтелігенцію замикали, можна сказати. Українців. І брата забрали до Кракова, до в’язниці, і без слідства, без суду його тримали 9 місяців, а потім відпустили.

Коли відпустили, то він довго не був вдома в Грабі, бо пішов на Словаччину. Бо туди біженці, українці тікали, туди вони подавалися.

Отже, був на Словаччині, дістався на богословію греко-католицьку в Пряшеві. Був там до 1948 року, але коли комуна [комуністи] взяла там верх (бо спершу був тз.в. Бенешовський уряд), всіх тих греко-католиків, священників арештували і забрали до табору праці. Брата також забрали.

Багато священників переходило там на православ’я. Тоді вони мали далі парафію, православну. Такий отець Бурик з с. Варадки, він приходив до брата, казав, щоб він перейшов на православ’я, тоді отримає фару [приходство], парафію і буде священником, не буде у таборі праці. Але брат не погодився і пересидів там два роки, а потім, за те, що не перейшов на православ’я, наступні два роки був у якомусь монастирі, щось такого…

Брата звали Іван. Він був найстарший. Далі він був в тому таборі, але хотів десь отримати якусь роботу. Хотів собі змінити громадянство чи взагалі отримати громадянство, бо вони лишилися без громадянства. Чехи, словаки хотіли їх віддати до Польщі (хто походив з Польщі) або в Україну (хто походив з України). От тільки не взяли їх до Польщі, брата також не взяли, мовляв вони в Польщі не мають українців, українці в Польщі не мешкають. Таким чином він лишився без громадянства.

Коли брата звільнили з того табору праці, він був без громадянства. А отже не мав прав – ані словацьких, ані польських. Але працю отримав в місцевості Дольний Кубін, то таке містечко. Це був великий заклад праці, який називався «ЕлектроПрага». І там початково працював як фізичний робітник, а потім вже отримав роботу в офісі. І там пропрацював довший час.

Познайомився там з дівчиною, словачкою, але католичкою. Бо там були наполовину католики і євангелики. Вона не хотіла довго зустрічатися, хотіла щоб вони взяли шлюб. Він погодився. Але шлюбу не міг отримати, бо не мав громадянства. Тоді написав у Прагу (бо тоді була Чехословаччина) з проханням дозволу на громадянство. Але йому відмовили, не захотіли дати. Він каже своїй нареченій: Не хочуть нам дати шлюбу, то будемо так жити. А вона не хотіла жити без шлюбу і просто за якийсь час розійшлись. Але за якийсь час знову зійшлись. Він другий раз написав до Праги і отримав чехословацьке громадянство. І тоді одружився зі словачкою, Вірою, її ім’я було В’єра.

[Ви також хотіли бути священником, так?] Я не обов’язково хотів бути. За німецьких часів я дістався до 7 класи в Горлицях, до української школи, закінчив там 7 класів. А пізніше я склав іспит до Львова, до духовної семінарії. Мене туди спрямував священник Василь Давидович.

Там я був півроку, потім надійшов фронт, «руські» прийшли зі сходу, тож ми мусили втікати до себе, на своє.

Коли я був у тій духовній семінарії, там я належав до хору, організованого з учнів, з нас. Мене туди вибрали тому, що в мене хороший слух і голос. Диригент мене взяв і ми співали різні пісні, але на день народження [Андрея] Шептицького ми йшли йому співати до палацу Шептицького біля церкви Юра. Ми співали [співає]: «Слава Богові на небі, слава».

По закінченню церемонії ми підходили і клякали біля нього, бо він був вже на візку [інвалідному]. І він нас благословив, клав нам руку на голову і благословив.

А [в той час] наш вихователь в інтернаті інформував [усіх], хто з яких сторін є. І казав про мене, що я з Лемківщини, і він [Шептицький] додатково мене неначе краще полюбив, бо з Лемківщини мало є наших людей, які ідуть на священників.

Ось так і повернувся я зі Львова. Це були роки з 1943 на 1944, бо уже коли «руські» наблизились, в 1944 році, то ми мусили втікати, а нашу школу зайняли німці.

2. Вік на момент переселення: 18 3. Віросповідання: Греко-католицьке.
4. Кількість людей в родині на момент переселення:

Я, Дмитро, брат Петро і мама. Брат Іван був у Чехословаччині. А тато мій помер в 1940 році. Тобто нас було троє.

5. Скільки осіб лишилося:

Брат Іван був у Чехословаччині.

6. Скільки осіб переселено: 3
7. Скільки осіб пропало безвісти: 0
8. Скільки осіб іншої національності жило в селі:

В селі не було поляків, були лише лемки-українці.

