PUBLICYSTYKA
|
Publicystyka - Zdaniem Historyków i Publicystów
|
W tej części zamieszczamy, naszym zdaniem, najlepsze i najbardziej obiektywne prace historyków i publicystów na temat historii i dnia dzisiejszego Ukraińców w Polsce.
|
Data artykułu: 2010-02-12
|
|
WERSJA W J.POLSKIM
|
Etniczna wojna
|
fragment książki „Ukraina”
|
Warszawa 1997
|
Andrzej Chojnowski
|
Wprawdzie grono historyków zajmujących się w Polsce dziejami Ukrainy jest niezbyt liczne, może jednak poszczycić się znacznymi dokonaniami. Okazują się one jeszcze bardziej cenne, jeśli zważy się na napotykane w latach PRL utrudnienia związane z działalnością cenzury, ograniczeniami w dostępie do materiałów archiwalnych, a także presją stereotypów zakorzenionych w świadomości społecznej. Świadectwem sukcesów polskich autorów jest zarówno pokaźna liczba wartościowych monografii, artykułów i ogłoszonych drukiem źródeł, jak i też już wcale liczne publikacje o charakterze mniej lub bardziej całościowych syntez.
Równie wysoko można ocenić działalność historyków ukraińskich w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Wielkiej Brytanii i w Niemczech. Ukazało się tam wiele cennych studiów szczegółowych oraz opracowań ogólnych, a wśród nich dzieło Oresta Subtelnego (O.Subtelny, Ukraine. A Historyk, Toronto 1988; T.Hunczak, Ukrajina. Persza połowyna XX stolittia, Narys politycznoji historii, Kyjiw 1933; R.Szporluk, Ukraine: A Brief History, Detroit 1979; I.L.Rudnytsky, Rethinking Ukrainian History, Edmonton 1981). Mniej przydatne są prace publikowane na Ukrainie – tamtejsza historiografia dopiero budzi się z paraliżu, w jaki wpędziły ją długie lata politycznego i ideologicznego zniewolenia, w czasie których monopol miała metodologia marksistowska w skrajnie prymitywnej postaci (zwłaszcza w zakresie historii najnowszej). Niniejsza książka powstała na potrzeby serii, której pomysł zrodził się w Instytucie Historycznym Uniwersytetu Warszawskiego. (…)
Andrzej Chojnowski, Warszawa 1997
|
Wielonarodowościowy charakter kraju oraz jego duże znaczenie strategiczne powodowały, że na Ukrainie istniały również placówki polskiego i radzieckiego ruchu oporu. Ten ostatni odgrywał w planach dowództwa Armii Czerwonej rolę dalekiego zwiadu i dywersji, toteż jego aktywność była ściśle uzależniona od sytuacji na froncie. Podziemie wojskowe, ze względu na warunki geograficzne, działało głównie w zachodnich, sprzyjających wojnie partyzanckiej rejonach kraju (lasy Wołynia, Polesia i pasma karpackiego).
Siły proradzieckie były podporządkowane utworzonemu w Moskwie w maju 1942 r. Centralnemu Sztabowi Partyzanckiemu. Wkrótce potem Kreml powołał również do życia Ukraiński Sztab Partyzancki, który jednak początkowo nie mógł wykazać się poważniejszymi sukcesami. Komunistyczna partyzantka zaczęła silniej demonstrować swe istnienie dopiero po stalingradzkim rozstrzygnięciu, głównie zresztą za sprawą grup napływających z Białorusi, która była główną bazą wypadową jednostek zwiadowczo-dywersyjnych Armii Czerwonej.
Ataki zmierzały do dezorganizacji zaopatrzenia przeciwnika, toteż niszczono przede wszystkim linie komunikacyjne oraz wszelkiego rodzaju obiekty gospodarcze (np. magazyny). Ulubioną formą działania stanowiły bojowe „rajdy" dużych zgrupowań, przemieszczających się od jednej do drugiej „partyzanckiej republiki". Operacje te, niezależnie od ich wojskowego aspektu, stwarzały możliwość prowadzenia agitacji i propagandy, likwidowania politycznych przeciwników oraz budowania własnego zaplecza organizacyjnego.
