Pierwsza Wielkanoc po wypędzeniu
Gdy oglądałem film [„Dweri Łemkiwszczyny”], to moją uwagę zwróciły niektóre kadry. Jest tam taki kadr – ostatnia Wielkanoc przed wypędzeniem na Łemkowynie w miejscowości Długie.
Przypomniała mi się opowieść mego taty, Iwana Hładyka ze wsi Kunkowa – pierwsza Wielkanoc po wypędzeniu, w 1948 roku.
Wypędzili nas z Kunkowej w błota nadnoteckie, do Górecka. Wszyscy siedzieli w tych poniemieckich budach, myśleli o swoich sprawach, bo tu święta się zbliżały. Co będzie z Wielkanocą?! Tato nie mógł sobie wyobrazić, że Wielkanoc może być bez paski [chleba wielkanocnego].
W jakiś sposób tato się dowiedział, że w piątej wiosce dalej, w polskiej wiosce, pochodzący z sąsiedniej Nowicy, tam, gdzie się urodził Bohdan Ihor Antonycz, greckokatolicki ksiądz odprawia msze jako ksiądz rzymskokatolicki.
Po kryjomu pięciu gospodarzy z Kunkowej zorganizowało się i wybrali się na poświęcenie paski do księdza. Ksiądz, rzecz jasna, nie wiedział, że ma poświęcić paskę – no, niemalże swojakom, bo Nowica była o trzy wioski dalej od Kunkowej. Ludzie się tam znali, przed wypędzeniem spotykali się na odpustach, odwiedzali się wzajemnie.
Przyszli paskę poświęcić, proszą księdza żeby im poświęcił tę paskę, a ten ręce składa, boży się, mówi tak: Ludzie! Dajcie mi spokój. Ja to rozumię, że chcecie przeżywać te święta, ale przecież ja ukrywam przed Polakami swą przynależność narodową, przynależność do Kościoła Wschodniego, jak się Polacy dowiedzą, to mogą to na różne sposoby potraktować, może być ze mną bieda, podobnie jak to się stało z innymi Ukraińcami.
Ludzie oczywiście nie rozumieli takiej postawy. Ja to rozumię, rozumię postawę tego księdza teraz, z perspektywy czasu. Zapewne miał już za sobą negatywne doświadczenie, i dlatego tak się zachował.
Gospodarze w sposób zdecydowany domagali się, żeby swój ksiądz poświęcił paskę w polskim kościele, ale w obrządku wschodnim. Ksiądz odczuł determinację [рішучу налаштованість] tych ludzi i w końcu doszli do porozumienia: ci, którzy przyszli do niego poświęcić paskę wielkanocną, zgodzili się, żeby ksiądz potajemnie poświęcił ich paski za stodołą. Ci biedni ludzie choć w taki sposób mogli przeżyć te święta, przywieźć te potajemnie poświęcone paski [do domu]; poświęcone nie w cerkwi, nawet nie w kościele, a gdzieś za stodołą, ale przyszli ze święconką wielkanocną do domu i mogli się tym podzielić ze swoimi najbliższymi.
Finał tego był taki... UB i tak miało to wszystko pod lupą. Księdza po jakimś czasie przenieśli z tego powodu gdzieś dalej, nie znam, ani mój tato nie znał jego dalszych losów. A jeśli chodzi o moją rodzinę, to represje były takie: przyszli ubecy i powiedzieli, że zginiemy tu z głodu, a i tak nam za to... Tam były dosadne epitety: „Tu skur...”, może pan to wyciąć, „Ty skurwysynu Ukraińcu zginiesz z głodu, a ziemi i tak tu nie dostaniesz! Nauczycie się tu żyć po polsku”.
I rzeczywiście tak było, że rodzicom nie dali ziemi za utracony majątek [na Łemkowynie], i tato zmuszony był to poniemieckie gospodarstwo wykupić za 166 kwintali, czyli metrów żyta. Mam na to dokument. A wszystko za tę święconkę...
Za tę pierwszą Wielkanoc na wygnaniu.
Tłumaczenie z ukraińskiego Romana Kryk, 19.04.2020 r. Rozmowę nagrano 19.12.2011 r. w Gorlicach. Nagranie i montaż video Romana Kryka.
|