Жидів не було… Лише дві родини були, вони мали крамниці.

А поляків не було, але була прикордонна застава, оскільки наше село межувало зі Словаччиною. Ми, пастухи, не раз зустрічались зі словаками, коли пасли корів. Але в Словаччині теж були лемки, русини так звані.

Там була прикордонна застава, дорога до Чехословаччини, так що могли їхати автомобілі.

9. Стан відносин з ними:

Стосунки були нормальні. Жидівські діти ходили навіть до нашої школи.

В школі перед війною вчили польською і трохи українською, української було кілька годин на тиждень. Як могли поляки вчити по-нашому, по-українськи, якщо вони не вміли розмовляти [по-українськи]? При тому, що в умовах окупації польської школи не було, а там у лемківських селах запровадили українську школу. Інші були вчителі, і так собі там жили.

У нас була 7-класова школа. Навчали по-нашому кілька годин в тиждень, але кажу ж, як поляк-учитель, який не знав нашої лемківської мови, то як він міг нас навчити? А за часи окупації була українська школа і вчили нас по-українськи і по-німецьки. А в польських селах, де поляки були, вчили їх польською і німецькою.

10. Опишіть залишений Вами маєток:

Хату ми мали дерев’яну, разом з боїском, зі стодолою. І був такий підвал [погріб], колодязь. Поля було близько 12 га і було трохи лісу. Та земля не була дуже врожайна, але можна було з того вижити.

В. ПЕРЕСЕЛЕННЯ
1. Коли Вас вивезли? Під кінець червня [1947 р.]. 2. Коли Вас привезли? Мабуть тиждень були в дорозі.
3.1. Маршрут переїзду: Граб – Крампна – Ясло – Освенцим – Познань – Шамотули – Сквєжина – Стрихно
3.2. Маршрут переїзду:

Нас виселили десь під кінець червня. Приїхало військо до села. В нашому селі вже було мало родин. Ну і зробили зібрання, казали що ми мусимо збиратися, бо завтра будуть нас виганяти. Ну і так зробили.

Хто мав свого коня, той взяв на віз кілька мішків зерна і перини, те, що було вкрай необхідне. Щоправда, ми взяли ще куділь [прядку] – таку машинку для прядіння льону, вовни. Я маю цю куділь ще дома, тут, на заході [Польщі].

Коли нас виганяли, то нас гнали – хто мав віз, той їхав на возі, а хто не мав коня, тоді приходили польські підводи і забирали їх. Пам’ятаю, що коли коні не могли потягнути, бо то гориста територія, тоді поляки, ті вояки, поганяли, можна сказати – били тих коней, щоб витягнути.

Спершу завезли нас до Крампної. Там ми вже ночували, першу ніч ми ночували в Крампній.

Переночували, а зранку наступного дня нас гнали до Ясла. А Ясло це далеко! Понад 40 кілометрів з Грабу.

І так нас везли, а поляки на нас дивилися, коли ми переїжджали через польські села, навіть хотіли нам забирати… В якомусь селі один поляк вкрав ягня у господаря, і втік, сховався в убиральні. Але той господар пішов за ним і відібрав.

Ми заїхали до Ясла, до повітового міста, і приблизно тиждень перебували на [залізничній] станції. Чекали на вагони чи що. І польські вояки, якісь слідчі, забирали нас на таке інтерв’ю, розпитували як там, що там? Мене не брали. Я був хлопчиськом. До того, мама моя була хвора, і старший брат Петро залишився з мамою в Грабі, а пізніше машиною завезли їх до Ясла, а ми вже кілька днів до того були в Яслі. Так що я сам їхав конем, возом, а худобу – корови, вівці, гнали разом, з цілого села.

Наша хата спалена не була.

[Як воно було у день виселення? Як ви пакували речі, що мама казали?] Ну що казали… Мама хвора була, лежала в постелі, а ми що могли, те взяли на віз і я погнав коня аж до Ясла.

На віз взяв куделю, кілька мішків зерна, перини і ті лахи, що ми мали. Образів і молитвенників не взяли. Образів ми мали в хаті багато, довкола [висіли] попід повалом [стелею], але не взяли. Якось так сталося, що ми не взяли…

Овець ми загнали всім селом разом до Ясла, так що кілька овець ми взяли з собою. Потім нас, декілька сімей, завантажили у вагони разом худобою – з коровами, вівцями, і так нас везли десь тиждень, на захід [Польщі].