Najgłośniejszą akcją tego rodzaju stał się rajd zgrupowania Sydora Kowpaka (około 1,6 tys. ludzi), który latem 1943 r. przemaszerował przez Galicję w stronę pasma Karpat, staczając po drodze wiele potyczek z siłami niemieckimi oraz z oddziałami UPA. Kowpakowi udało się zniszczyć cześć naftowych urządzeń wiertniczych, bez porównania ważniejsze były jednak psychologiczne aspekty tego wydarzenia: udowadniało ono niezdolność Niemiec do kontroli okupowanego terytorium, jak również potwierdzało perspektywę powrotu na Ukrainę władzy radzieckiej. W sumie na ziemiach ukraińskich operowało kilka dużych grup partyzanckich, liczących ponad 50 tys. ludzi (wedle propagandowych danych radzieckich prawie 500 tys.) wielu narodowości (w oddziale Kowpaka Ukraińcy stanowili jedną trzecią żołnierzy).
Polskie podziemie doznało w latach okupacji radzieckiej paraliżujących strat, toteż po ataku Niemiec na ZSRR musiało odtwarzać niemal od podstaw swoje struktury. Prace czysto organizacyjne (ewidencjonowanie i szkolenie zaprzysiężonych żołnierzy, zdobywanie broni i innego sprzętu wojskowego itp.) szły w parze działaniami politycznymi, które miały doprowadzić do scalenia oddolnych inicjatyw i podporządkowania ich komendzie Armii Krajowej. W latach 1941-1942 „walka bieżąca" ograniczała się do sabotażu i dywersji oraz do intensywnego wywiadu. Od końca 1942 r. dowództwo AK starało się rozszerzyć zasięg walki czynnej, tworząc placówki samoobrony, oddziały leśne, a w dalszej kolejności - duże zgrupowania partyzanckie. Na wschodnich obszarach byłej Rzeczypospolitej posunięcia te podporządkowane były przyjętej przez rząd polski strategii postępowania na wypadek zbliżania się armii radzieckiej, ale wiązały się również z zaostrzeniem stosunków polsko-ukraińskich.
Na atmosferę tych stosunków wpływał zarówno balast historii, jak i diametralna rozbieżność w ocenie aktualnej sytuacji międzynarodowej. Zasadnicze znaczenie miała nieprzezwyciężalna sprzeczność interesów w sprawach terytorialnych: Polacy nie zgadzali się na dyskusję o zmianie granic, dla Ukraińców nie do przyjęcia była idea powrotu status quo sprzed września 1939 r. W tej sytuacji rozmowy między polskim a ukraińskim podziemiem (wstępne kontakty nawiązano w latach 1941-1942, główne pertraktacje odbywały się w latach 1943-1944) nie mogły przynieść żadnych efektów, gdyż układające się strony nie miały sobie nic do zaoferowania.
Siłą zaczepną w narastającym konflikcie, w zgodzie z logiką położenia, była strona ukraińska. Dopóki ukraińscy niepodległościowcy żywili przekonanie, że wojna zakończy się klęską ZSRR (dopiero bitwa stalingradzka oraz operacja kurska nadwątliły tę pewność), dopóty w ich świadomości niebezpieczeństwo radzieckie przesuwało się na dalszy plan. Skoro zaś Armia Czerwona znajdowała się daleko, można było spróbować wyrównania rachunków z innym wrogiem, uparcie podkreślającym swą wolę pozostania na terytorium Zachodniej Ukrainy. Posunięcia ukraińskich nacjonalistów nie zwracały się więc przeciwko tym czy innym odłamom polskiej konspiracji. Pragnęli całkowicie zlikwidować polską obecność na spornych obszarach i to przy użyciu - jak się szybko okazało - wszelkich dostępnych środków.