Зупинили нас в Освенцимі, там знову була якась слідча перевірка, але з нашого села нікого не забрали. Бо декотрих забирали до Явожна [до концтабору].

Вагон був критий, але такий, для худоби. Місцями потяг затримувався, щоб ми могли накосити для худоби трави.

Так ми їхали аж до Сквєжини, це була остання станція. З нами їхало військо, пильнувало нас, мабуть, щоб ніхто не втік з тих вагонів. Вони мали окремий вагон.

Зі станцій ще знаю, що ми їхали до Познаня, з Познаня туди на Шамотули, Мєндзихуд.

В Сквєжині ми трохи посиділи, одразу нас не порозвозили по селах. Пізніше тим, хто мав коня, казали куди їхати. А тих, хто не мав, завозили тракторами. І нас завезли до місцевості Стрихно. Туди завезли три родини. І можна сказати, спочатку нас поселили в одну хату. Якийсь час ми спали на сіні. Але не можу сказати, що поляки мали до нас якусь претензію чи що. Того не скажу.

В тому селі Стрихні, куди нас завезли, були дві німецькі родини, а так – були поляки. Та й мішані – наприклад, з Волині. Але кажу, вони не мали до нас претензій, ми цього не відчували. Щоправда, ми намагалися розмовляти польською, бо треба. Але деякі мами наші не вміли польською. Та й я добре не вмів.

То було тяжко, але якось виживали. Поляки організували танці в такому палаці, ми співали, хлопці з наших людей посходились – не тільки зі Стрихна, але з інших сіл, котрі були переселені так як я. Ми трохи випили і вже співали по-своєму [українською]. А убовці спостерігали за нами і нічого не казали, лише остерігали нас, щоб ми співали „trochę ciszej, ciszej, bo tu nie ma takiego zwyczaju, żeby śpiewać na zabawach” [тихіше, оскільки тут нема звичаю співати на танцях].

4. Чи Ви знали куди їдете?
5. Чи хто-небудь з Вашої родини повернувся в рідні сторони? Ні.
6.1. Речі які Ви привезли з собою (Релігійні)?:

Образів і молитвенників ми не взяли. Образів ми мали в хаті багато, довкола [висіли] попід повалом [стелею], але не взяли. Якось так сталося, що ми не взяли…

6.2. Речі які Ви привезли з собою (Побутового вжитку)?:

Кабати [спідниці], запаски, оплічата [жіноча блузка].

6.3. Речі які Ви привезли з собою (Речі особисті)?:

Я привіз на захід [Польщі] Шевченка, прип’яв собі до лацкана. Потім я був у Сквєжині і мій колега, Дзюбінський Антоній, він каже: «Що ти тут маєш? Не можна!». І не знаю, куди подівся мій Шевченко. Але я не боявся тоді, якось не було такої репресії.

6.4. Речі які Ви привезли з собою (Документи)?:

Я маю свідоцтво сестри, карту переселенця. Її не всім давали, виробляли карту переселенця, але не надавали, оскільки треба було передати у державну власність землю.

6.5. Речі які Ви привезли з собою (Інші)?: ---------------
7. Які з них збереглися?

Маємо кабати [спідниці], запаски, оплічата [жіночі блузки], також свідоцтво сестри, карту переселенця, куделю. Не знаю куди то дати, бо я уже старий, дружина… Я б хотів кудись це передати, до музею чи куди.

8. Чи могли б Ви передати їх (повністю або частково) для музею?

Я не знаю.

9. Чи заховали Ви які-небудь предмети в місті звідки Вас вивезли?

Я заховав… Я мав ще зі школи Тризуби. Три штуки Тризубів [начіплюваних]. І я їх сховав у шпарину в хаті, але я не ходив [туди згодом], того вже точно там нема.

Г. НОВЕ МІСЦЕ
1. Куди Вас переселили? Стрихно.
2. Які умови Вам надали?

Пізніше, всім з тієї однієї хати [у якій початково жили три сім’ї] дали кожному окрему хату і ми там жили. Брат мав господарство, сусіди також. Спочатку можна було обробляти землю без документу про власність на землю. І так жили.

Мама померла мені в 1950 році, у травні, і я залишився з братом. А пізніше, у 1950 році, мене взяли до війська, до будівельних батальйонів. Бо наших українців, німців і мешканців Сілезії брали як робочих цього війська. Тому я служив в будівельному батальйоні у Модліні біля Варшави. Там організували нам такий вишкіл – декілька тижнів. Вишкіл… проте ми не мали ні рушниць, ані нічого, тільки так політично нас вчили.

Саме на могилі мами напис ми зробили польською. Тоді ще, у 1950 році, ніхто не вмів і не думав писати по-нашому.

[В 1947 році вас привезли до багатосімейного дому. Там вам дали лише одну кімнату. Так?] Так.

[Ви там перебували як довго? Рік?] Ні, року не було, коротше ми там були. Потім брат отримав хату, в якій вже мешкав поляк, але він виїхав кудись на Сілезію, і брат там господарював.

Та друга родина (Сениця), яка з нами приїхала, вони всі виїхали до Америки (старші повмирали, а сини поїхали до Америки, і там також уже повмирали, як я чув). А третя родина, вони повернулись до Грабу. То було десь в 1956 році. Отримали свою колишню хату, дерев’яну. Але всі уже там повмирали. То була родина Гащичів.

Нам, кожному, дали будинок. [Наш] був в дуже поганому стані. Брат заселився до хати, можна сказати землянки: одна кімната, кухня і все. А решта [з трьох сімей] мешкала в дещо кращих хатах. Кожен отримав окрему хату.

В 1947 р. в тій спільноті [з трьох сімей] ми були мабуть близько двох років. Ми мали корів, коней, обробляли трохи [землю]. Всі вели, можна сказати, господарство, свині годували, мали своїх курей. А окрім того, держава, ґміна нам дала – на оті три сім’ї – 30 гектарів землі, засіяної ячменем. Сказали, що ми можемо собі тут косити і зерно забрати. Тоді ми вийшли з косами на ті гектари, але хто 30 гектарів скосить косою?! Ну і нам скосив колгосп, що називався тоді «Państwowe Nieruchomości Ziemskie» [Державні земські нерухомості].

Після цих двох років, десь в 1950 році, чи 1949, брат отримав хату, в якій мешкав поляк (то була хата залишена німцями), який виїхав кудись на Сілезію, до копальні чи куди, а брат там залишився.

В листопаді 1950 року мене взяли до війська, як я вже казав, до робочого війська [будівельні батальйони]. Ми мешкали вдвох. Брат до сьогодні там сидить, не одружився, самотній, уже, можна сказати, бідує, бо не має господині, не має… Часто до шпиталю його беруть.

Мама не пішла з нами до цього дому, оскільки в той час уже не жила.

3. Яку картину Ви побачили на новому місці?

Кожній із трьох сімей дали будинок. [Наш] був в дуже поганому стані. Брат заселився до хати, можна сказати землянки: одна кімната, кухня і все.

4. Чи зазнавали ви утисків на новому місці?

Репресій можна сказати, що не було. І навіть нас кілька хлопців було таких, що нас полюбив секретар ґміни в Пшиточні і хотів взяти кудись до управи. Мене взяв до Контрольно-ревізійного інспекторату, туди до себе. Але спочатку зайшов до ґміни і я мусив написати життєпис. Я написав життєпис і ми пішли до повіту – і там вже я отримав роботу у фінансовому відділі.

І так сталося, що я працював у фінансовому відділі. Але я не мав середньої школи, так що я ходив на роботу і робив собі середню загальноосвітню школу у Сквєжині. Так що я закінчив цей загальноосвітній ліцей. І на контроль ходив, бо моя робота полягала на контролі, по підприємствах, протоколи треба було писати різні, нотатки.

5. Де і коли ви почали відвідувати церкву?

Я перший раз був на своїй Службі Божій у Березі [Brzoza], це біля Стшелєц Краєнських, але там був православний єпископ з Вроцлава, там був якийсь відпуст. Ми вчотирьох їхали на роверах майже 50 кілометрів. На роверах доїхали туди і були на відправі. Правили по-нашому, але… якось по-білоруськи чи як, но, так як православні відправляють.

Десь в 1956, 1957 році, здається, в Сквєжині я перший раз був у греко-католицького священника. Він був одружений, мав доньок, але поляки мабуть про це не знали. А жінку його вивезли на Сибір. Так що він там був парохом на польській парафії. Але пізніше дозволили відправляти у греко-католицькому обряді, тож він зголосився. Спершу і тут, і тут відправляв. Він похований в Бледзеві, там де була його парафія. Я забув прізвище...

6. Як склалася доля Ваших дітей та рідних?

Свою дружину я знав ще з дому, з гір, ще дівчинкою. Але так добре ми не були знайомі. Вона закінчила педагогічний ліцей в Квідзині, і там отримала наказ праці, трохи працювала на якомусь селі біля Квідзиня.