Ataki na Polaków rozpoczęły się w listopadzie 1942 r., masowe mordy na Wołyniu zainicjowano w lutym 1943 r., pod koniec zaś tego roku fala rzezi przeniosła się na obszar Galicji Wschodniej i Lubelszczyzny. Sygnałem do masowej akcji antypolskiej było przejęcie uzbrojonej policji ukraińskiej (ponad 12 tys. ludzi) na stronę Ukraińskiej Powstańczej Armii. W ten sposób znaczne tereny Wołynia znalazły się pod faktyczną władzą UPA, a stan ten wywołał w jej dowództwie poczucie siły, którego banderowcom i tak zresztą nigdy nie brakowało. Dążąc do zapewnienia swemu obozowi monopolistycznej pozycji, przywódcy ruchu zaczęli atakować wszystkich politycznych przeciwników - bulbowców, melnykowców, partyzantkę radziecką i oczywiście skupiska polskiej ludności.
Za pretekst do antypolskich wystąpień posłużyły głównie fakty współpracy polskiego podziemia z radziecką partyzantką, a czasem również przypadki antyukraińskiej kolaboracji Polaków na Wołyniu i Polesiu z administracją niemiecką. W powojennych enuncjacjach nacjonaliści ukraińscy głosili i głoszą, że walki zostały zainicjowane przez Polaków lub też wywołane niemiecką (bądź radziecką) prowokacją. Przypadków takiej prowokacji nie da się wykluczyć, jako że oba mocarstwa były mocno zainteresowane w podsycaniu polsko-ukraińskiego antagonizmu. Niemniej całe to tłumaczenie nie wytrzymuje krytyki, podobnie zresztą jak i pogląd, że krwawe starcia czasów wojny były konsekwencją atmosfery nienawiści, panującej w stosunkach między obu narodami w latach Drugiej Rzeczypospolitej.
Etniczna wojna na Ukrainie Zachodniej miała wielu uczestników. Po stronie ukraińskiej brał w niej udział konglomerat organizacji polityczno-wojskowych, a być może pierwsze incydenty były dziełem partyzantów „Bulby" Borowcia. Niemniej jednak rolę siły sprawczej takiego rozwoju wydarzeń odegrał ruch banderowski, a podjęta na Wołyniu akcja wynikała z chęci realizacji teorii strategicznych, jakie zdominowały wówczas umysły przywódców OUN-B.
Teorie te odwoływały się do doświadczeń historycznych. Charakterystyczną wykładnię przeszłości zawierał adresowany do Hitlera memoriał z czerwca 1941 r. Ukraina - jak pisano w nim - w ciągu ostatnich czterech wieków prowadzi nieustanną walkę na dwóch frontach: z Polską na zachodzie, z Rosją na północy. Tak jak idea jagiellońska rozpadła się pod ciosami ukraińskich hetmanów, tak samo państwo polskie w dwudziestoleciu pękło w szwach za sprawą walk narodowościowych, wywołanych głównie przez ludność ukraińską. Polska przegrała więc swą dziejową misję, gdyż nie potrafiła zagospodarować przestrzeni geopolitycznej na wschodzie i okazała się bezradna wobec determinacji ukraińskich dążeń niepodległościowych. Warunkiem pełnego zwycięstwa tych dążeń jest realizacja wielkich koncepcji Bohdana Chmielnickiego, przewidujących rozbiór Rzeczypospolitej.