Пізніше її батьки виїхали до Грабу, в гори [повернулися до рідного села]. Десь близько шести родин повернулося, але зараз є лише дві родини. А решта – то мішані.

Згодом вона переїхала мешкати коло Сквєжини, до Соколей Домброви, і тут вчила у Бледзеві, була вчителькою. Ми з нею зустрілися раз, другий…

Настали канікули, ми поїхали в гори і там зробили весілля – у церкві. Височанський, такий священник був в Крампній, якого не вигнали, він не був переселений. Від того часу я вже був одружений. Це було у 1961 році. Тоді вже дозволяли відправляти по-нашому і він відправляв: і в костелі латинською і… Бо Крампна була майже лемківським селом, лише потім наїхали поляки, тепер чуємо, що побудували собі костел.

7. Ваші діти знають українську мову? Так.
7.1. Так - Де вивчили?

Діти мову знають. Я не соромився своєї мови і до сьогодні не соромлюсь. Я лемко, але українець. Переважно ті, хто закінчив якусь українську школу за часів окупації, є свідомими лемками-українцями.

Діти вчили мову вдома. Бо тоді ще не було українських шкіл, хіба що в Бартошицях може.

7.2. Ні - Чому? ----------------------
8. Ваші онуки знають українську мову? Так.
8.1. Так - Де вивчили?

Внуків троє. Син одружений на українці зі Львова, той, що в Кальґарі живе. Мають двох дітей, які не знають польської, лише українську і англійську.

А друга дочка не має дітей.

8.2. Ні - Чому?

Одна дочка має поляка, гірняка [górala] за чоловіка, і має одну доньку. Так що вона не вміє по-нашому, здається.

Всі мої діти в Канаді.

9. Чи є у Вас світлини нового місця?

Не знаю, чи у мене є така світлина.

Є натомість світлина рідного дому з Грабу. Тільки що це було відзняте взимку, коли тато помер [в 1940 році]. Домовина стояла перед хатою, було двох священників. Дах був покритий снігом, все було сильно закурено, но але є така світлина.

Д. КОНТАКТИ З УПA
1.1. Чи в селі були криївки УПА? Ні.
1.2. Чи в селі були криївки УПА?

Не було. УПА в нас не було. Хоча казали, що десь до нижнього кінця доходили. Але в нас було WOP, військо охорони прикордоння, так що може ті з УПА боялись, не мали там такої можливості.

Ну і села були пусті. У нашому селі було кілька родин, Вишеватка повністю виїхала в 1945 р. до України. Ожинна, інше село, там теж було лише може три родини. Так що, можна сказати, не мали там опори і не приходили.

Вони [члени УПА] хотіли свого. І добре, що була тоді така Україна, хоча і зараз не є така як треба.

2. Яке Ваше ставлення до УПА? Позитивне.
3.1 Я контактував з УПА:

В 1945 р. ми з сестрою та сусідами поїхали продавати сіно, бо в нас було багато сіна і ми завозили сіно до польських сіл на продаж. І ми з ними поїхали. А я поїхав тому, що сестра хотіла собі щось купити, і я хотів купити собі черевики.

По дорозі назад нас випадково зустріли військові, які були у нас на кордоні, в Грабі. Вони їздили [до Горлиць], бо там був їх корпус чи як то назвати – командна частина для цієї застави [у Грабі]. Вони сказали, що ми можемо з ними їхати, бо вони мали кращих коней і це було б швидше. А наші сусіди, які з нами їхали, вони від’їжджали трохи пізніше. Ну і нам не було чого робити в Горлицях, тож ми поїхали з ними.

Ми з ними їхали додому. І село Ясюнка, таке село, Крива, Ясюнка, там на нас напали з лісу, вірогідно УПА. Стріляли по возі, з гірки вони стріляли по возі, по нас. Там було четверо польських військових, на тому возі. І сестру було там вбито. Двох військових теж вбили. А двох військових забрали до лісу. І так я позбувся своєї сестри. Одного коня теж вбили.

Ми повернулись до Ясюнки, я там переночував. Сестра була на возі не жива.

На другий день я узяв того коня (другого убили) і поїхав додому. Вдома вже чули, що була стрілянина, що були напади. Коли ми приїхали додому, брат, що потім був на Словаччині, взяв неживу сестру з воза і заніс до хати. А мама, коли бачила це, захворіла серцем, і так хворіла, хворіла, а потім померла.

Сестру звали Марися.

Коли стріляли по возі, то я також був на возі, але я був біля візника – він по лівій стороні, я по правій, а вони стріляли з іншого боку. Ми зістрибнули – той візник і я, ми зіскочили до рову і там лягли. Потім вони кричали «руки догори», і тоді ми повставали.