Przywódcy OUN nie lekceważyli roli Ukrainy Naddnieprzańskiej, ale nigdy nie traktowali jej jako centrum inicjatywy niepodległościowej. Realizację swych wizji pragnęli rozpocząć od ziem Ukrainy Zachodniej, przy czym w latach II wojny szczególne znaczenie przypisywali terenom Wołynia. Lesiste połacie tego kraju stanowiły wymarzony teren do działań partyzantki, toteż Wołyń miał się stać główną bazą operacyjną Ukraińskiej Powstańczej Armii. Wymagało to jednak ograniczenia do minimum wpływów administracji niemieckiej i zniszczenia wszystkich sił, które nie chciały podporządkować się strategicznym planom UPA (organizacja ta dążyła do uzyskania monopolistycznej pozycji również w obrębie ukraińskiego podziemia zbrojnego). Takimi właśnie argumentami, choć wyrażonymi eufemicznie, wyjaśniał post factum konieczność antypolskiego wystąpienia Mykoła Łebed', pisząc: ,Ażeby uniknąć spontanicznej antypolskiej akcji i ukraińsko-polskiej wzajemnej walki, która by w tym czasie była korzystna dla bolszewików oraz dla Niemców i która by osłabiała wyzwoleńczy front, Ukraińska Powstańcza Armia próbowała wciągnąć Polaków do wspólnej akcji przeciw Niemcom i bolszewikom. Gdy to nie dało żadnego sukcesu, UPA wydała polskiej ludności rozkaz opuszczenia ukraińskich terenów Wołynia i Polesia".
Zapowiedź otwartej walki przeciwko „okupantom ziem ukraińskich" wyrażono w trakcie III konferencji OUN-B w marcu 1943 r. W krótkim czasie owa wojna, prowadzona za pomocą noży, siekier i ognia, przybrała masowe rozmiary. Ukraińscy nacjonaliści prowadzili ją z okrucieństwem przekraczającym granice wyobraźni. Zjawiskiem „normalnym" było mordowanie dzieci, kobiet i starców, do bardziej wyrafinowanych metod torturowania należało przybijanie ofiar za język do stołu, odrąbywanie i odpiłowywanie kończyn, wyłupianie oczu.
Ów stan krwawego szaleństwa, wywołany w dużej mierze wojenną demoralizacją, udzielał się i drugiej stronie konfliktu, szczególnie wtedy, kiedy walki przeniosły się na obszar Galicji Wschodniej, gdzie polska konspiracja wojskowa czuła się silną poparciem dobrze zorganizowanych skupisk polskiej ludności. Działania samoobrony i akcje odwetowe polskiej partyzantki również nie przebierały w środkach, przynosząc zagładę całym ukraińskim osiedlom. Na Ukrainie Zachodniej starły się dwa zaczadzone ideologią nienawiści nacjonalizmy, odporne na wszelkie racjonalne argumenty i nawoływania do opamiętania się. Słowa potępienia i przestrogi pod adresem tych, którzy uważają, że „polityczne morderstwo nie jest grzechem", zawierały m.in. listy pasterskie metropolity Szeptyckiego z listopada 1942 r. oraz z przełomu 1943-1944 r. Głosy poszukujące sposobów kompromisu rozlegały się także z łamów niektórych tytułów polskiej prasy konspiracyjnej. Co ciekawsze, werbalne potępienie „walk bratobójczych" głosił również pochodzący z października 1943 r. komunikat OUN, w którym zapewniano, że organizacja nie miała nic wspólnego z masowymi mordami ludności polskiej... Natomiast odezwy polskiego podziemia (m.in. Krajowej Reprezentacji Politycznej z lipca 1943 r.) były sformułowane mało fortunnie i jeśli mogły przynieść jakiś skutek, to głównie było nim dalsze zaostrzenie sytuacji30.
W trakcie okrutnej wojny lat 1942-1943 Ukraińcy zadali stronie polskiej ogromne straty. Najprawdopodobniej liczba śmiertelnych ofiar wśród ludności polskiej wyniosła około 80-100 tys. osób, z czego 40 tys. na Wołyniu, 30-40 tys. w Galicji Wschodniej oraz 10-20 tys. na Lubelszczyџnie31. Krwawe mordy, połączone z masowymi ucieczkami zagrożonej ludności, doprowadziły do istotnych zmian w strukturze narodowościowej. W Galicji, gdzie walki etniczne zaczęły się później, a wpływy polskie były silniejsze, Polacy zachowali częściowo swe pozycje. Natomiast na Wołyniu i Polesiu polskość uległa praktycznie całkowitej likwidacji. Trwający przez całe XIX stulecie proces kurczenia się polskiego stanu posiadania na Ukrainie Prawobrzeżnej dobiegł w ten sposób końca.