Запитали, що ми за одні – українці, поляки? Я кажу: українці. – Так чого ви з військовими їхали?!

А ми не чули! Виявилося, що вони попереднього дня біля Маластова застрілили чи ранили упівця, так розповідали. І вони десь там йому… Вони його замордували. І вони хотіли помститися, казали, за те, що так з тим вояком УПА вчинили.

Так що нічого цікавого в моєму житті не було. Я був відданий на власну ласку. Потім пішов до праці, згодом ходив до школи і працював, аж доки нас не вигнали. На вигнання…

3.2 Я був у складі УПА: Ні.
3.3 Я допомагав/сприяв УПА (добровільно): Ні. Бо до нас не приходили.
3.4 Хтось з моєї родини був у складі УПА: Ніхто не був.
4. Чи мали Ви зброю у період перед переселенням? Ні.
5. Чи перебували Ви під арештом? Ні.
Е. ДОДАТКОВА ІНФОРМАЦІЯ
1. Звичаї втраченої батьківщини:

Пам’ятаю добре період перед війною, хоча я був ще молодим хлопцем.

Перед війною до церкви ходили всі, співали. Зимою вечорами жінки пряли льон на полотно, робили своє полотно у хатах. І не лише таке полотно, але й вовняне полотно на так звані «голошні», такі штани, у яких ходили хлопи [мужики, мужчини].

На Йордан ходили на ріку, робили проруб, священник приходив, процесія була, там співали, відправляли.

На різдвяні свята перед вечерею ціла сім’я, за винятком мами, ходила на річку до прорубу митися тією водою. Так ми милися і поверталися до хати. Тато говорив тоді: «Помагай, Боже, на щастя, на здоров’я, на той новий рік!». Мені здається «на новий рік», бо дехто каже «на нове народження», але, мені здається, у нас говорили «на той новий рік», а мама відповідали «дай, Боже!».

Потім мама йшла сама митися до прорубу, а далі ми сідали за стіл. На столі було сіно, зерно, свічка в слоїку, і так ми їли.

В куті того столу, так за столом, був поставлений дійник [дійниця] з водою і перед спожиттям страви, яку подавали, першу ложку сипали в той дійник. Казали, що це буде для худоби.

Але ще перед вечерею ми йшли до стайні і там тато давав кожній корові шматочок хліба і доброго наїдку – сіна, бо переважно корови їли солому, а кінь їв сіно. Деякі кажуть, що разом з хлібом давали шерсть одної корови іншій. Це для того, що коли підуть на поле, по лісах (бо переважно пасли по лісах), щоб одна від одної не відходили, ті корови.

Також перед вечерею ходили і шкіпці [щеплені фкуктові дерева], дерева обкручували соломою, перевеслом, як правило такі молодші, молоді дерева. Не знаю, що то був за звичай такий.

Ялинки майже не було в жодній хаті, в одній хаті лише знаю, що ставили ялинку.

Після вечері ми, діти, лягали на підлогу і бавилися, тому що підлога була обкладена соломою. А люди десь на 12-ту годину йшли до церкви і потім поверталися додому. Мені здається, що то уже було після 12-ої години, так що у нашому селі, де була парафія, священник вже не відправляв Службу Божу, а їхав до сусіднього села відправляти, яке належало до нашої парафії, їхав до сіл – до Ожинної і до Розстайного.

За німецьких часів і пізніше польських, греко-католицьку релігію вів наш священник, а православну – православний батюшка.

[Забави, танці у вас відбувалися?] Пам’ятаю кавалерів [парубків], там не було столів, ані лавок особливо, всі стояли.

Те саме було і в церкві. В церкві були крилоси, з одного боку і з іншого сиділо декілька людей, а більшість стояли.

У дзвінок давали, до такого мішечка на кию… Говорили «до дзвінка», бо там був дзвінок внизу того мішечка. Ми говорили «до дзвінка», туди кидали гроші. Там було багато людей в церкві, тому той, хто збирав [гроші], не міг усіх обійти з тацею. Тому він подавав так понад людьми.

Був [у нас], можна сказати, і хор. В 1944 році, на початку, було багато біженців українців, що втікали перед «руськими». Був у нас один такий, називався Росяк, з дружиною, отже він був у нас диригентом хору, навчав наших молодих співати [у церкві] на хорах.