Przy całym horrorze wydarzeń II wojny światowej takie zakończenie było właściwie nieuchronne. Polski marsz na wschód, zapoczątkowany w czasach Kazimierza Wielkiego, doprowadziі do przekształcenia Ukrainy w kraj mieszany narodowo. Wpływy polskie przyczyniły się do rozwoju gospodarczego i kulturalnego tych ziem, zapewniając im łączność z kulturą zachodnią. Polska nie zdołała jednak zasymilować politycznie zdobytych terenów. Nie potrafiono zwłaszcza ogarnąć oddziaływaniem polskiej kultury ukraińskiego chłopstwa, stanowiącego podstawową warstwę miejscowego społeczeństwa, ani też zaspokoić jego rosnących aspiracji do równouprawnienia. Konflikt społeczny, który pożerał tkankę Rzeczypospolitej szlacheckiej, w województwach ruskich przekształcił się stopniowo w konflikt narodowy, wobec którego strona polska wykazała zupełną bezradność. Wybuch ukraińskiej aktywności pod koniec XIX w. był dla niej zupełnym zaskoczeniem, w początkach zaś XX wieku jedynie za pomocą siły zdołała obronić panowanie nad częścią spornych terytoriów (wojna lat 1918--1919, działania represyjne władz polskich w latach trzydziestych). W okresie II wojny światowej koło fortuny odwróciło się: element siły okazał się tym razem sprzyjający Ukraińcom, którzy „ogniem i mieczem" załatwili stare porachunki. (…)
Straty, doznane w chwili przechodzenia frontu radziecko-niemieckiego, nie zahamowały aktywności UPA. Odwrotnie, organizacja odnotowała nawet napływ nowych ochotników, m.in. dezerterów z Armii Czerwonej (wcielonych do jej szeregów siłą, w ramach powszechnego poboru), a także osób zagrożonych aresztowaniem. W latach 1944-1945 partyzantce ukraińskiej (w końcu 1945 r. około 10 tys. ludzi) sprzyjała też sytuacja militarna - wojska radzieckie toczyły ciężkie boje z oddziałami niemieckimi i nie mogły opanować w pełni sytuacji na dalekim zapleczu. Pacyfikacja ziem ukraińskich nastąpiła dopiero po zdobyciu Berlina. Do zwalczania UPA - przede wszystkim na Wołyniu i w rejonie Karpat, gdzie znajdowały się główne siły partyzantki - użyto zarówno jednostek liniowych, jak i formacji wojsk wewnętrznych. Główna faza tej operacji nastąpiła w latach 1945-1946. Armia i siły bezpieczeństwa przeprowadzały masowe obławy, tworzyły w lasach umocnione bazy wypadowe dla oddziałów pacyfikacyjnych, stosowały „uciążliwy kwaterunek" w miejscowościach podejrzanych o sprzyjanie UPA. NKWD rozbudowywało w szeregach przeciwnika siatkę agenturalną, a intensywna propaganda miała z jednej strony skompromitować „leśnych" w oczach reszty obywateli (stąd przebrani za upowców enkawudziści dopuszczali się morderstw i rabunków na cywilnej ludności)32, z drugiej - nakłonić powstańców do rezygnacji z walki poprzez łudzenie ich obietnicą amnestii (ogłoszonej oficjalnie w 1944 r.). Najbardziej skutecznym posunięciem okazało się jednak wysiedlanie mieszkańców całych miejscowości, co pozbawiało partyzantów przyjaznego zaplecza i paraliżowało pracę ich wywiadu oraz służb zaopatrzenia. W ten sposób do 1949 r. z Ukrainy Zachodniej deportowano na północ i na Syberię 500 tys. osób.
W latach 1947-1948 aktywność UPA zaczęła spadać. Jej straty rosły (części kadry nacjonalistycznej udało się wyemigrować), powiększały się kłopoty ze zdobyciem broni i żywności, agenci radzieckiej policji przenikali w szeregi organizacji, co zaś najważniejsze - malała wiara w rychły wybuch nowej wojny światowej. W tej sytuacji dowództwo rozwiązało większość oddziałów leśnych, pozostawiając tylko nieliczne, doborowe jednostki, przeznaczone do akcji sabotażowych i terrorystycznych. Ich dziełem było m.in. zabicie Hawryła Kostelnyka i Jarosława Hałana, uznanych za sztandarowych zdrajców sprawy ukraińskiej. Tak konspiracja krajowa, jak i organizacje nacjonalistyczne na emigracji piętnowały w swych wydawnictwach propagandowych przymusową kolektywizację, terror NKWD oraz rusyfikację kraju. Środowiska niepodległościowe prowadziły też dyskusje nad przyczynami klęski oraz perspektywami na przyszłość. Nowe przemyślenia w tym zakresie zawierała publicystyka Petra Feduna (ps. Połtawa), świadcząca dobitnie o porzucaniu przez młodych nacjonalistów totalitarnych schematów myślenia. Ostateczny cios zadała resztkom Ukraińskiej Powstańczej Armii wielka operacja wojsk radzieckich, podjęta w początkach 1950 r. Za symboliczny moment końca ukraińskiego zbrojnego oporu uznawana jest śmierć Romana Szuchewycza, zastrzelonego przez NKWD w kryjówce na przedmieściach Lwowa w marcu 1950 r. Niewielkie grupki niedobitków UPA przetrwały w lasach do 1956 r.
Podobny jak na obszarze USRR był przebieg wydarzeń na południowo-wschodnich terenach Polski (województwo rzeszowskie i lubelskie) . Tutejsza ludność ukraińska (w paśmie Karpat przeważnie Łemkowie) - 650-700 tys. osób - stała się obiektem presji władz, które zmierzały do wysiedlenia jak największej liczby Ukraińców do ZSRR. Presja ta doprowadziła do wyjazdu z Polski około 480 tys. ludzi, cześć z nich, zwłaszcza w 1945 r., wyjechała dobrowolnie. Terror władz polskich popychał ludność łemkowską w ramiona UPA (2,5 tys. ludzi w oddziałach leśnych), która starała się przeciwdziałać wywózkom, atakując placówki łączności i transporty przesiedleńców. Do połowy 1945 r. partyzantka ukraińska kontrolowała dużą cześć terenów łemkowskich, w drugiej połowie tego roku strona polska poczęła przechodzić stopniowo do kontrofensywy, rzucając przeciwko „bandom UPA" (termin używany w polskiej propagandzie) coraz więcej regularnych wojsk. Krwawe starcia (do początku 1947 r. 2 tys. zabitych Polaków, 4 tys. Ukraińców - według oficjalnych danych polskich), prowadzone zimą i wiosną 1946 r., nie przyniosły jednak oddziałom polskim wyraźnych sukcesów, m.in. wskutek wadliwej taktyki - żołnierze i dowódcy mieli często za sobą poważny staż bojowy, ale byli zupełnie nie przygotowani do działań antypartyzanckich. W drugiej połowie roku inicjatywa należała już do strony polskiej. Przewlekanie się walk skłoniło władze państwowe do decyzji o likwidacji ukraińskiego oporu środkami wzorowanymi na metodach radzieckich. Operacja „Wisła" (pretekstem do niej było zastrzelenie w zasadzce pod Baligrodem gen. Karola Świerczewskiego) polegała na wysiedleniu ludności z obszarów objętych działaniami UPA. Rozpoczęła się ona w kwietniu 1947 r. przy udziale 30 tys. żołnierzy i milicjantów (Ukraińska Armia liczyła w tym momencie już tylko około 1,8 tys. ludzi), przy czym działania polskie otrzymały w rejonie przygranicznym pomoc wojsk radzieckich i czechosłowackich. W pierwszym rzucie operacja objęła Bieszczady, skąd wysiedlono wszystkich mieszkańców, nie tylko Ukraińców, następnie przeniosła się na Lubelszczyznę. W ciągu trzech miesięcy z województwa rzeszowskiego deportowano około 95 tys. osób, z lubelskiego zaś około 45 tys. osób (przesiedlano je na ziemie północno-zachodnie). Akcja „Wisła" odebrała UPA szansę przetrwania. Większość jej żołnierzy zginęła w walkach lub dostała się do niewoli, pojmano lub zabito ponad połowę dowódców oddziałów leśnych, do końca zaś 1947 r. władze bezpieczeństwa zdekonspirowały i rozbiły krajowe kierownictwo UPA oraz OUN. Oznaczało to fizyczną zagładę kadry nacjonalistycznej, jako że w procesach członków obu organizacji zapadały przeważnie wyroki śmierci, które następnie wykonywano.