Деякі біженці, як я їх назвав, виїхали на Захід, деякі знаходяться в Америці, а деякі…

Одна родина не поїхала через Чехословаччину на Захід з іншими і залишилася у нас, у нас була. Перебували у нас вдома наче родина. А пізніше за ними слідкували… Бо спочатку, в 1945 році, на кордоні Чехословаччини і Польщі були «руські» фронтовики. Вони їх трохи переслідували, але не арештували.

Пізніше чоловік тієї жінки, Росяк Микола, пішов на Словаччину. І там на Словаччині вже зустрів своїх і там був диригентом хору в українському народному «дівадлі», в театрі українському в Пряшеві.

Дружина початково залишалася у нас вдома, а потім поїхала за ним і була як артистка, співачка театру. Соня. Дуже гарна жінка, маю її на світлині.

Там вони опинилися у таборі праці, як і мій брат. Але оскільки вони були світські люди, то сиділи там тільки півтора роки. А брат два роки. Після цього вони вже не йшли до українського театру, бо там вже рущили, з тих русинів робили, можна сказати, словаків.

Коли їх відпустили з табору, тоді вони подалися до словацького театру в Кошицях. Тільки що вона там познайомилася… Любила мужчин… Познайомилась зі словаком, співаком, і там залишилася, а він… Не знаю, чи сам переїхав до Польщі, чи може вони так все організували, що його вигнали до Польщі. В Польщі він перебував тривалий час, працював завідувачем складу, і там помер. Помер на самоті.

2. Чи відвідували Ви свою батьківщину?

Я відвідав своє село в 1956 році, поїхав з колегою. Адже, дехто поїхав, там знайшов собі хату: або там свої сиділи, або дав гроші полякові, який сидів там в тій хаті, і такий міг тоді там заселитися.

То була прикордонна зона. Я також поїхав, думав, що може мій брат повернеться, бо я вже працював у раді повіту, у фінансовому відділі, так що я сам не думав повертатися. Але треба було писати про дозвіл на проживання в прикордонній зоні. І ми писали про дозвіл на право жити [в Грабі], але нам відмовив відділ внутрішніх справ в Яслі.

Я оскаржив у Ряшеві, писав до воєводської ради, пізніше навіть їздив до міністерства внутрішніх справ, віце-міністром був Шнек, жид. Але нічого не допомогло. Шнек вислав туди міністерського інспектора, який був з наших людей, Перуна, прізвище Перун, [він походив] з Панкної. І він ходив туди питатися, чому нам відмовили замешкати у прикордонній зоні? Але то нічого не дало.

Потім я через УСКТ, наше Товариство у Варшаві (очевидно, Перун туди також заходив), довідався, що відмовили нам через те, що ми українські націоналісти. І на цьому все закінчилося.

Навіть той господар, що мешкав в моїй хаті, Кмєцік його звали, він поїхав зі мною, бо потрібно було мати дозвіл від відділу рільництва, з повіту, з Ясла. І він зі мною поїхав до Ясла, казав що знає, що ми мешкаємо на заході [Польщі] і колись повернемось, тож він зрікається цього господарства. Він пішов і склав таку заяву в відділі рільництва. І все було б добре, брат повернувся б, але у нас не було дозволу на цю зону прикордонну.

Загалом до нашого села повернулося десь шість сімей.

3. Чому ви не виїхали в Україну?

Не були так впевнені, що там… По-перше, казали що їдуть до Росії. А по-друге, ми хотіли бути на своєму. Навіть, як кажуть, УПА було проти, щоб люди виїжджали, мовляв тут наша земля також є і належить до України.

4. Що в житті було головне?

Здоров'я.

5. Чому Вас переселили?

Початково говорили, що причиною [акції «Вісла»] було вбивство Свєрчевського. Потім були чутки, що хотіли [таким чином] ліквідувати УПА. Не знаю.

Є. ДОДАТКОВА ІНФОРМАЦІЯ
1. Інше: Заповіт наступним поколінням українців

Треба триматися в житті свого.

[Як ви бачите майбутнє українців в Польщі?] Є сильна асиміляція, самі люди асимілюють, хоча особливого нагляду з боку [польського] уряду нема (може не дивляться добре [на українців], але особливо не відчувається).

Церква нас тримає, якби не вона, було б набагато гірше. Деякі діти, які свідомі, то вони подаються до українських шкіл, чи до Бартошиць, чи тут, до Перемишля, до Лігниці, до Білого Бору…

[Анкетований Давид Дмитро співає улюблену пісню.]

За гору сонце загоряє,
Там чорний ворон закрячав,
Поїхав мій милий на війну,
Останній раз «прощай» сказав!