Do likwidacji przeznaczono Kościół greckokatolicki (tak w ZSRR, jak i w Polsce oraz w Czechosłowacji). Związki organizacyjne z papiestwem (z Zachodem!) oraz rola odgrywana w ruchu narodowym czyniła z Cerkwi unickiej szczególnie niebezpiecznego dla władz komunistycznych przeciwnika. Tak więc pogrzeb zmarłego w 1944 r. we Lwowie metropolity Szeptyckiego urządzono z wielką pompą, ale zaraz potem w prasie radzieckiej zaczęły pojawiać się artykuły, przypominające o „profaszystowskiej" i „proniemieckiej" postawie duchowieństwa unickiego. Rychło też członkowie hierarchii greckokatolickiej, łącznie z następcą Szeptyckiego, metropolitą Slipym, znaleźli się w więzieniach oraz łagrach, co pozwoliło zwerbowanej przez NKWD grupie księży rozpocząć agitację za zniesieniem unii brzeskiej z 1596 r. Zwołany przez nich synod w marcu 1946 r. zgodnie przegłosował zerwanie z Rzymem i zarządził powrót skruszonych odszczepieńców na łono Cerkwi prawosławnej (w 1951 r. w podobnych okolicznościach przestała istnieć Cerkiew unicka w Rumunii).
Po rozbiciu nacjonalistycznego podziemia przyszła kolej na dokończenie przerwanej w 1941 r. kolektywizacji. Prowadzono ją wedle wypróbowanego już scenariusza. Podczas gdy NKWD stosowało wobec bogatszego chłopstwa („kułaków") masowy terror oraz rozmaitego typu szykany administracyjne i gospodarcze, armia partyjnych agitatorów nakłaniała „biedniaków" i „średniaków" do zapisywania się do kołchozów. Zastosowane metody przyniosły oczywiście pożądane skutki, przy czym, w odróżnieniu od wydarzeń lat trzydziestych, tym razem operacji „wprowadzenia socjalizmu na wieś" nie towarzyszyło zjawisko masowego głodu.
Przypisy
30 Adresowane do „Ukraińców Rusinów”, nawoływały do lojalności wobec Rzeczypospolitej i groziły Ukraińcom karami, które miały być na nich nałożone po zakończeniu wojny. Podkreślały też, że „te ziemie są nasze i żadna siła z tych ziem nas ruszyć nie zdoła”.
31 Wszystkie te obliczenia, to tylko szacunki, a dane zawarte w różnych opracowaniach zależą od sympatii narodowościowych i ideologicznych ich autorów, toteż w niektórych polskich publikacjach mowa jest nawet o 300-500 tys. zabitych. Straty ukraińskie, bez porównania niższe, nie są znane.
32 Służba bezpieczeństwa UPA dopuszczała się również takiego postępowania.
|
Na tę chwilę brak jest w bazie video do danego artykułu.
|
do góry ↑
|
Fotografie
|
„Kliknij” na miniaturke by zobaczyc zdjęcia w galerii.
|
Na tę chwilę brak jest w bazie zdjęć powiązanych z niniejszym artykułem.
|
Na tę chwilę brak jest w bazie plików powiązanych z niniejszym artykułem.
|
|
|