Прощай, дівчино чорноброва,
Прощай, дівчино молода,
Я сюди більше не поверну,
Стоїть далека сторона.


А є ще лемківські такі веселі…

На пецу спав,
Таляр мі дал,
Таляр єму вернула,
З пеца єм го дрилила,
Бо нич не знал,
бо нич не знал.



Анкету записав Роман Крик. Текст обробила Катерина Бедричук. Остання редакція Романа Крика.

 
do góry ↑
[ankieta w j.polskim] [ankieta українська] [ankieta english]
[fotografie do ankiety] [pliki do ankiety]
Ankieta english
A. MAIN DETAILS
B. FAMILY & LOCATION DETAILS
C. RESETTLEMENT
D. THE NEW PLACE
E. CONTACTS WITH UPA
F. ADDITIONAL INFORMATION
G. INFORMATION
 
A. MAIN DETAILS
1. Application Date: 15.02.2008 2. Application Reference Number:
3. Surname, Name, Paternal Name: brak


4. Date of Birth: 15.02.1909 5. Place of Birth:
B. FAMILY & LOCATION DETAILS
1.1. Place of Residence before deportation:
1.2. Place of Residence before deportation (information):
2. Age at time of deportation: 3. Religion: dark
4. Number of family members at the time of deportation/ resettlement:
5. Number of family members left:
6. Number of family members deported:
7. Of which went missing:
8. Number of people of different nationalities resident in the village? 9. Inter-ethnic relations could be considered?
10. List your lost assets/property:
C. RESETTLEMENT
1. When were you deported? 2. When did you arrive?
3.1. Deportation Itinerary:
3.2. Deportation Itinerary (information):
4. Did you know where you were being deported to?
5. Have any of your relatives returned to your homeland?
6.1. What personal items did you take with you - Religious:
6.2. What personal items did you take with you - Household objects:
6.3. What personal items did you take with you - Personal belongings:
6.4. What personal items did you take with you - Documents:
6.5. What personal items did you take with you - Other:
7. Of these items, what is left?
8. Would you be prepared to donate these (in whole, or in part) to the museum?
9. Did you hide any of the items that you brought with you?
D. THE NEW PLACE
1. Where did they deport you to?
2. What amenities were you granted?
3. What did you see when you arrived at your new place of settlement?
4. Did you encounter any persecution?
5. Where & when did you start going to church?
6. How did your children fare?
7. Do your children know Ukrainian?
7.1. Yes - Where did they learn it?
7.2. No - Why?
8. Do your grandchildren know Ukrainian?
8.1. Yes - Where did they learn it?
8.2. No - Why?
9. Do you have photos of your new place of settlement/residence?
E. CONTACTS WITH UPA
1.1. Were there UPA bunkers in the village?
1.2. Were there UPA bunkers in the village (information)?
2. What is your view of UPA?
3.1 I contacted UPA:
3.2 I was part of UPA:
3.3 I helped/facilitated UPA (voluntarily):
3.4 Were any of your family in UPA?
4. Did you ever hold firearms before the period that you were deported?
5. Were you ever arrested?
F. ADDITIONAL INFORMATION
1. Lost customs/traditions of your homeland:
2. Have you visited your homeland?
3. Why did you not choose to live in Ukraine?
4. What was your priority in life?
5. Why were you deported/resettled?
G. INFORMATION
1. Information

 
do góry ↑
Fotografie
„Kliknij” na miniaturke by zobaczyc zdjęcia w galerii.



 
do góry ↑
Wspomnienia


Na tę chwilę brak jest w naszej bazie wspomnień osoby, której ankieta dotyczy.

 
do góry ↑
Pliki


Na tę chwilę brak jest w bazie plików (filmowych, dźwiekowych, itp.)
powiązanych z niniejszą ankietą.

 
do góry ↑
VIDEO


Na tę chwilę brak jest w bazie plików (filmowych, dźwiekowych, itp.)
powiązanych z niniejszą ankietą.

„Człowiek pozbawiony korzeni, staje się tułaczem...”
„Людина, яку позбавили коренів стає світовим вигнанцем...”
„A person, who has had their roots taken away, becomes a banished exile...”

Home   |   FUNDACJIA   |   PROJEKTY   |   Z ŻYCIA FUNDACJI   |   PUBLICYSTYKA   |   NOWOŚCI   |   WSPARCIE   |   KONTAKT
Fundacja Losy Niezapomniane. Wszystkie prawa zastrzeżone. Copyright © 2009 - 2024

stat4u

Liczba odwiedzin:
Число заходжень:
1 696 898
Dziś:
Днесь:
153